Can zdecydował
Saga transferowa Emre Cana może nie jest tak ekscytująca, jak te z udziałem Antoine'a Griezmanna czy Roberta Lewandowskiego, ale jest nie mniej krótka. Niemca łączy się bowiem z Juventusem już od dobrych kilku miesięcy, a konkretów brakowało przez długi czas, zupełnie tak, jak w przypadku tych dwóch wyżej wymienionych panów. Can niby chciał, Juventus też, ale jakoś żadne się nie mogło zebrać w sobie, niczym para gimnazjalistów na dyskotece szkolnej. Czy tam ośmioklasistów, bo gimbazy już przecież nie ma. Mniejsza o to, chodzi o przesłanie. Zawodnik z klubem szczypali się namiętnie, ale wydaje się, że w końcu to szczeniackie uczucie przerodzi się w coś poważnego. Juventus dał bowiem trochę na wstrzymanie, nawet okazał zainteresowanie Mousą Dembele, przez co Can stał się zazdrosny i odezwał się sam.
Jak podaje La Gazetta dello Sport, Niemiec podjął ostateczną decyzję i zgodził się na transfer. Już w zasadzie od jakiegoś czasu było niemalże pewne, że Can odejdzie, ponieważ nie prolongował umowy, która wygasa mu za dwa miesiące. Kwestią pozostawał jedynie kierunek transferu, który już się wyjaśnił. Koniec kontraktu Niemca jest oczywiście równoznaczny z tym, że Juventus po raz kolejny pozyska świetnego piłkarza kompletnie za darmo. To genialny ruch ze strony Bianconerich. Biorąc pod uwagę wartość rynkową piłkarza, zaoszczędzają na nim jakieś 30 milionów, a kto wie czy Liverpool nie zażyczyłby sobie większej sumki po udanym w wykonaniu pomocnika Mundialu.
Can będzie niemałym wzmocnieniem Starej Damy. Co prawda Bianconeri nie mogą narzekać na niedobór klasowych pomocników, bo przecież maja Khedirę, Pjanicia i Matuidiego, ale Niemiec dodatkowo jeszcze wzbogaci tę linię. Prawdopodobnie tez wedrze się do pierwszego składu kosztem któregoś ze swoim starszych kolegów. Jego potencjał trudno bowiem usadzić na ławce. Can potrafi tak samo dobrze rozerwać na strzępy atak rywala, jak strzelić gola przewrotką. Nie obce jest mu też dogrywanie i asystowanie. Stara Dama na pewno będzie miała pożytek z tego młodego kawalera.