Podsumowanie siódmej kolejki Premier League
Premier League
02-10-2018

Podsumowanie siódmej kolejki Premier League

-
0
0
+
Udostępnij

Ależ ten czas szybko leci! Wydawało mi się, że Premier League dopiero co się rozpoczęła, że jesteśmy tuż po inauguracji, a tymczasem za nami już siedem kolejek. Ta ostatnia wcale nie była gorsza od swoich poprzedniczek. Uraczyła nas bowiem nie lada hitem. Mierzyły się ze sobą dwie drużyny, które jasno określiły swój cel na ten sezon. Mistrzostwo Anglii. Zarówno Chelsea, jak i Liverpool pokazują nam na razie, że nic innego ich nie interesuje. Czyje ambicje były więc większe? Czyje umiejętności pomogły je ziścić? Poza tym mieliśmy jeszcze kilka ciekawych spotkań, które może nie zachwycały na papierze, ale w rzeczywistości dały nam sporo emocji, a jeśli jest się kibicem Manchesteru United, to również ogromne poczucie zażenowania. O tym jednak zaraz, bo nie będę swoich zgorzkniałych żali wylewał już we wstępnie. Zapraszam!

 

A że Manchester grał jako pierwszy, to dość szybko będę mógł te żale wylać. Zacznijmy prosto z mostu. Gra defensywna Manchesteru United to kryminał, za który powinno iść się do izolatki o chlebie i wodzie dostarczanych tylko w dni parzyste.  Przy pierwszej bramce dla West Hamu, Czerwone Diabły dwukrotnie dały się wyprzedzić. Raz wykorzystał to Zabaleta na skrzydle, a potem Anderson w polu karnym. Druga bramka to z kolei popis indywidualny Lindelofa. Yarmolenko był przy piłce w polu karnym jakieś trzy razy za długo niż powinien być, bo Szwed bał się do niego podejść, jakby Ukrainiec był jakaś szkolną pięknością na dyskotece w lokalnej remizie. Trzeci gol to popisowy numer zarówno Lindelofa, jak i Smallinga. Choć obaj są ŚRODKOWYMI obrońcami zostawili w ŚRODKU tyle miejsca Aranutoviciowi, że ten nawet nie musiał specjalnie kombinować z ustawieniem, a Noble miał tyle miejsca do podania, że trafiłby nawet na ślepo. Gol dla United, choć był naprawdę ładny, bo Rashford wykazał się nie tylko sprytem, ale i ogromnymi umiejętnościami, w ostatecznym rachunku nie znaczył zupełnie nic.

Potem na boisko Emirates Stadium wyszedł Arsenal i Watford. Przed tym spotkaniem to Szerszenie znajdowali się wyżej w tabeli, wciąż niesieni kapitalnym startem. Niestety, ten zaczyna się wydawać ulatniającym się wspomnieniem, ponieważ gra gości niczym nie przypominała ich dyspozycji choćby ze starcia przeciwko Tottenhamowi. Arsenal dominował i stwarzał mnóstwo szans. Sam Lacazette mógł strzelić ze dwa dole jeszcze przed kwadransem gry. Jakimś cudem Szerszenie nie przegrywały do przerwy, ale trzeba powiedzieć, że to w znacznej mierze dzięki hojności i częściowej ułomności strzeleckiej Kanonierów, aniżeli dzięki Benowi Fosterowi. Gola udało zdobyć się dopiero w 80 minucie spotkania. Mało tego, musiał im w tym pomóc Cathcart, który władował piłkę do własnej siatki. Chwilę później wynik ustalił Ozil po dobrym dograniu Lacazette’a, który najwidoczniej uznał, że już naprawdę nic w tym meczu nie strzeli, to chociaż asystuje koledze.

W tym samym czasie na innym stadionie nazwanym ku czci linii lotniczych grał Manchester City. Na Etihad Stadium przyjeżdżało skazane na pożarcie Brighton. Mewy wiszą nad strefą spadkową i jedyne co ich nad nią na ten moment utrzymuje, to zwycięstwo przeciwko Manchesterowi United. Z drugim klubem z tego miasta nie miało być już tak łatwo. The Citizens wiedzieli, że tego dnia gra też Liverpool z Chelsea i przy dobrych wiatrach uda się wskoczyć na fotel lidera. Nie mogli więc zaprzepaścić swojej szansy i absolutnie tego nie zrobili. Mecz ten przypominał wiele innych starć Obywateli z zeszłego sezonu. Totalna dominacja i setki wymienionych podań. Ostatecznie zakończyło się na niskim wymiarze kary, bo Mewy przegrały tylko 2-0, choć mogły wyjeżdżać z Etihad ze znacznie cięższym bagażem goli.

W tak zwanym międzyczasie, jeszcze przed hitowym starciem Liverpoolu z Chelsea, na boisku swój bój toczył także Tottenham. Koguty miały w głowie fakt, że w środku tygodnia mierzyć się będą z wielką Barceloną, dlatego weekendowe starcie chciały wygrać po najmniejszej linii oporu. Nie widać, było tego jednak po wystawionej przez Pochettino jedenastce. Mogliśmy jednak przypuszczać, że nie będzie ona grała na sto procent. Koguty faktycznie robiły tylko tyle, ile musiały, by wygrać spotkanie minimalną różnicą. Udało się zwyciężyć w stosunku 2-0. Pochwały należą się również dla Huddersfield, które próbowało wykorzystać brak zaangażowania gości i nawet dominowało w posiadaniu piłki, ale ostatecznie poległo. Zabrakło sprytu i doświadczenia.

No i wreszcie się doczekaliśmy. Po całej sobocie lepszych mniej lub bardziej spotkań przyszedł czas na to najwspanialsze z nich. Tak przynajmniej wszyscy sądziliśmy, na takie każdy z nas liczył. Choć Chelsea śmiało mogła prowadzić już wcześniej, pierwszą bramkę zdobyła dopiero w 25 minucie. Joriginho, który na ten moment jest chyba najlepszym rozgrywającym na świecie, tuż po Fabianie Drzyzdze oczywiście, znalazł Hazarda kapitalnym podaniem, a Belg w sytuacji sam na sam nie mógł się pomylić, pomimo nieprzyjaznego kąta. Od tego momentu Liverpool zaczął poważniej atakować, a Chelsea nieco zgasła. Salah miał sytuację, w której została przed nim tylko pusta bramka, ale kopnął piłkę zbyt lekko i zdążył dopaść do niej Rudiger. Kiedy wydawało się, że będzie już po meczu, a Chelsea zwycięży, całemu światu przypomniał o sobie Daniel Sturridge. Anglik popisał się kapitalnym strzałem zza pola karnego. Gracze Chelsea do tego stopnia w niego nie wierzyli, ze nawet nie pokwapili się, by do niego podejść. Sturridge drastycznie ich za to skarcił.

Co działo się na innych stadionach? Próżno szukać szokujących wyników. Wiekszości z nich mogliśmy się spodziewać. Wygrały dobrze dysponowane zespoły, a ci, którzy bronią się przed spadkiem zaliczyli kolejne porażki. Najbardziej dziwi chyba postaw Newcastle. Sroki wciąż jeszcze nie zwyciężyły, a co gorsza ich gra nie daje żadnych przesłanek na lepsze jutro. Wolverhampton niebezpiecznie zbliża się za to do strefy, która  gwarantuje europejskie puchary, a to oznacza, że Dissblaster, powinien zacząć odkładać pieniążki na koszulkę, o którą zakładaliśmy się w zapowiedzi sezonu. Rozmiar S poproszę.

Komentarze0
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+6
+6
+
Udostępnij
Główne
14-03-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

Ancelotti NARZEKA na decyzję sędziego po meczu z Bayernem
-
+14
+14
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Ancelotti NARZEKA na decyzję sędziego po meczu z Bayernem

Tak nowy trener Lecha Poznań w 2021 dawał wskazówki swojej drużynie... :D
-
+36
+36
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Tak nowy trener Lecha Poznań w 2021 dawał wskazówki swojej drużynie... :D

''Archivo VAR'' przeanalizowało spalonego Bayernu w ostatnich sekundach meczu...
-
+23
+23
+
Udostępnij
Grafiki
08-05-2024

''Archivo VAR'' przeanalizowało spalonego Bayernu w ostatnich sekundach meczu...

Matthijs de Ligt ZDRADZIŁ, co sędzia liniowy powiedział mu po meczu...
-
+18
+18
+
Udostępnij
Grafiki
08-05-2024

Matthijs de Ligt ZDRADZIŁ, co sędzia liniowy powiedział mu po meczu...

W tej sytuacji sędzia liniowy zasygnalizował spalonego Bayernu...
-
+15
+15
+
Udostępnij
Grafiki
08-05-2024

W tej sytuacji sędzia liniowy zasygnalizował spalonego Bayernu...

Joselu STRZELA GOLA na 2-1 z Bayernem!!!! [VIDEO]
-
+22
+22
+
Udostępnij
Video
08-05-2024

Joselu STRZELA GOLA na 2-1 z Bayernem!!!! [VIDEO]

FATALNY błąd Neuera i Joselu strzela gola! [VIDEO]
-
+14
+14
+
Udostępnij
Video
08-05-2024

FATALNY błąd Neuera i Joselu strzela gola! [VIDEO]

FENOMENALNY gol Alphonso Daviesa z Realem Madryt! [VIDEO]
-
+15
+15
+
Udostępnij
Video
08-05-2024

FENOMENALNY gol Alphonso Daviesa z Realem Madryt! [VIDEO]

Vinicius trafia w słupek, a potem Neuer broni dobitkę z 5 metrów! [VIDEO]
-
+13
+13
+
Udostępnij
Video
08-05-2024

Vinicius trafia w słupek, a potem Neuer broni dobitkę z 5 metrów! [VIDEO]