Herbatka u Królowej - ostatnia kolejka Premier League

Dzisiaj dogrywaliśmy ostatnie akordy związane z sezonu 2019/2020 w Premier League. Główne sceny znajdowały w dzielnicach Londynu oraz Leicester, gdzie rozstrzygały się losy biletu do europejskich pucharów oraz pechowców, którzy kolejne rozgrywki rozpoczną już w Championship. Pozostałe spotkania nie miały aż takiego ładunku emocjonalnego, ale wciąż mogliśmy przyjrzeć się z bliska zmaganiom mistrza oraz wicemistrza Anglii. Jak wyglądały spotkania 38. kolejki Premier League? 

Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi. 

Burnley - Brighton 1:2 (44' C. Wood - 20' Y. Bissouma, 50' A. Connolly)

W meczu dwóch drużyn, których nazwy zaczynają się na literę "B", na samym początku lepsze nastroje panowały w obozie gości. Brighton bardzo zaskakująco rozegrało swój rzut rożny, bo zawodnicy Burnley spodziewali się bezpośredniej wrzutki w pole karne. Gdy jednak wydawało się, że poradzili sobie z powstałym zagrożeniem, to do piłki podbiegł Yves Bissouma i huknął jak z armaty. Nick Pope mógł jedynie bezradnie rozłożyć ręce, bo nie miał nic do powiedzenia przy tym strzale. Wyrównanie nastąpiło za sprawę niezawodnego Chrisa Wooda. Napastnik Burnley świetnie się zachował chwilę po tym, jak pod jego nogami wylądowała piłka dośrodkowana przez Erika Pietersa i uderzył bez zastanowienia w kierunku bramki. Na początku drugiej połowy "Mewy" pokazały jak wyprowadzać futbolówkę z własnej połowy i to za sprawą autu. Młodziutki Aaron Connolly przepchnął jednego z rywali i Irlandczyk zdobył bramkę z ostrego kąta. 

Crystal Palace - Tottenham 1:1 (53' J. Schlupp - 13' H. Kane)

Podopieczni Jose Mourinho potrzebowali przynajmniej punktu, by zetrzeć plamę po przeciętnym sezonie i zapewnić sobie udział przynajmniej w eliminacjach do Ligi Europy. Sprawy w swoje ręce wziął kapitan "Kogutów" i to on wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W środkowej strefie boiska po piłkę powalczył Giovani Lo Celso i Argentyńczyk zagrał prostopadłą piłkę w kierunku Harry'ego Kane'a. Napastnikowi Tottenhamowi kompletnie nie przeszkadzała obecność dwóch defensorów i Kane uderzył na krótki słupek bramki strzeżonej przez Vicente Guaity. Defensywa Tottenhamu nie wykazała się jednak podczas wykonywania rzutu rożnego przez Crystal Palace i w zamieszaniu pod bramką Hugo Lllorisa najlepiej odnalazł się Jeff Schlupp i uderzył pod poprzeczkę. 

Manchester City - Norwich 5:0 (11' G. Jesus, 45+1' i 90' K. De Bruyne, 79' R. Sterling, 84' R. Mahrez)

"The Citizens" pokazali, jak należy grać w spotkaniu z outsiderem, który zna swój los i spada do niższej klasy rozgrywkowej. Przy okazji "Kanarki" udowodniły, że nie ma żadnego przypadku w tym, że jako pierwsze pożegnały się z elitą. Za podopiecznymi Pepa Guardioli bardzo przyjemne popołudnie i dzięki dzisiejszemu spotkaniu przekroczyli liczbę stu goli w jednym sezonie. Za bramki odpowiadali praktycznie wszyscy ofensywni piłkarze, którzy byli wystawieni przez trenera. Pierwsze skrzypce jak zwykle grał Kevin de Bruyne, który na swoim koncie zapisał dwa gole oraz asystę przy trafieniu Raheema Sterlinga. Nowy zespół Przemysława Płachety pożegnał się z Premier League w fatalnym stylu, ale jednocześnie należy docenić klasę rywala. W końcu Norwich pojechał do paszczy lwa, gdzie czekał Manchester City z ultraofensywnym nastawieniem na rozgromienie rywala. 

Newcastle - Liverpool 1:3 (1' D. Gayle - 38' V. van Dijk, 59' D. Origi, 89' S. Mane)

W pierwszych minutach meczu mistrz Anglii przypominał osobę, która nie zakończyła świętowania sukcesu i wciąż odczuwa nieustannego kaca. Drużyna z Anfield Road straciła gola przed upływem pierwszej minuty, bo prawdziwą trzeźwością umysłu wykazał się były piłkarz "The Reds" - Jonjo Shelvey. Środkowy pomocnik "Srok" wypatrzył uciekającego za plecy obrońców Dwighta Gayle'a, a doświadczony Anglik wykorzystał wolną przestrzeń i strzelił obok bezradnego bramkarza. Ekipa z Merseyside obudziła się pod koniec pierwszej połowy i wybiła z rąk Newcastle wszelkie marzenia o zdobyciu kompletu punktów. Na listę strzelców wpisali się górujący nad rywalami Virgil van Dijk, a na wyprowadzenie wyprowadził Divock Origi precyzyjnym strzałem zza pola karnego. Wynik spotkania ustalił piłkarz, który dzisiejszy mecz rozpoczął na ławce rezerwowych - Senegalczyk Sadio Mane.  

Southampton - Sheffield United 3:1 (50' i 71' C. Adams, 84' D. Ings /k/ - 26' J. Lundstram)

Po cichu liczyliśmy na występ Jana Bednarka, ale były piłkarz Lecha Poznań dostał okazję do odpoczynku i obserwował całe spotkanie z poziomu ławki rezerwowych. A mógł zaobserwować to, jak jego partnerzy z drużyny punktują beniaminka z Sheffield. Goście dobrze rozpoczęli to spotkanie, bo jako pierwsi objęli prowadzenie. Najwyraźniej w przerwie meczu Ralph Hasenhüttl bardzo mocno wpłynął na swoją drużynę, bo piłkarze "Świętych" wybiegli na drugą połowę totalnie odmienieni. Fantastyczne zawody zapisał na swoje konto Che Adams. Przy pierwszej bramce Anglik wykorzystał bezlitośnie bałagan w szeregach Sheffield United, a przy drugiej bramce towarzyszyło mu szczęście. W końcu rzadko się zdarza, aby piłka odbita przez jednego z defensorów wylądowała pod nogami rywala, a tak zdarzyło się tym razem. Wynik w końcówce spotkania ustalił ten, który najprawdopodobniej ma za sobą sezon życia. Mam na myśli oczywiście Danny'ego Ingsa, który zdobył swoją 22. bramkę w sezonu dzięki pewnemu strzałowi z rzutu karnego. 

Autor

Mikołaj Krzywkowski

Krzywy94