Ukraińska ucieczka z Manchesteru
Kto jak kto, ale Manchester City jest chyba ostatnim zespołem, który może narzekać na kłopoty kadrowe. Pep Guardiola wydał może fortunę na zbudowanie zespołu, ale przynajmniej może pochwalić się bardzo głębokim składem, wypełnionym piłkarzami światowego formatu. Na każdej pozycji ma godnego rezerwowego, który w razie kontuzji czy gorszej dyspozycji zawodnika pierwszego składu może wejść w jego buty. Pojawia się nawet problem bogactwa w przypadku, którego niektórzy grajkowie, którzy spokojnie mogliby sobie grac częściej, nie mają zwyczajnie na to możliwości. Takim piłkarzem jest chociażby Oleksandr Zinchenko. Ukrainiec sprowadzany był do zespołu Obywateli jako bardzo młody i perspektywiczny chłopak. Niestety, taką łatkę ma do dziś, a z nią nie da się występować regularnie w barwach Mistrza Anglii, no chyba, że nazywasz się Phil Foden. Zinchenko tak się jednak nie nazywa, dlatego nie gra. Przynajmniej na razie, bo jak się okazuje, próbuje odejść z zespołu.
Manchester Evening News informuje, że Ukrainiec miałby spróbować swoich sił we Włoszech. Podobno zainteresowane jego usługami jest Napoli. Agent piłkarza zdradził nawet, że zostały już położone pewne fundamenty pod transfer, cokolwiek to znaczy. Widocznie teraz, zamiast podpisywać kontrakt, stawia się jakiś pamiątkowy pomnik czy tam obelisk. Dobra, to było średnio śmieszne. W każdym razie, takie słowa potwierdzają nam, ze coś jest na rzeczy i dlatego transfer Zinchenki już zimą wydaje się być bardzo prawdopodobny. Ile miałby kosztować? Źródło tego nam nie podaje, więc musimy sami to oszacować. Jego cena na pewno nie przekroczy wartości rynkowej, bo Ukrainiec prawie nic nie gra, więc Napoli będzie musiało zapłacić nieco ponad 10 milionów euro i taka sumka powinna zadowolić Manchester City.
Dla samego piłkarza nie ma znaczeni, gdzie odejdzie, byleby gwarantowano mu tam częstsze występy. Zinchenko to naprawdę ciekawy zawodnik, który mógłby być istotnym wzmocnieniem dla wielu europejskich zespołów, ale tu po prostu nie miał szans się przebić. Istnieje za to spore prawdopodobieństwo, że we Włoszech mu się to uda. W sumie nie dziwię się, że do Neapolu. Jego rodaków zawsze najbardziej ciągnie tam, gdzie jest najwięcej Polaków.