Zakończył karierę, a i tak zgłoszono go do Premier League
Rok 2020 miał już w trakcie swojego trwania tyle plot twistów, że w końcówce października trudno już kogokolwiek, czymkolwiek zaskoczyć. Uczucie zdumienia już mało komu towarzyszy, a jego resztki objawiają się co najwyżej w podniesionej nieco brwi. Tak zareagować mogli kibice Chelsea na wieść o tym, kogo ich ukochany klub zgłosił do trwających już rozgrywek Premier League. Na liście znalazło się bowiem znajome nazwisko, ale nie należące już do czynnego piłkarza.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Okazało się, że na liście zarejestrowanych do gry zawodników "The Blues" znalazł się Petr Cech. Parę lat temu taki widok w tym dokumencie był normą, w końcu czeski golkiper był ostoją i pierwszy fundamentem zespołu ze Stamford Bridge. Od kilku sezonów jednak nie był on obecny, bo końcówkę kariery dogrywał w Arsenalu, a przed zeszłym sezonem definitywnie ją zakończył, wieszając zarówno buty, jak i rękawice na kołku.
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) October 20, 2020
Wtedy też wrócił do Chelsea, by pełnić już bardziej garniturową rolę już jako jeden z doradców do spraw sportowych i technicznych. Skoro więc ma fuchę w biurze, dlaczego jest na liście zawodników? Otóż, choć można byłoby tak zakładać, to wcale nie jest błąd w rejestracji. Cech został zapisany celowo, ponieważ Chelsea miała możliwość uwzględnienia jeszcze jednego bramkarza, a nie chciała rezygnować z tej sposobności, wiedząc jak zdradliwe mamy teraz czasy. Kwarantanna może skutecznie wyeliminować z gry kilku piłkarzy, więc gdyby żaden z czynnych bramkarzy Chelsea nie mógł grać, do bramki zupełnie pełnoprawnie wejdzie Cech. Biorąc pod uwagę, że karierę zakończył niedawno, a potem półprofesjonalnie grał jeszcze w hokeja na lodzie, o jego ewentualną dyspozycję można być spokojnym. Myślę nawet, że nie wyszedłbym na zbytniego szaleńca, gdybym stwierdził, że poradziłby sobie teraz lepiej niż regularnie kompromitujący się Kepa. No to stwierdzam.