Mokry sen Liverpoolczyków o Dybali
Plotki transferowe możemy podzielić pod względem wiarygodności na kilka podgrup. Niektóre są bardzo prawdopodobne, bo nie dość, że wypływają z rzetelnych źródeł, to jeszcze połączenie konkretnego piłkarza z danym klubem wydaje się racjonalne. Inne są mniej wiarygodne z różnych przyczyn, ale są też takie, które są kompletnie bez pokrycia i prawdopodobnie zostały wymyślone przez kogoś kto siedzi w ciemniej piwnicy. Taka właśnie informacja obiegła angielskie media piłkarskie i aż się dziwie, że ktokolwiek jest w stanie w to uwierzyć.
Niektóre portale twierdzą bowiem, że transfer Ronaldo do Juventusu, który notabene sam w sobie nie jest niczym pewnym, ma implikować przejście Paolo Dybali do Liverpoolu. Potrzebuję chwili zastanowienia, żeby przemyśleć, od czego zacząć wyjaśnienia na temat bezsensowności tej plotki. No dobra, już chyba wiem.
Po pierwsze, dlaczego przyjście Ronaldo, który jest skrzydłowym, miałoby w jakikolwiek sposób negować obecność Dybali w składzie? Nie będą rywalizować o tę samą pozycję, ani przeszkadzać sobie na boisku. Wręcz przeciwnie, obaj doskonale by się uzupełniali i każdy trener, może po Sampaolim chciałbym mieć ich jednocześnie na murawie.
Po drugie, transfer do Liverpoolu byłby dla Dybali krokiem wstecz. To chłopak, który ma umiejętności i ambicje na Złotą Piłkę, a nie zdobędzie jej, kiedy będzie kopany po piszczelach w Liverpoolu. Jeśli Argentyńczyk ma już gdzieś odchodzić to najpewniej do Realu albo Barcelony, nie do Liverpoolu.
Poza tym, to kompletnie nie jest piłkarz, który nadawałby się na grę w Anglii. Obawiam się, że skończyłby tak jak Di Maria w United. Strzeliłby ze dwa ładne gole, ale na więcej nie pozwoliliby mu fizycznie grający defensorzy. W takich warunkach mógłby oświecić nas może połową swojego potencjału, a po co komu taki piłkarz?
Ja rozumiem, że The Reds się zbroją i zrobili już fajne transfery, ale nie możemy wychodzić z założenia, że nagle wykupią wszystkich. Powinniśmy znać w tym umiar, ale jak patrzę na Anglików, którzy autentycznie wierzą, że "futbol wraca do domu", to przestaje się dziwić, że liczą na takie transfery.