Krychowiak może wrócić do Anglii?
Trwa już Mundial, Polacy lada dzień grają swój pierwszy mecz z Senegalem, więc absolutnie nie ma sensu wypominać komukolwiek czegokolwiek. Choć trzeba przyznać, że Ronaldo odpalił, kiedy dostał kilka baniek grzywny i dwa lata w zawieszeniu. Niemniej jednak, nie sądzę, by próbowanie tego samego na naszych piłkarzach miało sens. Dlatego nie zamierzam wypominać Krychowiakowi jego ostatnich dwóch lat, powiem jedynie, że mogły pójść bardziej po jego myśli. Całe szczęście nie odbiły się one na formie reprezentacyjnej, ponieważ Grzesiek w meczach towarzyskich prezentował się nadzwyczaj dobrze. Te dwa mizerne lata miały się skończyć, a po Mundialu Krychowiak miał sobie znaleźć nowy klub. Typowano powrót do Sevilli, ale jak się okazuje, nasz rodak może znów wrócić do nieco mniej korzystnej atmosferycznie Anglii.
Jak podaje Daily Mirror, Polakiem zainteresowane jest Fulham. Obecny beniaminek nie zamierza szybko żegnać się z Premier League, dlatego szuka wzmocnień. Tym razem Grzesiek nie miałby być już wypożyczanym, gdyż mowa tu o transferze definitywnym. Ile The Cottagers musieliby zapłacić za Polaka? Brytyjskie media nie podają konkretnej kwoty, ale jakiś czas temu L"Equipe poinformowało, że PSG wstępnie wyceniło Krychowiaka na 15 milionów euro. Należałoby się spodziewać, że Fulham gdzieś tyle będzie musiało zapłacić. To nie mała kwota jak na beniaminka, ale dzięki pieniądzom z praw telewizyjnych jak najbardziej osiągalna.
Warto nadmienić, że Polak wcale nie musi godzić się na transfer. W mediach przejawiały się informacje, według których Krychowiak chce walczyć o skład i przekonać do siebie Thomasa Tuchela. Niemiec nie skreślił go bowiem na starcie i planuje dać mu szansę. Nie ma się co dziwić, że nasz rodak ma takie plany. W PSG czekają na niego większe pieniądze i Liga Mistrzów. Jeśli jednak miałoby się okazać, że Paryż oznaczałby dla niego kolejny sezon bez gry, to Polak powinien go opuścić bez względu na pensję i rozgrywki. Mam jednak pewne przeczucie, że po Mundialu to inni będą musieli się martwić o jego usługi, a nie on o pracodawcę.