Grosicki: ''Czułem, że jest problem i ten transfer może nie wypalić''
Wczoraj rozstrzygnęła się sprawa transferu Kamila Grosickiego do Nottingham Forrest, który ostatecznie nie doszedł do skutku. Komisja ligi przeanalizowała sprawę i stwierdziła, że kluby faktycznie spóźniły się ze zgłoszeniem zawodnika, choć brakło im tylko 21 sekund. W efekcie skrzydłowy będzie musiał pozostać kilka miesięcy w zespole, w którym nie jest kompletnie potrzebny. "Sportowe Fakty" zdecydowały dowiedzieć się u samego zainteresowanego, co czuje po tej decyzji i przede wszystkim, co zawiodło, że transfer nie został dopięty na czas.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Od samego początku czułem, że jest problem i najpewniej ten transfer nie wypali. Gdyby stało się inaczej, to w przyszłości na mój przypadek, mogłyby się powoływać inne kluby. Nie ma świętych krów. Jak spóźnisz się na pociąg pół minuty i on już odjedzie, to przecież do niego nie wsiądziesz. Nie wiem tylko, dlaczego czekałem tyle czasu, żeby usłyszeć „nie”.
Przyjęcie tej decyzji z pokorą to najlepsze możliwe wyjście. Nie ma co się obrażać na komisje i szukać kolejnych możliwości odwołania, bo transfer, choć niewiele, to został dopięty po czasie, a z tym nie można dyskutować. Fakt, że "Grosik" na decyzję czekał niemalże 2 tygodnie wynika prawdopodobnie z tak małego opóźnienia, które trzeba było potwierdzić. Tak niewielkie różnice czasowe łatwo naciągnąć, dlatego trzeba było zweryfikować, że w tym wypadku naprawdę nie da się nic zrobić. Skrzydłowy bardzo słusznie porównuje zresztą tę sytuację do pociągu, który po prostu odjechał. Polak zaznaczył jednocześnie, że ze swojej strony dopilnował wszystkiego jeszcze w terminie. Podpis pod umową miał złożyć na 5 minut przed końcem okna. Trzeba jednak pamiętać, że potem zawodnika należy jeszcze zgłosić, więc nie zostawił wiele czasu administracji klubu na zrobienie tego.
— Łukasz (@jjuurreekk) October 29, 2020
Nie chciałem odejść z West Bromwich Albion. Po powrocie z październikowego zgrupowania reprezentacji Polski, w ostatni dzień okienka transferowego, dowiedziałem się z klubu, że mamy szeroką kadrę i może zabraknąć dla mnie miejsca. Mówiąc konkretniej, że prawdopodobnie nie zostanę zgłoszony do rozgrywek. Mówiłem dyrektorowi sportowemu, że chcę powalczyć o swoją szansę w Premier League i nie w głowie mi transfer.
Trudno się dziwić Polakowi, że nie chciał odchodzić. Gra w Premier League to w końcu jego marzenie, a poprzednia przygoda z tą ligą nie była zbyt udana. Chciał się więc zrehabilitować, a nawet nie dano mu szansy. Może się okazać, że już jej nigdy nie dostanie, bo progresu na tym etapie kariery raczej nie zaliczy, a jeśli teraz uznano, że jest za słaby, to potem tym bardziej menedżerowie będą wychodzili z takiego założenia. Niestety, to gorzka pigułka, którą trzeba przełknąć i pracować nad zimowym transferem do takiego zespołu, który pozna się na umiejętnościach Polaka i przede wszystkim choć trochę mu zaufa.