Arsenal nie wpuścił Joachima Löwa
Do nietypowej sytuacji doszło ostatnio w Londynie. Joachim Löw, selekcjoner reprezentacji Niemiec, przyjechał do ośrodka treningowego Arsenalu, żeby pogadać z Mesutem Özilem, który zrezygnował z gry w drużynie narodowej i z którym ani "Jogi", ani DFB (niemiecki ZPN) nie mają ma żadnego kontaktu. Plan był ambitny, ale nie przewidzieli jednego - że Arsenal ich nie wpuści.
Löw i Oliver Bierhoff, czyli kierownik zespołu, byli w Londynie z okazji tej śmiesznej gali FIFA The Best, która nie wnosi absolutnie nic do życia kogokolwiek. Wpadli na ambitny pomysł, że skoro między DFB, a Özilem jest pewien spór, to postarają się załagodzić go przez bezpośrednie spotkanie i wyjaśnienie pewnych spraw twarzą w twarz. Tym bardziej że z rozgrywającym nie ma żadnego kontaktu, nie odbiera telefonów, nie odpisuje na SMS-y i podobno nie lajkuje Löwowi fotek na Instagramie. Obaj panowie nie zaatakowali kompleksu treningowego Colney z zaskoczenia, błyskawicznym atakiem, ale najpierw kulturalnie poinformowali kogo trzeba, że taka wizyta się odbędzie. Dali cynk Arsenalowi, a wg Bilda, który o całej tej inbie poinformował, dali info również agentowi Mesuta, Erkutowi Sögütowi.
Później tam przybyli, zobaczyli i... no nie, właściwie nie zobaczyli, bo nawet nie zostali wpuszczeni. Podobno sam Unai Emery zabronił wpuszczać Löwa i Bierhoffa, którzy są w siedzibach "Kanonierów" niemile widziani. Chcieliśmy porozmawiać z Mesutem. Ale musimy zaakceptować fakt, że on nie chce rozmawiać z nami - stwierdził pan kierownik. Bo wg doniesień udało im się pogadać z Berndem Leno czy Shkodranem Mustafim, ale z Özilem nie. Zresztą Arsenal nawet nie bawił się w jakieś ceregiele, zamknięte treningi i inne tego typu argumenty, ponieważ w poniedziałek, kiedy miała miejsce "wizyta", odbywali jakąś jednostkę regeneracyjną, a nie żadne tajne testy taktyczne, które selekcjonerowi reprezentacji Niemiec i tak na nic by się nie przydały. Nie wpuścili i kropka.
Wiadomo, że blisko 30-letni pomocnik to postać dość specyficzna, jeśli chodzi o relacje międzyludzkie i w tej sytuacji trzeba to mieć na uwadze. Bo fajnie napisać, że Özil to tchórz, cienias, panienka i tak dalej, nie rozumiejąc, że zawodnik faktycznie mógł czuć się osamotniony całą tą sytuacją, z którą się spotkał. Pamiętacie pewnie w większym lub mniejszym stopniu, o co chodziło. Spotkanie z Recepem Erdoganem, pamiętna fotka, której Niemcowi głupio było odmówić, burza rozpętana wokół jego osoby (i cisza wokół Gündogana, również tam będącego), regularna krytyka jego występów w reprezentacji... no i w końcu słowa samego zainteresowanego o rasizmie i braku szacunku wobec jego osoby, że jak wygrywają to wszyscy, a jak przegrywają to wina Özila. Löw nazwał całą tę sytuację przejaskrawioną, część piłkarzy reprezentacji zwracała uwagę na to, że nie spotkali się z żadnym podziałem na grupki wewnątrz kadry czy już w ogóle jakimś rasizmem - ale pomocnikowi Arsenalu mogło zapewne chodzić o to, jak traktowali go zwykli ludzie, a nie zawodnicy. Faktem jest, że został tym bardzo dotknięty i choć może lepiej by było, gdyby pogadał z selekcjonerem, to tak jak stwierdził Bierhoff - trzeba to uszanować, bo i tak się z tym fantem nic nie zrobi.