Koncert Liverpoolu, padaka United i szaleństwo w Birmingham
Dwa tygodnie przerwy i wreszcie wróciła najlepsza liga świata. I wbrew pozorom nie mówimy tu o polskiej Ekstraklasie, a o angielskiej Premier League. Było ciekawie, grali faworyci i praktycznie wszyscy wykonali swoje obowiązki.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Na początek dnia trafiliśmy do Watfordu, gdzie gospodarze podejmowali Liverpool. Oczywiście faworyt był jeden, ale „Szerszenie” już potrafiły pokazać „The Reds”, że umieją grać w piłkę. Dodatkowo na ławce trenerskiej gospodarzy debiutował dziś Claudio Ranieri. Włoch raczej nie będzie wspominał tego debiutu zbyt dobrze.
Bo od samego początku Liverpool narzucił swoje warunki i gnębił rywala kolejnymi atakami. Już w trzeciej minucie beniaminka napoczął Sadio Mane. 30 minut później po świetnej akcji kombinacyjnej pierwszy raz do siatki trafił Roberto Firmino. Trochę uprzedzę fakty i powiem, że potem Brazylijczyk zanotował jeszcze dwa trafienia, więc popisał się hat-trickiem. Liverpool wygrał 5:0, a jeszcze swoją bramkę dołożył Mohamed Salah. Ale jakie to było trafienie! Coś pięknego!
Jak Firmino strzela hat-tricka, to świat się wali.#WATLIV
— Dominik Stachowiak (@D__Stachowiak) October 16, 2021
Hitem soboty było starcie Leicester City z Manchesterem United. Mecz odbywał się na King Power Stadium i stał pod znakiem pięknych trafień. Najpierw znakomitym uderzeniem popisał się Mason Greenwood, a na tego gola niesamowicie precyzyjnym strzałem odpowiedział Youri Tielemans. Nie można jednoznacznie ocenić, który gol był ładniejszy. A to wszystko działo się jeszcze przed przerwą.
Po zmianie stron nie mieliśmy już aż tak wyrównanego starcia. To zawodnicy z Leicester przeważali i to oni w pełni zasłużenie objęli prowadzenie. Na 2:1 trafił Caglar Soyuncu, ale to był zaledwie początek szalonej końcówki. Chwilę po tym trafieniu wyrównał Marcus Rashford, a kilkadziesiąt sekund później Jamie Vardy znowu dał prowadzenie swojej drużynie. W doliczonym czasie Patson Daka trafił na 4:2 i było po balu.
Niebywałe ile miejsca i czasu na reakcję miał Daka. Obrona Manchesteru United to dziś kryminał.
— Radosław Laudański (@radek_laudanski) October 16, 2021
Trzeba jednak pochwalić "Lisy", bo w drugiej połowie pokazali grę na bardzo dużej intensywności, z którą rywal totalnie nie mógł sobie poradzić. Zmiany Brendana dziś znakomite.
Swoje spotkanie wygrał Manchester City, ale nie będziemy się zbytnio rozwodzić nad starciem „Obywateli” z Burnley. Podopieczni Pepa Guardioli wygrali 2:0, a trafieniami popisali się Bernardo Silva oraz Kevin De Bruyne. Polskie starcie mieliśmy w Southampton. Tam „Święci” podejmowali Leeds United. W zespole gospodarzy oczywiście grał Jan Bednarek, a po drugiej stronie barykady był Mateusz Klich. Wygrał zespół stopera reprezentacji Polski. Jedyną bramkę w tym meczu zdobył Armando Broja.
Istnie szalony mecz został rozegrany na oczach selekcjonera reprezentacji Polski, Paulo Sousy. Portugalczyk był na meczu Aston Villi z Wolverhampton, aby oglądać Matty’ego Casha. Cash rozegrał 79 minut i do momentu jego zejścia wszystko wyglądało dobrze dla jego zespołu. Prowadzili 2:0 i nic nie zanosiło kataklizmu, jaki pojawił się w końcówce. Od 80. minuty „Wilki” zapakowały trzy bramki, w tym ostatnią w 94. minucie. Przypadek, że takie rzeczy wydarzyły się po zejściu Casha?
Matty Cash zszedł z boiska i Aston Villa przegrała wygrany mecz. 😬 pic.twitter.com/N1l4anQWlo
— Tomek Hatta (@Fyordung) October 16, 2021
84 minuty w meczu Norwich z Brighton rozegrał Jakub Moder, ale było to spotkanie bez większej historii. Skończyło się na bezbramkowym remisie. Natomiast Przemysław Płacheta nawet nie usiadł na ławce rezerwowych. Sobotnie granie kończyliśmy starciem Brentford z Chelsea. Spodziewaliśmy się zaciętego starcia i takie też faktycznie dostaliśmy. Skończyło się na zwycięstwie "The Blues" 1:0, a bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Ben Chilwell.