Mignolet nigdzie się nie rusza
Czasem, kiedy pomyślę sobie o stosunkowo niedawnych wydarzeniach w piłce nożnej, mam wrażenie, że przeniosłem się do jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Wydają się one bowiem strasznie abstrakcyjne, choć miały miejsce co najwyżej kilka lat temu. Do dzisiaj nie potrafię sobie wielu rzeczy wytłumaczyć i są dla mnie zagadką. Jedną z nich jest na przykład zachwyt nad Simonem Mignoletem, kiedy ten był jeszcze golkiperem Sunderlandu.
Belg był przecież zwykłym ligowcem, nie wyróżniał się absolutnie niczym, a Czarne Koty nie były w żaden sposób rewelacją ligi, tylko zespołem, któremu kolejny raz udało się utrzymać. Mimo to Mignolet uchodził za świetnego bramkarza i gdy tylko Liverpool zaczął potrzebować nowego golkipera, rzucił się na Belga jak weekendowi narciarze na odzież termoaktywną w Lidlu. Belg nigdy nie pokazał, że jest faktycznie tym, za kogo go uważano i grał co najwyżej nieźle, aż w końcu stał się memem.
Te są ostatnio w cenie, ponieważ na Mignoleta znalazł się nawet chętny. Mówiło się, że Belga chce zakontraktować Nicea, która planowała kupić go już w styczniu. Francuzi liczyli, że bramkarz ten będzie bardzo tani, ze względu na pozycję w klubie i niezbyt wysoką formę, którą prezentuje, kiedy jednak Klopp pozwoli wejść mu na boisko. Wydawało się raczej, że będzie to transfer bez historii, do którego dojdzie bez większych emocji. W końcu po co Liverpool miałby trzymać takiego gościa, skoro mógłby już ogrywać młodego Grabarę. Okazuje się jednak, że Kamil na swoją szansę będzie musiał jeszcze poczekać, bo Belg nigdzie się nie rusza.
Tak przynajmniej twierdzi "Liverpool Echo". Źródło zaprzecza temu, że Mignolet miałby zostać oddany za grosze, a wręcz informuje, że bramkarz nigdzie nie rusza się do końca sezonu. Kloppowi ma on pasować w roli rezerwowego, a samemu golkiperowi chyba aż tak bardzo to nie przeszkadza. Choć mi wydaje się, że po prostu nie chce drugi raz grać w tym samym klubie z Balotellim. Nikt od zdrowych zmysłach by tego nie pragnął, a przecież Mignolet akurat od nikogo nie dostał z łokcia w Finale Ligi Mistrzów, by teraz myśleć nietrzeźwo.