Sarri chce kolejnego pomocnika
Nie wiem jak Wy, ale ja nie miałbym problemów, gdyby ktoś zapytał się mnie: "Jaka jest najsilniejsza linia w zespole Maurizio Sarriego?". Może wielu z Was stwierdziłoby, że atak, bo w końcu na skrzydle szaleje Hazard, a na szpicy obudził się Morata. Ja jednak nie mam żadnych wątpliwości, że jest to pomoc. Stworzenie jej z N'Golo Kante, Joringho i przede wszystkim Rossa Barkleya wydawało się, że będzie projektem, który będzie miał w sobie mnóstwo luk. Tymczasem trudno się ich doszukać, a formacja ta gra dużo lepiej niż wszyscy mogliśmy przypuszczać. Sarri nie jest jednak do końca usatysfakcjonowany, bo prawdziwy zwycięzca nigdy nie powinien tego uczucia doznać. Włoch uważa, że można lepiej, dlatego zamierza dodać do swojego zespołu jeszcze jednego pomocnika, który może nie poszaleje w pierwszym składzie, ale zagwarantuje potrzebną głębię.
Tym piłkarzem ma być Denis Suarez. Hiszpan jest obecnie piłkarzem Barcelony, ale trudno powiedzieć, że w niej gra. Ernesto Valverde raczej nie zaczyna ustalania składu od jego imienia, choć pewnie często robi to od jego nazwiska. Pech jednak chce, że w tym zespole jest ktoś lepszy, kto nosi taką samą godność. Mniejsza jednak o to. Brak występów sprawia, że media chętnie łączą Suareza z odejściem z Camp Nou, a Sarriemu miało się o nim właśnie przypomnieć. Dlaczego używam takiego czasownika? Hiszpan był bowiem na celowniku Włocha jeszcze wtedy, kiedy ten prowadził Napoli. Sarri musiał wyczuć okazję, że teraz niegrający Suarez będzie taniutki, a jemu w Chelsea wciąż się przyda.
Nie wiemy dokładnie, ile miałby kosztować. Transfermarkt wycenia go jednak na 15 milionów euro i nie sądzę, żeby Barcelona krzyknęła sobie za niego więcej. Chelsea z kolei nie powinna mieć żadnych problemów z wpłaceniem tej kwoty, bo sama nie poszalała aż tak bardzo latem. Suarez, godzą się na ten transfer, musi się jednak liczyć z tym, że zamieni jedną ławkę na drugą. Z tą różnicą, że z tamtej będzie chociaż regularnie wstawał, a to już samo w sobie jest aktywnością fizyczną.