Hit Premier League zawiódł. Bezbramkowy remis na Anfield
Hit hitów, mecz przez wielkie "m", po prostu starcie lidera z wiceliderem Premier League. Liverpool podejmował Manchester United i zacieraliśmy ręce w oczekiwaniu na znakomite widowisko. Niestety takiego widowiska nie dostaliśmy i spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Liverpool - Manchester United 0:0
Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold, Henderson, Fabinho, Robertson - Thiago, Wijnaldum (89' Milner), Shaqiri (76' Jones) - Salah, Firmino (85' Origi), Mane
Manchester United: de Gea - Wan-Bissaka, Lindelof, Maguire, Shaw - McTominay, Fred - Rashford, Fernandes (89' Greenwood), Pogba - Martial (61' Cavani)
Problemy z obsadą środka obrony Liverpoolu nie mają końca. Dziś, swój drugi występ na tej pozycji zanotował Jordan Henderson. Fani "The Reds" z pewnością obawiali się występu swojego kapitana na stoperze. Oczywiście gospodarze musieli dzisiaj wygrać, bo niedawno stracili fotel lidera na rzecz właśnie Manchesteru. Od pierwszej minuty u zawodników Juergena Kloppa było widać ogromną determinację i chęć dążenia do zwycięstwa. W pierwszym kwadransie gospodarze mieli aż 70% posiadania piłki, ale nie umieli tego przełożyć na dobre okazje pod bramką Davida de Gei. Przyjezdni ograniczali się do szybki kontrataków, po których także nie działo się nic groźnego.
Cała pierwsza połowa wyglądała właśnie tak, jak początkowy kwadrans. Liverpool grał piłką, niby był już blisko bramki rywala, ale brakowało albo ostatniego podania, albo dobrego wykończenia. Bliżej bramki byli goście. Bardzo groźnie z rzutu wolnego uderzył Bruno Fernandes i piłka minęła bramkę o kilka centymetrów. Oczywiście w statystykach "The Reds" mieli ogromną przewagę, ale przez 45 minut oddali tylko jeden celny strzał. Tak strzelając nie da się ugrać dobrego wyniku. Zawodnicy z Manchesteru nieźle się bronili i czekali na swoje pojedyncze okazje po szybkich wypadach na połowę gospodarzy, czy też na jakiś stały fragment.
Ciekawie, choć... czy to jest dobry mecz? Liverpool z rombem w środku i tworzą sobie przewagę, Thiago bardzo aktywny, ale można odnieść wrażenie, że pod bramką brakuje im *jeszcze jednego* podania do lepszej okazji. United przewidywalnie, aż 7 spalonych, Bruno musi grać nisko.
— Michał Zachodny (@mzachodny) January 17, 2021
Po zmianie stron spotkanie nam się trochę otworzyło. Liverpool przeważał, ale nie aż tak jak w pierwszej części. Pod obiema bramkami też działo się więcej i można było odnieść wrażenie, że ta rywalizacja zwyczajnie potrzebuje bramki, a wtedy mogłoby wyglądać lepiej. Niestety ta bramka nie chciała paść. Blisko trafienia był chociażby Mohamed Salah. Najlepszą okazję do otworzenia wyniku miał jednak Bruno Fernandes. Tym razem Portugalczyk trafił w bramkę, ale świetnym refleksem popisał się Alisson Becker. Na tą szansę United, groźnym strzałem odpowiedział Thiago. W tym przypadku na posterunku był David de Gea.
Nie spodziewałem się, że Luke Shaw jeszcze kiedykolwiek wejdzie na taki poziom, jak w Southampton, a po przyjściu Tellesa i narodzinach dziecka ewidentnie go pogrzało z dobrą formą. Kozak
— Patryk Idasiak (@PatrykIdasiak) January 17, 2021
Ostatni kwadrans dał nam więcej emocji niż poprzednie 75 minut. W przeciągu kilkudziesięciu sekund Alisson musiał bronić dwa bardzo groźne strzały Pogby i Rashforda. W końcówce podopieczni Ole Gunnara Solskjaera zwietrzyli szansę na wywiezienie kompletu punktów z Anfield i dość często atakowali pole karne Liverpoolu. Gospodarze nie umieli wypracować sobie ani jednej dogodnej sytuacji i wraz z końcowym gwizdkiem oba zespoły podzieliły się punktami. Ten rezultat wydaje się być zasłużony, bo Liverpool był lepszy w pierwszej połowie, a Manchester United w drugiej.
Alisson pij ze mną kompot
— Dominik Klekowski (@DoKlekowski) January 17, 2021