Forsberg coraz bliżej Arsenalu
Nie ma się co oszukiwać, nikt w północnej części Londynu nie planował, że Arsenal skończy sezon na szóstej pozycji. Kanonierzy, pomimo tego, że rok wcześniej finiszowali na piątej lokacie, nie stracili swoich ambicji i w minionych już rozgrywkach chcieli wrócić do czołówki. To jednak się nie udało, a rywalizację z nimi nawiązywał nie Manchester City czy Liverpool, tylko Burnley. Wniosek jest prosty. W klubie nie dzieje się dobrze. Pierwszą kardynalną zmianą było pożegnanie się z Arsenem Wengerem. Francuza zastąpił Unai Emery, który dostał trudne zadanie odbudowania ekipy z Londynu. Hiszpan zamierza oczywiście zmienić nieco styl gry, wprowadzając swoją wizję, do czego potrzebuje nowych piłkarzy. Wczoraj pisałem o tym, że chce on wzmocnić środek pola Dennisem Praetem. Belg może się jednak nie okazać jedynym nowym pomocnikiem.
Według szwedzkich mediów, a konkretnie Expressen, Kanonierzy są poważnie zainteresowani Emilem Forsbergiem. Źródło podaje, że Arsenal jest gotów zaoferować za pomocnika aż 50 milionów funtów. To bardzo korzystna oferta dla Byków, biorąc pod uwagę, że Transfermarkt wycenia Szweda na jedyne 25 milionów euro. Niemcy trzy lata temu zapłacili za Forsberga niecałe 4 bańki, więc nietrudno policzyć, że gdyby udało im sprzedać swojego gwiazdora zarobiliby na nim prawie piętnastokrotnie.
Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, że Forsberg pod koniec sezonu wrzucił na swojego Twittera tajemniczy wpis o treści: "Dziękuję za wszystko." Większość fanów i ekspertów odebrała tę wiadomość dość jednoznacznie i stwierdziła, że Szwed najzwyczajniej żegna się z Lipskiem, ponieważ jest już pewien swojego odejścia.
Nawet jeśli jest, to trudno mi uwierzyć, że Arsenal zapłaci za niego takie pieniądze. Kanonierzy znajdują się obecnie w sytuacji, w której nie mogą pozwolić sobie na przepłacanie za zawodników. Media podawały nawet, ze Emery dostanie na wszystkie transfery jedynie 50 milionów funtów. Ta sumka jest z pewnością przesadzona, niemniej jednak nie jest ona w rzeczywistości o tyle większa, by Hiszpan mógł kupować sobie co najwyżej dobrych piłkarzy za takie ceny. Transfer może więc być na rzeczy, ale kwota z pewnością będzie musiała spaść, by doszedł on do skutku.