Alvaro Morata: "Nie radziłem sobie z presją"
Droga na szczyt nie zawsze jest usłana różami. Dla wielu futbol na najwyższym poziomie jest spełnieniem największych marzeń, bo przecież każdy, kto kiedykolwiek kopał piłkę, myślał o grze w Realu Madryt, Juventusie czy Chelsea. Taką drogę przeszedł właśnie bohater wywiadu dla hiszpańskiej gazety "ABC", Alvaro Morata. Jak się okazuję, presja jest niekiedy tak wielka, że niezbędna jest pomoc specjalistów.
Gdy Hiszpan przechodził do Chelsea w 2017 roku za 58 milionów euro, dla wielu były to pieniądze wyrzucone w błoto. Do ekipy „The Blues” dołączył bowiem by być zmiennikiem Diego Costy, którego kariera w londyńskim klubie potoczyła się zupełnie inaczej niż planował. Skomplikowana sytuacja krewkiego napastnika otworzyła drzwi do pierwszego składu właśnie Alvaro Moracie.
Start w Chelsea miał piorunujący: 6 bramek i 2 asysty w zaledwie 6 meczach Premier League. Wszystko wskazywało na to, że pierwszy sezon w drużynie może należeć do niego. Niestety, jego dobrą formę zaprzepaściła krótka kontuzja, po której nie był już tym samym zawodnikiem. W kolejnych 25 meczach trafił do bramki rywali zaledwie 5 razy. To właśnie wtedy spadła na niego ogromna fala krytyki, kibice i dziennikarze wypominali mu masę błędów i niewykorzystanych okazji. Dodatkowo stracił miejsce w reprezentacji Hiszpanii i nie pojechał z ekipą „La Furia Roja” na Mistrzostwa Świata w Rosji. Jak sam przyznał, ogromna presja i emocje nie pozawalały mu w pełni skupić się na grze w piłkę.
O swoich problemach nie mówił jednak otwarcie. Przyznał się dopiero kilka dni temu w wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika "ABC". Emocje jakie towarzyszyły mu w pierwszym sezonie w londyńskim klubie, były ponoć tak silne, że nie raz myślał o opuszczeniu Anglii i dołączeniu do zespołu, gdzie mógłby grać „bez presji”. Czyżby liga angielska przerosła Hiszpana? Miał za sobą przecież występy w Juventusie i Realu Madryt, gdzie oczekiwania były nawet większe?
W tym okresie mojego życia zdałem sobie sprawę, że głowa także musi być wyszkolona. Aby wytrzymać presję, musimy również nad tym pracować, bo jest to najważniejsza rzecz w naszej dziedzinie. Nigdy tak naprawdę nie myślałem o treningu mentalnym. Kiedy usłyszałem słowo "psycholog", na początku mnie to odrzuciło, ale później zdałem sobie sprawę, że naprawdę potrzebuję pomocy.
Miałem wielkie problemy ze sobą. W pewnym momencie po prostu zdajesz sobie sprawę, że masz problemy, wszystko było sprzeczne: sędzia, rywale, fani... Zdałem sobie sprawę, że muszę odzyskać równowagę, co nie jest łatwe i nie trwa to ani tydzień, ani dwa. Zostałem poruszony psychicznie, zniknęła pewność siebie, a odzyskanie szczęścia zajęło mi kilka miesięcy.
Ludzie, gdy nie zdobywasz bramek, krytykują cię. W ogóle nie myślą, że może masz kiepski czas, ale robisz, co tylko możesz, by wydostać się z tej dziury... Fani myślą, że nie możemy mieć uczuć, że jesteśmy cenieni i opłacani jako piłkarze, a nie jak każda inna osoba.
Frustracja zawodnika była naprawdę wielka i nie mógł sobie z nią poradzić sam. Właśnie wtedy zdecydował się na pomoc psychologa. Specjalista pomógł mu radzić sobie z presją i ogromnymi oczekiwaniami. Co najważniejsze, Hiszpan jest dumny ze swojej decyzji i nie wstydzi się opowiedzieć tym całemu światu. Przykład Alvaro Moraty pokazuje, że piłkarze mogą nie wytrzymać tak wielkiego nacisku ze strony kibiców, klubu czy dziennikarzy i należy im się odrobina wyrozumienia. To też są ludzie, nie maszyny i również mają swoje ograniczenia.