Co dalej z Wengerem?
Arsene Wenger to ewenement. Zawsze spokojny, ułożony, niektóre dziewczyny powiedziałyby, że ciepła klucha, a tymczasem jak już raz coś zrobi, to mówi się tylko o nim przez najbliższą dobę albo i dłużej. Mało tego, Wenger nie musiał pokazywać tyłka na Trafalgar Square czy opluwać sędziego. Obyło się bez kontrowersji, a medialny szum wywołał wokół siebie zwyczajnym wypowiedzeniem z pracy. O jego odejściu pisały wczoraj wszystkie portale. Kiedy już poinformowały swoich czytelników o tym, zaczęły się zastanawiać, kto go zastąpi. Na ten temat i ja nie odmówiłem sobie napisać tego felietonu. Jednak dopiero dzisiaj wszyscy wpadli na to, że przecież Wenger nie odszedł od nas na zawsze, tylko rozstał się z Arsenalem, a to oznacza, że poprowadzi jeszcze jakiś zespół. Choć z Francuza ostatnio głównie się śmiano, jak przyszło co do czego, po jego usługi ustawiła się kolejka chętnych.
Tak przynajmniej twierdzi The Telegraph, które sugeruje, że Wenger będzie miał problem opędzić się od potencjalnych chętnych. Kto wchodzi w grę? Podobno Everton chciałby zastąpić Sama Allardyce'a Francuzem, ale nie wydaje mi się, by Arsene w to poszedł. Po pierwsze, to zdecydowane obniżenie lotów, a po drugie, Wenger jest takim człowiekiem, po którym spodziewałbym się honorowego odejścia z Wielkiej Brytanii, by nie konkurować ze swoim ukochanym klubem.
To właśnie sprawia, że bardziej prawdopodobna jest druga opcja, czyli AS Monaco. Wenger pracował w klubie z Księstwa za czasów swojej trenerskiej młodości, na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Poza tym, polityka transferowa, która preferuje Monaco, bardzo odpowiadałaby Francuzowi. Stawia się tam głównie na młodzież i nie szczędzi na nią pieniędzy. Wenger jest przecież dobrze znany z tego, że lubi grać "dzieciakami", a tam nikt by mu nie zrzędził, że tak robi, nawet by na to nalegano.
Oczywiście, nie możemy też odrzucać innych opcji, jak i tej moim zdaniem najbardziej prawdopodobnej, czyli przerwy. Menedżerowie lubią zrobić sobie rok odpoczynku po stresujących kilku sezonach w klubie, jak chociażby Guardiola czy Luis Enrique. Co dopiero powiedzieć o dwudziestu dwóch latach? Myślę, że takie wakacje świetnie zrobiłyby Francuzowi, który odetchnąłby od mediów i całego zgiełku i w tym czasie nabrał nowych pomysłów na budowę swojej przyszłej drużyny. Mam też nadzieję, że ta przerwa potrwa co najwyżej sezon, w końcu ktoś we Francji też musi być czwarty, prawda?