Zaha jednak zostanie w Londynie?

Wilfired Zaha to człowiek posiadający dwa zawody. Wszyscy znamy go jako piłkarza, ale mało kto wie, czym jest jego druga specjalizacja. Iworyjczyk również jest w niej bardzo dobry. Skrzydłowy jest półetatowym cudotwórcą. Tak, dobrze czytacie. Jak inaczej nazwać faceta, którego występy wystrzeliwują piekielnie niskie morale zespołu w kosmos tak, że ten nagle zaczyna wygrywać? Pierwsze 7 spotkań minionego sezonu to dla Crystal Palace same porażki. Potem nieoczekiwanie wygrali oni z Chelsea, dzięki temu, co na boisku wyczyniał Zaha. Potem forma zaczęła się poprawiać, aż w końcu ustabilizowała się i Orły pewnie utrzymały się w lidze. Na początku września ubiegłego roku jeszcze nikt by ich o to nie posądzał. Nie możemy się więc dziwić, że Zaha jest pożądany przez dużo większe kluby.

Już zimą zgłosiła się po niego Chelsea. W końcu The Blues na własnej skórze odczuli, jak to jest, kiedy się z nim rywalizuje, więc nie można się dziwić, że chcieli go mieć we własnych szeregach, a nie cudzych. Temat trochę się ciągnął, ale ostatecznie przygasł. Potem do akcji wkroczył Tottenham. W pewnym momencie wydawało się, że Iworyjczyk wybierze już zespół Mauricio Pochettino, bo odmówił Orłom nowego kontraktu, który przecież wiązał się z bardzo lukratywną ofertą. Wtedy do akcji wkroczyła Borussia Dortmund. Ten dość egzotyczny kierunek miał przekonać Zahę, ponieważ ten już raz nie poradził sobie na angielskim szczycie. Co innego miało być w Niemczech. Problem w tym, że kartą przetargową w tamtej transakcji miał być Andre Schurrle, a ten wybrał ostatecznie inny londyński klub, Fulham. Okienko na Wyspach zamyka się za kilka dni, dlatego mogliśmy śmiało sądzić, że jest już po ptakach i Zaha zostanie w Crystal Palace. Wtedy zgłosił się po niego stary znajomy.

Daily Mail twierdzi, że na finiszu okresu transferowego o Iworyjczyka powalczy jeszcze raz Chelsea. Źródło nie podaje, jaką kwotą mieliby oni przekonać włodarzy Crystal Palace, by ci zgodzili się na ostatnią chwilę oddać swojego najlepszego piłkarza. Pewnym jest, że to nie może być błaha sumka. Możemy przypuszczać, że skrzydłowy będzie kosztował grubo ponad 30 milionów funtów, być może pojawi się nawet 4 z przodu. Jeśli tak, na miejscu Sarriego zrezygnowałbym, bo nie ma sensu sprowadzać go za taki hajs, tym bardziej, że są poważne przesłanki ku temu, że po raz kolejny nie poradzi sobie na szczycie.

Autor

Michał Fitz

michafitz