Arsenal wzmocni się napastnikiem zza Oceanu
Były takie czasy, że Arsenal był powszechnym obiektem kpin i nie tylko z tego powodu, że czego by nie zrobił w lidze i tak lądował na czwartym miejscy w tabeli. Poza tym pretekstem do obśmiania był jeszcze jeden. Arsenal dostawał poważnego upośledzenia w momencie, w którym przychodziło mu kupić napastnika. Sprowadzano Chamakhów, Chu-Youngów i innych Lucasów Perezów w nadziei, że tym razem transfer mało popularnego, aczkolwiek całkiem skutecznego w innych klubach piłkarza się opłaci. Nigdy do tego nie doszło. Takowy napastnik błyskawicznie lądował na ławce rezerwowych, potem wyjeżdżał na wypożyczenie, a w efekcie opuszczał klub na zasadzie transferu definitywnego.
Jednak pewnego razu coś w Arsenalu pękło. Kanonierzy postanowili zainwestować konkretne pieniądze w napastnika, a nawet dwóch. Najpierw przyszedł Lacazette, potem Aubameyang. Przy tym ten pierwszy potrzebował trochę czasu na rozkręcenie, to ten drugi wbił się do składu jak syn sołtysa na imprezę w lokalnej remizie. Gabończyk nie dość, że strzelał gola za golem, to jeszcze pomógł wyjść Francuzowi z dołka. Kiedy wydawało się, że od teraz Arsenal będzie przeprowadzał już tylko i wyłącznie przemyślane transfery atakujących, do wiadomości publicznej wyciekła wiadomość kompletnie tę tezę negująca.
Daily Mirror podaje bowiem, że Arsenal sprowadzi zimą Miguela Almirona, obecnego jeszcze zawodnika Atlanty United. Paragwajczyk ustrzelił w tym sezonie MLS 12 bramek i nimi zwrócił na siebie uwagę. W swoim klubie zwykle gra bezpośrednio za wysuniętym napastnikiem, ale w razie potrzeby można go przesunąć wyżej. Da sobie radę też na skrzydłach. Kanonierzy mają za niego zapłacić 15 milionów funtów. To nie jest jakaś wielka kwota, ale z pewnością można je zainwestować dużo rozważniej.
Dlaczego uważam, że ten transfer nie ma sensu? Paragwajczyk ma już 24 lata. Jeśli przed tym wiekiem piłkarz nie trafia do Europy, oznacza to po prostu, że jest za słaby. Dobra forma w MLS jest tymczasowa i wynika w głównej mierze z niskiego poziomu tamtejszych rozgrywek. Almiron zginie w Premier League i momentalnie popadnie w przeciętność, bo nie będzie się niczym wyróżniał, a już na pewno nie na plus.