Wygrana mimo Wernera - Klich i spółka pokonani przez Chelsea

Mateusz Klich i drużyna Leeds United - to jest przepis na wiarę w beniaminków Premier League. Co prawda, chodzi tylko o tego jedynego konkretnego beniaminka, natomiast przyjemnością jest oglądanie drużyny z Elland Road. Wszyscy wam mówiliśmy, że wkroczą do ekstraklasy i będą tam kimś innym niż tylko gościem na krótką chwilę. Na Stamford Bridge podejmowała dziś "The Whites" tamtejsza Chelsea. Ta sama Chelsea, która ma już zapewniony awans do 1/8 finału Champions League, więc teraz będzie skupiała się na tym, aby wyniki zgadzały się także w lidze.

Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi. 

Składy wyjściowe:

Chelsea: Mendy - Chilwell, Zouma, Thiago Silva, James - Kante, Mount, Havertz - Werner, Giroud, Ziyech

Leeds: Meslier - Ayling, Koch, Cooper, Dallas - Phillips, Klich, Alioski, Raphinha - Harrison - Bamford

Po remisie Burnley z Evertonem, mało zaskakującym zwycięstwie City z Fulham, a także comebacku Manchesteru United przeciwko West Ham United, przyszedł czas na danie główne. Godzina 21:00 i stadion "The Blues", oto właśnie zachodni Londyn miał nas ugościć. Patrząc na to, że Chelsea przystępowała do tego meczu tuż po czterech golach Oliviera Girouda w Lidze Mistrzów, a rywalem miał być zespół Marcelo Bielsy, nie mogliśmy wręcz usiedzieć na miejscu. Nogi same się wierciły, to naprawdę była szansa na świetny mecz. Przecież Leeds traciło już cztery gole, aby w innym spotkaniu cztery gole strzelić - mowa o przykładach starć z Fulham i Liverpoolem.

Zaczęło się żwawo. Chelsea już w dwie minuty potrafiła stworzyć dwie akcje ofensywne. Hakim Ziyech i Olivier Giroud jednak nie potrafili ich wykorzystać, co innego jednak można było napisać o Patricku Bamfordzie. Wystarczyło, że piłkę na lewą stronę dostał Kalvin Phillips, a następnie po jego podaniu dostał ją Bamford. Odmieniony napastnik Leeds wykorzystał nieporozumienie Kurta Zoumy z Edouardem Mendym. Dynamika wszystkich tych akcji mogła się podobać, podobnie jak trafienie Bamforda. Raptem kilka godzin po tym, jak Manuel Neuer stwierdził, że Mendy może być klasą światową, golkiper Chelsea popełnił pierwszy poważny błąd.

W Champioship Bamford albo by się wywrócił, albo trafił w słupek.

Pięknie go Bielsa odrodził. Ale trochę to trwało.

— Tomasz Zieliński (@TomekZiel) December 5, 2020

W meczu, który przecież miał swój podtekst (Lampard miał na pieńku z Bielsą, kiedy Leeds szpiegowało prowadzone przez Anglika Derby County), "The Whites" starali się przejąć inicjatywę na dobre. To się mniej więcej udało - zdecydowanie pierwsze 20 minut mogło się podobać w ich wykonaniu. Nieco jednak osuwały się za to w posadach ich tyły. Robin Koch musiał opuścić boisko na skutek kontuzji, zaś jego miejsce zajął Diego Llorente. Ten sam Diego Llorente, który mógł grać w Realu Sociedad dalej, ale wolał Leeds i ławkę rezerwowych. Dostał mało spodziewaną szansę i to na jego błędy mieli czyhać ofensywni zawodnicy Chelsea.

Najbardziej niezrozumiała rzecz miała jednak miejsce w dziewiątej minucie spotkania. Timo Werner otrzymał zgraną piłkę na nogę, a później uderzył z metra prosto w poprzeczkę. Nierówność jego formy jest rzeczą martwiącą, szczególnie pamiętając, jak wielkie pieniądze wydano na byłego gracza RB Lipsk. Oczywiście, statystyki 8 goli i 4 asyst w 16 meczach nie wyglądają źle, natomiast same numerki nie mogą nam zasłonić tego, co Niemiec robi często na boisku.

Timo Werner really didn’t score here 🤯 pic.twitter.com/BfLf1l66nf

— B/R Football (@brfootball) December 5, 2020

Chelsea próbowała ciągle wyłączać Kalvina Phillipsa, czyli tego, który asystował z lewego skrzydła Bamfordowi. Mijała szesnasta minuta, a już w tym momencie goście wykreowali więcej szans do strzelenia gola niż Tottenham, który przyjechał sobie ostatnio po jeden punkt. Po strzale Alioskiego w słupek chwilowo jednak mogliśmy odetchnąć i przenieśliśmy się na drugą połowę. Giroud usilnie szukał swojego gola, szczególnie po koncercie, jaki dał w tym tygodniu na Pizjuan. Wystawił mu nawet piłkę Meslier, ale wtedy dawna duma Montpellier nie trafiła do siatki. Giroud zrobił to później. Trafił w 28. minucie, a jego konto w tej chwili stanowi 13 goli w 13 meczach zaczynanych od pierwszej minuty. Pozwalanie na straty piłek pod własnym polem karnym zemściło się na Leeds.

Dobry wieczór. Wielki Olivier Giroud.

— Maciej Łuczak (@maciejluczak) December 5, 2020

Ale los odebrał też coś Chelsea. Przecież pamiętacie, jak długo czekała na debiut Hakima Ziyecha w barwach Chelsea. Dzisiaj Marokańczky nie dokończył meczu, a co więcej zszedł w 30. minucie. Zastąpić go musiał Pulisic, który też przecież powracał niedawno po wyleczonej kontuzji. W chwili, gdy Juergen Klopp szkaluje raz po raz trzy zmiany zamiast pięciu, takie urazy są dla Niemca wodą na młyn. Mówił przecież wprost, że przykładowy Gareth Southgate będzie miał do selekcji na EURO zbyt mało zawodników i nie będzie pola manewru. Każdy uraz przeciążeniowy już teraz stanie się tematem powracającym. Dziś na Stamford Bridge zabolało obie drużyny.

Ziyech injured is a big blow, regardless of how many quality options Lampard has. He quickly became the creative hub of this team #CFC

— Liam Twomey (@liam_twomey) December 5, 2020

Druga połowa? Cóż, Chelsea powoli, ale skutecznie zechciała przejąć na dobre przewagę. Czekała do sygnału czasowego, który pokazywał godzinę gry za nami. Najpierw próbował dwukrotnie Timo Werner, ale napotkał na barierę w postaci Mesliera. Piłkę nad bramką po strzale Havertza również musiał przenieść bramkarz "The Whites". Ale już przy kolejnej próbie, gdy do Kurta Zoumy wrzucił do niego Mason Mount nie mógł interweniować skutecznie. Stały fragment i Zouma równa się niebezpieczeństwo dla rywala.

Francuski obrońca został kolejnym już strzelcem gola w tym meczu. Zdecydowanie był Happy, tak jak jego literalne brzmienie jego drugiego imienia. Strzelił więcej goli w lidze niż Pierre-Emerick Aubameyang (4:2 jest na korzyść Zoumy). Ma tyle samo goli w lidze, co Sheffield United.

I love Kurt Zouma

— Jeremy Clarkson (@JeremyClarkson) December 5, 2020

Wydawać by się mogło, że teraz Timo Werner musi już też pójść w ślady swoich kolegów, ale jednak nie tym razem. Starał się Ben Chilwell, aby posłać podobną asystę do tej, którą otrzymał na początku spotkania Bamford.

Ale co zrobił Werner? Znów strzelił tak, aby obronił to Meslier. Nie mógł uwierzyć Niemiec w to, jak nieskuteczny jest. Nie wierzył też Frank Lampard, mimo tego, że ten wynik dawał tymczasowo pozycję lidera drużynie "The Blues". Dzisiaj mógł mieć hat-tricka, a skończyło się na pudłach w stylu gry w Stuttgarcie.

Jeśli mamy skupić się na tym, jak spisał się Mateusz Klich, to takim ukoronowaniem jego niezłego występu jest dobre podanie do Rodrigo Moreno, które mogło skończyć się trafieniem na 2:2, gdyby nie skuteczna interwencja defensywy Chelsea (dziś dobrze dysponowanej, choć Thiago Silva pod koniec meczu już walczył o to, aby przedwcześnie nie zejść z urazem).

Ostatecznie jednak Chelsea ma ważne zwycięstwo. Za styl dodatkowych punktów nie rozdamy piłkarzom Bielsy. Dali jeszcze sobie strzelić gola pod sam koniec meczu, kiedy Werner przynajmniej dołożył asystę. Trafił do siatki Christian Pulisic, dla którego był to pierwszy gol w tym sezonie Premier League, pierwszy gol po powrocie po kontuzji.

A wynik 3:1 był absolutnie zasłużony.

PULISIC MAKES IT THREE! ⚽️

🔵 3-1 🔴 [90'] #CHELEE pic.twitter.com/spYPVaRD8w

— Chelsea FC (@ChelseaFC) December 5, 2020

Autor

Rafał Majchrzak

RMnaTT