Podsumowanie dwunastej kolejki Premier League
Premier League
12-11-2018

Podsumowanie dwunastej kolejki Premier League

-
0
0
+
Udostępnij

Pisanie podsumowania Premier League na kilka godzin po tym, jak skończyło się świętować stulecie naszego wolnego kraju nie jest zadaniem łatwym. Nie byłbym jednak sobą, gdyby podejmował się tylko prostych czynności i nie stawiał sobie wyzwań, a czynność, którą wykonuje w tym momencie, niewątpliwie nim jest. Wróćmy jednak do sedna, którym jest dwunasta kolejka Premier League. Co miało się w niej zadziać? Oczywiście, pierwszym spotkaniem, które rzucało nam się w oczy w terminarzu było spotkanie derbowe w Manchesterze. Faworyt tej rywalizacji był jeden i trudno było spodziewać się, że Czerwone Diabły nawiążą walkę. Choć rok temu też raczej się tego nie spodziewaliśmy, a United wyszło z tamtego meczu zwycięsko. Poza tym, ciekawe starcia czekały nas jeszcze w Londynie. Chelsea podejmowała Everton, a Arsenal gościł Wolverhampton. Miało się więc sporo zadziać, ale co faktycznie z tego wyszło? Było na co popatrzeć w ogóle, czy jednak lepiej było sobie maszerować z flagą? Zapraszam.

 

Pierwszym istotnym dla czołowej szóstki spotkaniem był dopiero mecz kończący sobotnie zmagania. Crystal Palace podejmowało Tottenham. Koguty są w tym sezonie już jedynym zespołem, który jeszcze nie zremisował meczu, więc mogliśmy wykluczyć bezbramkowy remis. Problem jednak w tym, że brak takiego wyniku, wcale nie oznacza ciekawego meczu. W tym wypadku absolutnie tak nie było w każdym razie. Tottenham delikatnie przeważał, choć swoje szanse miało też Crystal Palace. Koguty potrafiły jednak tak poprowadzić spotkanie, że nie dały się ukłuć, choć Orły kilka razy już szukały żyły niczym wprawiony heroinista. Dla Tottenhamu bramkę zdobył za to młodziutki Foyth, o którym prawdopodobnie jeszcze nie słyszeliście, ale nie martwcie się, bo ja również o jego istnieniu dowiedziałem się stosunkowo niedawno. Argentyńczyk może być jednak dobrą alternatywą dla Alderweirelda w przyszłości.

Poważne granie rozpoczęło się tak naprawdę w niedziele, a inaugurował je Liverpool. Naprzeciwko The Reds stanęło Fulham, które, nie oszukujmy się, nie jest godnym rywalem dla podopiecznych Jurgena Kloppa. Londyńczycy znajdują się bowiem na samym dnie tabeli, a Liverpool jeszcze w tym sezonie ligowym nie przegrał. Jaki więc mógł być wynik tego meczu? Zakończyło się i tak stosunkowo bezpiecznie, bo gospodarze zwyciężyli raptem 2:0. Najpierw bramkę strzelił Shaqiri, który coraz bardziej zaczyna wyglądać jakby startował w zawodach stongmenów, ale w kategorii wiekowej do 14 lat. Potem Liverpool wyprowadził błyskawiczną kontrę, którą wykorzystał Mohamed Salah. Egipcjanin zaczyna mi konsekwentnie pokazywać, że wcale nie był tylko hitem na sezonem, choć jeszcze kilka tygodni temu bardzo lubiłem go tak nazywać.

Nieco później na boisko wyszła Chelsea z Evertonem, a kibice mogli szybko zacząć żałować, że do tego doszło. Mecz był bowiem bardzo nudny. W cały spotkaniu oddano tylko 4 celne strzały na bramkę. The Blues przetrzymywali piłkę przez większość spotkania, ale nic nie byli w stanie z nią zrobić. Podopieczni Marco Silvy skutecznie się zamurowali. Szkoda tylko, że sami nawet nie raczyli się zza tego muru wychylić, by chociaż spróbować zagrać w piłkę, przez co spotkanie było naprawdę mało ciekawe. Jose Mourinho byłby bardzo dumny z taktyki jaką zaimplementował Marco Silva, za to Adam Nawałka powiedziałby pewnie, że byli równie nudni zarówno w ofensywie, jak i defensywie.

W niedzielę o 17.30 miejsce miały dwa spotkania, ale zacznijmy od tego, które przynajmniej w teorii miało być mniej interesujące, choć wciąż bardzo ciekawe. Arsenal podejmował Wolverhampton z nadzieją, że przełamie swoją passę remisów i w końcu zacznie znowu wygrywać. Wilki też miały podobną nadzieję, bo o wygrywaniu zdążyły już zapomnieć. Trzy ostatnie spotkania były bowiem porażkami, co w świetle faworyta stawiało Kanonierów. Pierwsza bramkę zdobyli jednak podopieczni Nuno Espirito Santo i to już dosyć wcześnie. Przez resztę spotkania Arsenal bardzo męczył się, by swojej passy remisów nie przerwać porażką. Niby zawsze coś, ale jednak nie o to do końca chodziło, nieprawdaż? No i udało się. W samej końcówce gola na wagę jednego punkciku zdobył Mkhitaryan, ale to był maks, na ile stać było Arsenal tego wieczoru.

O tej samej godzinie znaczna większość kibiców wybrała jednak derby Manchesteru. Pisałem już wyżej, czego można było spodziewać się po tym starciu i nikt chyba nie liczył, że podopieczni Mourinho drastycznie wyprowadzą nas z błędu. City jest po prostu na to za mocne i tyle. Obywatele z resztą szybko zaczęli to pokazywać. Dominowali od pierwszego gwizdka i tylko kilka razy oddali inicjatywę Czerwonym Diabłom i to z resztą na krótko. Pierwszą bramkę dla City zdobył David Silva. Gospodarze tak rozegrali akcję, że Hiszpan musiał już tylko wbić piłkę z piątego metra, co może nie byłoby takie pewne w przypadku Sterlinga, ale łysemu nie sprawiło to żadnego problemu. Zaraz po przerwie kapitalnym strzałem popisał się Aguero i było już 2:0. Przy tej akcji zawodnicy Mourinho idealnie pokazali, że świetnie radzą sobie z bronieniem gry kombinacyjnej, pod warunkiem, że jest ona rozgrywana w slow motion. Ta niestety nie była. Chwilowe, bardzo głupie i złudne z resztą nadzieje dał kibicom gości Anthony Martial, który wykorzystał rzut karny. Od tego momentu piłkarze Mourinho starali się jeszcze przycisnąć, ale pod koniec opadli z sił i zostali ostatni raz dźgnięci przez gospodarzy za sprawą Gundogana.

Co działo się na innych stadionach? Raczej nic ciekawego. Łukaszowi Fabiańskiemu nie udało się zachować czystego konta w spotkaniu z Huddersfield. Największą niespodzianką jest chyba fakt, że Bournemouth przegrało z Newcastle albo raczej, że Sroki w ogóle coś wygrały. To w sumie już szok sam w sobie.

Na koniec pozwolę sobie jeszcze odpowiedzieć na pytanie zadane w pierwszym akapicie. Czy warto było siedzieć przed telewizorem kosztem świętowania niepodległości? Jasne, że nie. Sam zrobiłem wyjątek tylko na dwie godziny dla mojego Manchesteru. Wartości patriotyczne są w końcu dużo ważniejsze niż te kibicowskie i trzeba pamiętać, które należy pielęgnować w pierwszej kolejności.

Komentarze0
Musisz być zalogowany aby dodawać komentarze.

Najnowsze

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej
-
+6
+6
+
Udostępnij
Główne
14-03-2024

Betclic wprowadza grę bez podatku. Od 11 marca każdy Gracz może wygrać więcej

Ancelotti NARZEKA na decyzję sędziego po meczu z Bayernem
-
+13
+13
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Ancelotti NARZEKA na decyzję sędziego po meczu z Bayernem

Tak nowy trener Lecha Poznań w 2021 dawał wskazówki swojej drużynie... :D
-
+36
+36
+
Udostępnij
Grafiki
09-05-2024

Tak nowy trener Lecha Poznań w 2021 dawał wskazówki swojej drużynie... :D

''Archivo VAR'' przeanalizowało spalonego Bayernu w ostatnich sekundach meczu...
-
+22
+22
+
Udostępnij
Grafiki
08-05-2024

''Archivo VAR'' przeanalizowało spalonego Bayernu w ostatnich sekundach meczu...

Matthijs de Ligt ZDRADZIŁ, co sędzia liniowy powiedział mu po meczu...
-
+18
+18
+
Udostępnij
Grafiki
08-05-2024

Matthijs de Ligt ZDRADZIŁ, co sędzia liniowy powiedział mu po meczu...

W tej sytuacji sędzia liniowy zasygnalizował spalonego Bayernu...
-
+15
+15
+
Udostępnij
Grafiki
08-05-2024

W tej sytuacji sędzia liniowy zasygnalizował spalonego Bayernu...

Joselu STRZELA GOLA na 2-1 z Bayernem!!!! [VIDEO]
-
+22
+22
+
Udostępnij
Video
08-05-2024

Joselu STRZELA GOLA na 2-1 z Bayernem!!!! [VIDEO]

FATALNY błąd Neuera i Joselu strzela gola! [VIDEO]
-
+14
+14
+
Udostępnij
Video
08-05-2024

FATALNY błąd Neuera i Joselu strzela gola! [VIDEO]

FENOMENALNY gol Alphonso Daviesa z Realem Madryt! [VIDEO]
-
+15
+15
+
Udostępnij
Video
08-05-2024

FENOMENALNY gol Alphonso Daviesa z Realem Madryt! [VIDEO]

Vinicius trafia w słupek, a potem Neuer broni dobitkę z 5 metrów! [VIDEO]
-
+13
+13
+
Udostępnij
Video
08-05-2024

Vinicius trafia w słupek, a potem Neuer broni dobitkę z 5 metrów! [VIDEO]