Chelsea pozbędzie się dotychczasowego kapitana?
Nie od dziś wiadomo, że Roman Abramowicz nie ma skrupułów, jeśli chodzi o transfery. Jeśli kogoś chce, to po prostu wykłada na niego pieniądze i dany piłkarz pojawia się na Stamford Bridge. Jeśli zaś ktoś nie pasuje jemu lub trenerowi, któremu na tę chwilę zaufał, Rosjanina nie obchodzi status w zespole owego piłkarza czy jego zarobki. Jeśli jest niepotrzebny, to odejdzie. Właśnie taki bezwzględny los może już niedługo spotkać Gary'ego Cahilla. Anglik w zeszłym sezonie był jeszcze kapitanem Chelsea, ale słaba dyspozycja w obronie The Blues i brak awansu do Ligi Mistrzów sprawiły, że spadła na niego fala krytyki. Maurizio Sarri najwidoczniej również uważa, że to w sporej mierze wina Cahilla, dlatego dał jasny sygnał, że należy się go pozbyć.
O jego ewentualnym odejściu mówiło się już jakiś czas temu. Wtedy Cahilla łączono z Liverpoolem. Klopp miał mieć przeciwne zdanie do włodarzy Chelsea i uważać, że defensor wciąż może być wartościową częścią zespołu bijącego się o Mistrzostwo Anglii. Poza tym, The Reds potrzebowali kogoś, kto uzupełni braki w obronie. Do transferu jednak nie doszło, prawdopodobnie dlatego, że Chelsea nie chciała oddawać swojego kapitana do bezpośredniego rywala.
Na pewien czas sprawa ucichła, ale teraz znów zrobiła się aktualna, a to za sprawą informacji przychodzących z Turcji. Tamtejsze media twierdzą bowiem, że Cahillem zainteresowało się Galatasaray. Podobno ustalono już nawet wszelkie szczegóły tej transakcji, a sam zawodnik jest również dogadany z klubem. Fotomac donosi, że oficjalnego potwierdzenia i prezentacji możemy spodziewać się w przeciągu kilkudziesięciu najbliższych godzin. Nie wiemy natomiast, ile miałby kosztować Anglik, choć nie należy wykluczać, że po prostu rozwiąże swój kontrakt z klubem.
To na pewno lepszy pomysł na transfer niż odejście do jakiegoś angielskiego średniaka. Galatasaray jest bowiem Mistrzem Turcji i zagra w Lidze Mistrzów, czego z kolei nie można powiedzieć o Chelsea. Cahill nie tylko odszedłby do klubu, w którym go chcą, ale również mógłby zagrać na nosie swoim byłym pracodawcom, występując w rozgrywkach, do których oni nie mają wstępu.