Piłkarski swing czyli trójkącik pod koniec okienka
To zimowe okienko było bardzo ciekawe, jeśli weźmiemy pod uwagę poprzednie jego edycje z zeszłych sezonów. Zaczęło się z najwyższego możliwego "C". Liverpool kupił Virgila Van Dijka za zdecydowanie za dużo pieniędzy. Potem przez kilkanaście dni ciągnęła się saga z udziałem Alexisa Sancheza, który ostatecznie wylądował w Manchesterze United, choć to nie przeszkodziło mu w tym, by znowu przegrać z Tottenhamem. Okienko zakończyło się potrójną roszadą napastników z udziałem Chelsea, Arsenalu i Borussi. Każda z nich pozbyła się swojego wrzodu, a druga z radością przyjęła go na klatę. Kto będzie czerpał z tego trójkąciku największa przyjemność?
Zacznijmy od konkretów. Aubameyang, który zdaje się być najgłośniejszym nazwiskiem z całej trójki wylądował z Arsenalu za 50 milionów funtów. Giroud nie zmieniał miasta, a tylko dzielnice, kontraktując się z Chelsea, która zapłaciła za niego jedynie około 15 baniek w brytyjskiej walucie. Za to niechciany w The Blues Michy Batshuaiy został wypożyczony do Borussi, która musiała za tą możliwość wyłożyć raptem półtora miliona euro.
Żaden z napastników nie był chciany w klubie, który opuścił. Kwoty odstępnego były różne, tak samo jak piłkarze, za których płacono. Kto wyjdzie na całej tej machlojce najlepiej?
Wydawać by się mogło, że Arsenal, prawda? Otóż nie i ja wam powiem dlaczego. Aubameyang przyszedł za spore pieniądze, de facto największe w historii klubu. Jak zwykle w takich sytuacjach, presja jest ogromna. Kibice, eksperci, dziennikarze będą wytykać mu każdy zły kontakt z piłką, za to każdy dobry uznawać za normę, no bo przecież kosztował krocie. Niewielu jest piłkarzy, którzy umieją siebie tym zmotywować i pracować jeszcze ciężej. Poza tym, Gabończyk nigdy nie uchodził za tytana pracy. Bardziej można go określić mianem lesera, gwiazdora, a ostatnimi czasy nawet krętacza. Jeśli coś mu nie będzie wychodziło, prawdopodobnie strzeli focha. Nie daj Wengerze, że Lacazette będzie tym lepszym z duetu albo nawet wygryzie go z podstawowej jedenastki po jakimś czasie, a krnąbrny napastnik się wypnie.
Może w takim razie to Giroud i Chelsea są zwycięzcami tej transakcji? Jakby to powiedział Tadeusz Sznuk: "Raczej nie..." Bądźmy poważni, Conte wziął sobie drewnianego napastnika, który od czasu do czasu strzela bramkę przecudnej urody, a potem osiada na laurach i pajacuje. Włoch sprowadził Giroud tylko dlatego, że ten umie grać głową, zamiast rozejrzeć się za kimś, kto potrafi z nią grać.
Dlatego właśnie uważam, że to Borussia zrobiła najlepszy interes tej zimy. Po pierwsze pozbyli się upierdliwego gwiazdora, który na chwilę obecną i tak nie dorasta do pięt Lewandowskiemu. Po drugie, wyciągnęli młodego chłopaka, który idealnie pasuje do ich stylu gry, jest wszechstronny, potrafi piłką poklepać lub zejść na skrzydło. Poza tym, Batshuaiy jest szalenie skuteczny, co dla Conte było jednak mniej istotne niż wzrost i powierzchnia czoła. Belg ma w tym sezonie ledwie dwie bramki strzelone mniej niż Morata przy czym przebywał na boisku dwa razy mniej minut niż Hiszpan. Strzelał gola co 100 minut, podczas gdy Alvaro potrzebował do tego 167 z nich. W Dortmundzie mają widocznie inne priorytety niż w Londynie i dobrze na tym wyjdą. Kiedy da się Batshuaiyowi (powiedzmy, że tak się odmienia to chore nazwisko) zaufanie i dużo boiskowego czasu, to z gościa zrobi się napastnik światowego formatu. W Chelsea będą jeszcze po nim płakać jak po De Bruyne, chyba, że zmądrzeją i po okresie wypożyczenia nie pozwolą go kupić. Jeśli do tego czasu menedżerem wciąż będzie Conte, możemy o tym zapomnieć, a Włoch już powinien szykować dłoń, by za jakiś czas strzelić sobie nią prosto w czoło, karząc się za to, jak głupi był.