Powrót Payeta marnotrawnego?
Francuzom właśnie udało się awansować do półfinału Mistrzostw Świata i dokonali tego bez Payeta w składzie. Wspominam o tym dlatego, że powołania do kadry Didiera Deschampsa wywołały w jego kraju wiele kontrowersji. Dlaczego nie pojechał Laporte albo Rabiot? Gdzie jest Lacazette? Takich pytań nie zadawano w kontekście Payeta, ponieważ nie załapał się on do kadry ze względu na kontuzję. W meczu finałowym Ligi Europy doznał urazu, który wyeliminował go z ewentualnego Mundialu. Oczywiście, nie ma gwarancji, że zostałby zaproszony do kadry, ale jego szanse były wysokie. W związku z tym, że nie brał udziału w zgrupowaniu miał dużo czasu, by zastanawiać się nad swoją przyszłością. Choć do Marsylii dołączył dopiero półtora roku temu, nie wykluczano jego odejścia już tego lata. Proponowano wiele kierunków, poza jednym, który jak się okazuje jest jednak najbardziej prawdopodobnym.
The Guardian donosi bowiem, że agent piłkarza skontaktował się z West Hamem w sprawie powrotu Payeta do Premier League. Dlaczego ten kierunek wydawał się wręcz niewiarygodny? Dla niewtajemniczonych wyjaśniam. Francuz przechodził do Olimpijczykó właśnie do ekipy Młotów. Mało tego, działo się to w bardzo napiętej atmosferze, ponieważ Payet wręcz siłą wymusił swój transfer, choć miał podpisany nowy, lukratywny kontrakt. Francuz buntował się, nie chciał grać i trenować, czym nie pozostawił Londyńczykom żadnej innej możliwości. Swoją decyzję argumentował wtedy ogromnym niezadowoleniem rodziny z życia w Londynie.
To co, teraz nagle Londyn wrócił do łask? Dzieci podrosły o te półtora roku i już im nie przeszkadzają brytyjscy rówieśnicy czy może na południu Francji jest za ciepło i za słonecznie? Bardzo słabe zachowanie ze strony zarówno agenta, jak i piłkarza, że mają czelność wyrażać chęć powrotu. Żeby tego było mało, West Ham powinien ich teraz wyśmiać i odwiesić słuchawkę, a podobno bardzo chętnie wszedł w negocjacje. Menedżer jest w końcu inny, być może teraz Payetowi będzie dobrze. No, ale przecież wtedy problemem nie był Slaven Bilić, a miasto, więc coś tu nie gra.
Jeśli West Ham faktycznie dogada się z Payetem, to powinien dostać transferową Nagrodę Darwina. Nie dość, że kupi go drożej, niż sprzedał półtora roku wcześniej, bo przecież Maryslia będzie chciała na nim zarobić, to jeszcze wpakuje się w toksyczny związek, który nie będzie mógł zakończyć się dobrze. Jaki stoi za tym proces myślowy, o ile jakikolwiek?