Fenomenalny Salah nie wystarczył. Hit Premier League na remis!

Angielskie rozgrywki mają to do siebie, że w wielu kolejkach mamy jakiś mecz, który możemy określić mianem hitu kolejki. A dzisiaj mieliśmy nawet mecz, który nawet można nazwać kandydatem do miana hitu sezonu. Liverpool podejmował Manchester City, ale to oczywiście nie było wszystko. 

Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ! 

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.

Spodziewaliśmy się wyrównanej rywalizacji, ale w pierwszej połowie takowej nie dostaliśmy. Na boisku dominowali goście z Manchesteru, a Liverpool nawet nie potrafił przebić się pod bramkę Edersona. Gospodarze w pierwszej połowie nie oddali nawet celnego strzału, czym z pewnością nie uszczęśliwili swoich kibiców, którzy bardzo licznie zjawili się na Anfield Road. Czekaliśmy na zdecydowanie lepsze spotkanie przede wszystkim ze strony gospodarzy, bo to głównie oni nie sprostali oczekiwaniom. Gracze City dali radę, ale "The Reds" niestety zagrali zdecydowanie poniżej oczekiwań.

Po zmianie stron nie mieliśmy już spokojnej gry, a istny rollercoaster. W nieco ponad 20 minut obejrzeliśmy aż 4 bramki, a głównym aktorem tego widowiska był Mohamed Salah. Najpierw Egipcjanin popisał się świetnym rajdem i wystawił piłkę jak na tacy Sadio Mane, a potem po kolejnym rajdzie sam atomowym uderzeniem umieścił piłkę w siatce.

Tylko, że pomiędzy tymi dwoma świetnymi akcjami egipskiego skrzydłowego bramkę na 1:1 zapakował Phil Foden. Potem gdy Salah trafił na 2:1 wydawało się, że „Obywatele” mają bardzo mało czasu na doprowadzenie do remisu. Ale w sumie co to za problem, skoro wystarczy jedna akcja? No i ta jedna wystarczyła. Wykończył ją Kevin De Bruyne i mieliśmy 2:2. Taki wynik utrzymał się do końcowego gwizdka.

Zanim przenieśliśmy się na Anfield rozegraliśmy jeszcze 3 spotkania, w których nie zabrakło niespodzianek. Największą sprawili zawodnicy Brentfordu, którzy pojechali na London Stadium na starcie z West Hamem. Mecz od samego początku układał się po myśli gości. Już w 20. minucie objęli prowadzenie za sprawą Bryana Mbeumo. I przez długi czas utrzymywał się taki rezultat, ale niedługo przed końcem wyrównał Jarrod Bowen. I gdy można było już odnieść wrażenie, że skończy się na remisie, a tu nagle w 94. minucie zwycięstwo Brentford dał Yoane Wissa. Cały mecz oczywiście rozegrał Łukasz Fabiański.

Kolejną wpadkę mają za sobą zawodnicy Leicester City. Zawodnicy prowadzeni przez Brendana Rodgersa w czwartek przegrali z Legią Warszawa, a dzisiaj zaledwie zremisowali z Crystal Palace. I to zremisowali mimo dwubramkowego prowadzenia. Jeszcze przed przerwą trafili Kelechi Iheanacho oraz Jamie Vardy. Jednak po zmianie stron zawodnikom Palace coś przeskoczyło w głowach i zdołali wyrównać. Michael Olise i Jeffrey Schlupp dali punkt swojemu zespołowi.

Na zakończenie poruszmy temat Tottenhamu, który akurat swoje zadanie wypełnił. Nie obyło się bez problemów, ale rywalem była Aston Villa, więc nie mogło być zbyt łatwo. Wynik otworzył Pierre-Emile Hojbjerg, a potem już strzelali tylko zawodnicy z Villa Park. Najpierw do dobrej bramki trafił Ollie Watkins, a potem do swojej piłkę wpakował Matt Targett. I ten samobój zadecydował o porażce Aston Villi w Londynie. Całe spotkanie w składzie przegranych rozegrał Matty Cash.

Autor

Jakub Duda

kuba_duda2