Liverpool pomoże katalońskiemu niewypałowi?
Liverpool był w tym sezonie Premier League najbardziej skrajną z drużyn. Posiadali atak, który w większości spotkań był w stanie rozszarpać obronę rywala na strzępy, nieważne kim byłby przeciwnik. Salah do spółki z Mane i Firmino robili taką bardachę w szeregach defensywnych rywala, że momentami aż żal było patrzeć na biednych oponentów. Z drugiej strony, kompletnie nie dbali o swoje tyły, sugerując się powiedzeniem: "Najlepszą obroną jest atak." Tym samym The Reds niejednokrotnie kompromitowali się w defensywie, często tracąc przez to ważne punkty, które na tym etapie rozgrywek mogłyby im już zapewnić spokojny awans do Ligi Mistrzów. Ten sezon jest idealnym przykładem na to, że nie da się wygrać ligi posiadając jedynie jedną wyśmienitą formację. W Liverpoolu chyba już wyciągnęli należyte wnioski ponieważ dochodzi do nas coraz więcej plotek, o tym, że interesują się konkretnymi obrońcami. Jeden z nich gra obecnie w Barcelonie.
Mam tu oczywiście na myśli Yerryego Minę. W jednym z hiszpańskich programów piłkarskich, w których nikt nie wychodzi się wyrzygać w między czasie, El Chiringuito ogłoszono, że Liverpool jest zainteresowany Kolumbijczykiem. Oczywiście, mowa tu tylko o wypożyczeniu, Blaugrana nie sprzedawałaby faceta, którego kupiła ledwie pół roku temu. Chęć oddania go jednak tymczasowo nie jest żadną niespodzianką, ponieważ nie jest tajemnicą, że Mina nie do końca sprawdza się i potrzeba mu ogrania w Europie. Wstępnie mówiło się o innych hiszpańskich drużynach z środka tabeli, ale Liverpool może się okazać dla Kolumbijczyka najciekawszą z opcji.
Trzeba się jednak zastanowić, czy jest to dobry wybór dla Barcelony. Styl gry w Hiszpanii drastycznie różni się od tego na Wyspach. W Katalonii Mina musi więcej operować piłką i być bardziej świadomy tego, co robi. Powinien więc ogrywać się gdzieś, gdzie będą panowały te same zasady, ale nie będzie na nim ciążyła taka presja. Odejście do Anglii będzie się wiązało ze zmianą stylu, a przecież nie na tym polegać ma wdrażanie Kolumbijczyka do drużyny. Nie ma wątpliwości, że w Premier League byłoby mu łatwiej bo mógłby więcej polegać na swojej fizyczności, ale nie tędy droga. Trasa do Barcelony przez Liverpool to z pewnością nie jest ścieżka na skróty.