Głośni sąsiedzi uciszeni
Choć teoretycznie koniec obecnego sezonu Premier League mamy przewidziany na 13 maja, najważniejsze rozstrzygnięcie możemy poznać już dziś. Manchester City ma już bowiem mistrzostwo an wyciągnięcie ręku, dokładniej rzecz ujmując, ręki długości jednego zwycięstwa. Obywatele potrzebują zaledwie trzech punktów, by na sześć kolejek przed końcem rozstrzygnąć Premier League. Przekorny los sprawił, że osiągnięcie tego niewątpliwego sukcesu będzie możliwe, jeśli The Citizens pokonają swoich rywali zza miedzy. Przyjeżdżający na The Etihad Manchester United dobrze wie, że ewentualna wygrana, to tylko odwlekanie nieuniknionego. Niemniej jednak nie zamierzali oni kłaść się przed swoimi rywalami i dać im zwyciężyć.
Takie przynajmniej były założenia. Jednakże gra piłkarzy wyglądała tak, jak gdyby naprawdę chcieli się podłożyć. Powiedzieć, że Czerwone Diabły były bezsilne, to jak powiedzieć, że Kevin de Bruyne jest lekko ryży. Obywatele od początku dyktowali tempo gry i wszelkie zasady na boisku. Pierwsza bramka padła po rzucie rożnym. Strzelił ją, któż by inny, Vincent Kompany. Chwilę potem do listy strzelców, po kapitalnej akcji i jeszcze lepszym zwodzie, dopisał się Ilkay Gundogan. Dwukrotnie prowadzenie mógł podwyższyć Raheem Sterling, ale Anglik był dziś równie celny co moździerz.
Kiedyś mówiło się, że Alex Ferguson stosował w szatni popularną suszarkę, aby zmotywować swoich piłkarzy. W takim razie Mourinho musiał użyć jakiejś dmuchawy. Po przerwie ujrzeliśmy bowiem zupełnie inny Manchester United. Czerwone Diabły zaczęły grać jak równy z równym z Obywatelami. Mało tego, w przeciągu dwóch minut strzeliły dwie bramki i wyrównały stan gry. Pierwszą bramkę strzelił Pogba, bo akcji, w której kunsztem wykazał się Herrera. Hiszpan zgrał piłkę między dwóch obrońców, w tempo, z pierwszej piłki i do tego klatką piersiową przez co Francuz miał sytuację sam na sam, której nie mógł zmarnować. Chwilę później Pogba wyrównał stan gry po genialny dośrodkowaniu Sancheza. Po tych dwóch golach mecz trochę się uspokoił, ale Manchester City był wyraźnie spanikowany. Prowadzenie Diabłom dał Smalling, który zgubił krycie w polu karnym i wykorzystał genialną wrzutkę Alexisa z rzutu wolnego. Od tego momentu mecz zrobił się bardzo intensywny i nerwowy. Według niektórych Obywatele powinni zostać nagrodzeni rzutem karnym, ale sędzia słusznie go nie podyktował. Young trafił w piłkę, a impet z jakim sunął po murawie, sprawił, ze jego stopa odbiła się od futbolówki i dodatkowo zahaczyła nogę Aguero. Faulu jednak nie było. Później City miało jeszcze dwie świetne okazje, ale raz United zostało uratowane prze De Geę, a potem przez słupek.
Nie przypominam sobie, żebym w tym sezonie widział mecz, w którym mielibyśmy do czynienia z tak różnymi połowami. W pierwszej Manchester City prowadził 2-0, choć powinien wygrywać przynajmniej czterema czy pięcioma bramkami. Wydawało się, że nic nie może uratować Czerwonych Diabłów, ale jak się okazało, te potrafiły wybawić się same. Pokazały niespotykaną u nich od dawna zawziętość. Na wysokości zadania w końcu stanęli również Pogba z Sanchezem. Szkoda, że City ma już taką przewagę nad United, bo mielibyśmy jeszcze bardzo ciekawą końcówkę sezonu. W zaistniałej sytuacji Obywatele zapewnią sobie mistrzostwo za dwa tygodnie w spotkaniu ze Swansea. United zagrało wspaniałą drugą połowę, ale trzeba pamiętać, że ligę wygrywa się siedziemdziesięcioma sześcioma takimi połowami, a nie ledwie jedną.