Batshuayi pójdzie dorgą Lukaku?
Na powrót Premier League czekam z kilku powodów. Po pierwsze, jest to jedna z najbardziej wyrównanych lig na świecie, a spośród tych czołowych, najbardziej wyrównana. Po drugie, w końcu występuje w niej mój ulubiony klub. Po trzecie, Michy Batshuayi. Czy ktoś nie uwielbia przesympatycznego Belga? Michy jest nie tylko naprawdę dobrym zawodnikiem, ale też pierwszorzędnym śmieszkiem i świetnym gościem. Po prostu nie da się go nie lubić. W zasadzie jest jedna osoba, której nie podszedł i chodzi mi o Antonio Conte. Włoch nie mógł darzyć, go sympatią, bo Batshuayi po prostu za słabo grał dla niego głową i był za mało drewniany. Niemniej jednak wszyscy życzymy mu wielu występów w nadchodzącym sezonie.
Z tymi w Chelsea znów może być ciężko. Maurizio Sarri prawdopodobnie nie ma takich klapek na oczach jak Conte, ale też raczej będzie skłaniał się ku opcjom, które sam sobie wymyślił, aniżeli ku tym, które są na miejscu. Niewykluczone więc, że Batshuayi będzie musiał opuścić Stamford Bridge, by móc grać regularnie. The Blues nie zamierzają go jednak sprzedawać, w końcu sporo w niego zainwestowali. W grę wchodzi wypożyczenie do Evertonu, a tak przynajmniej donosi Daily Mirror. Podobno Marco Silva bardzo chce mieć go w swoich szeregach i mógłby mu zapewnić pierwszy skład, a nie sporadyczne występy, które czekałyby go w Chelsea. Nie wykluczone jednak, że The Toffees zdecydują się na przekonania The Blues do umieszczenia opcji pierwokupu w umowie wypożyczenia. Brzmi znajomo?
Bliźniacza sytuacja miała miejsce kilka lat temu w przypadku Lukaku. Młody Belg nie mógł znaleźć dla siebie miejsca w Londynie, więc wypożyczono go do Evertonu. Tam grał świetnie, w związku z czym zdecydowano się go zakupić. W efekcie stał się najlepszym ligowym strzelcem w historii klubu, a później odszedł za gruby hajs do Manchesteru United. Czy Batshuayia czeka podobny los? Wiele wskazuje na to, że tak. Popularny Batman już na wygnaniu w Borussii Dortmund pokazał nam, że potrafi grać świetnie i niezwykle skutecznie, jeśli tylko obdarzy się go odpowiednim zaufaniem. Takie na pewno dostałby w Evertonie. Wtedy z pewnością byłby w stanie częściej trafiać piłką do siatki niż we własną twarz, uprzednio odbiwszy ją od słupka.