W Anglii Wagnerów dwóch
Przychodząc do Bayernu Monachium, Sandro Wagner zapowiedział, że nie ma zamiaru być tam napastnikiem numer dwa. Wszyscy, którzy to słyszeli, śmiechnęli pod nosem srogo, ale Niemiec twardo stał przy swoim. No i wyszło mu to bokiem.
Tylko ktoś niespełna rozumu albo z ego Wagnera mógłby sądzić, że poczciwy Niemiec gdzieś tam ocierający się z braku łaku o reprezentację, może rywalizować z Robertem Lewandowskim. Bo każdy logicznie myślący - i to nawet nie jakoś bardzo, wystarczy tak po prostu w stopniu jakiegoś czterolatka - wiedział, że powracający do Monachium wychowanek nie ma na to szans. Wagner został sprowadzony, aby być zastępcą Polaka, który jest niekwestionowanym numerem jeden w linii ataku Bawarczyków. Nie miał po prostu nikogo, kto raz na jakiś czas dałby mu dychnąć, pokopał z jakimiś laćkami i odciążył od spotkań z drużynami pokroju randomowego czwartoligowca.
30-letniemu Wagnerowi taki obrót spraw się jednak nudzi. Jak donosi totalnie niewiarygodny brytyjski "The Sun" i jego odwrotność, jeśli chodzi o stopień poinformowania, czyli niemiecki "Bild", napastnikowi może już mierznąć siedzenie na tyłku i oglądanie gry Lewego. Anglicy podają, że jego usługami są zainteresowane West Ham United i Crystal Palace, z kolei Niemcy sugerują, że być może ktoś z krajowego podwórka zarzuciłby sidła na RFN-owską wersję Zlatana Ibrahimovicia. Jakie są szanse na taki transfer i to jeszcze zimą, jak podają media? No cóż, raczej marne.
Bayern ma mega wąski skład i już zapowiedział, że nie ma zamiaru dokonywać w styczniu żadnych szalonych ruchów. Więc dlaczego mieliby zawężać kadrę i jeszcze bardziej wiązać sobie i tak związane ręce? Nie miałoby to zupełnie żadnego sensu. Niko Kovac i tak orze, jak może, co idzie mu dość słabo, a utrata zmiennika Roberta Lewandowskiego, który czasem coś tam se wejdzie i pokopie, byłaby tylko dodatkowym nadszarpnięciem i tak wątpliwej obecnie siły jego zespołu. No, inna sprawa jest taka, że Wagner faktycznie mało gra, bo 8 meczów i 226 minut (bez doliczonych) to nie jest wynik godny olimpijczyka, który w dodatku przełożył się na zaledwie jedną marną bramkę z jakimiś ogórkami w Pucharze Niemiec.
Czy może chcieć odejść? Może. Czy jest to zasadna i prawdopodobne? Jest. Czy odejdzie? Raczej nie. No, chyba że latem.