Sensacji nie było - Sane i spółka zrobili ''jesień średniowiecza'' z West Hamu!
"Raz, dwa... City już Cię ma! Trzy, cztery... Zaraz w bramkę Ci uderzy!" Jak wiadomo Polak rodak próbował dziś powstrzymać maszynę Guardioli. I chciałoby się w tym miejscu napisać coś podniosłego, podnieść napięcie... Ale po co? Przecież wszyscy wiemy jaka jest sytuacja. West Ham nie jest taki super, jaki miał być, Manchester City jest taki super, jak wszyscy oczekują, a Łukasz Fabiański mimo zmiany barw klubowych nadal nie może liczyć na wsparcie obrońców.
Po kilku dobrych transferach i zatrudnieniu Manuela Pellegriniego West Ham miał być drużyną, która namiesza w tym sezonie Premier League. Jednak zbyt wiele się nie zmieniło - w takich meczach jak dzisiejszy jedyną mieszaną rzeczą jest obrona West Hamu. Przydomek "Młoty" bardziej pasował dzisiaj do ich rywali, którzy wbijali im gwoździa za gwoździem. O ile drużyna z Londynu zacznie grać tak jak od niej oczekiwano to nie stanie się to prędko. Dzisiaj mogliby być co prawda godnym rywalem dla Realu Madryt czy Bayernu Monachium, ale dla Manchesteru City nim nie byli...
Ci, którzy liczyli na to, że "Młoty" coś ugrają w dzisiejszym spotkaniu zostali sprowadzenie na ziemię bardzo szybko. Już w 11. minucie kombinacyjną akcję Manchesteru City wykończył David Silva. Zespół Guardioli to nie reprezentacja Polski i nie cofa się przy prowadzeniu, zatem 8 minut później było już 2-0 - tym razem Raheem Sterling skorzystał z podania od Leroya Sane. Obrońcy londyńskiego zespoły byli bezradni wobec drużyny Guardioli i jej "klepania". Skrzydłowi "Obywateli" robili co tylko chcieli i nikt nie przerywał ich imprezy.
Co na to West Ham? Chwała Bogu za Felipe Andersona i Michaila Antonio! Co prawda ich starania nie pozwoliły zdobyć gola, ale dzięki temu, że jako jedyni zawodnicy West Hamu potrafili nieco dłużej utrzymać się przy piłce szturm City został przerwany na kilka minut. Jednak nadeszła 34. minuta - tym razem Sterling do Sane, i cyk - 3:0. Łukasz Fabiański musiałby się sklonować i to niejednokrotnie, żeby powstrzymać klęskę swojego zespołu. West Ham próbował jeszcze zaatakować, ale przynajmniej do końca pierwszej części gry Manchester City miał wszystko pod kontrolą.
Trochę więcej "Młoty" mogły nam pokazać w drugiej połowie. Wtedy "Obywatele" grali spokojniej i kontrolowali mecz. Dobre wejście mógł zaliczyć Javier Hernández, który posłał świetną piłkę do Antonio. Pomocnik West Hamu stanął niemal oko w oko z Edersonem, ale trafił w słupek. Blisko był także Balbuena, który mógł zdobyć gola głową po dośrodkowaniu z rzutu wolnego w 76. minucie. Krótko mówiąc - West Ham się starał, ale szału, a przede wszystkim efektów nie było. Te przyszły raz jeszcze po stronie Manchesteru City - w 3. minucie doliczonego czasu Sane wykorzystał kolejne zamieszanie w polu karnym rywali i zdobył swoją drugą bramkę. "The Citizens" oczywiście pozostają liderem Premier League z 2 punktami przewagi nad Liverpoolem. West Ham zajmuje 13. miejsce.
West Ham United - Manchester City 0:4 (0:3)
David Silva 11', Sterling 19', Sane 34' 90+3'
Składy:
- West Ham: Fabiański - Zabaleta, Balbuena, Diop, Masuaku (46. Cresswell) - Obiang, Rice - Diangana (55. Javier Hernández), Antonio, Felipe Anderson (68. Lucas Pérez) - Arnautović
- Manchester City: Ederson - Walker, Otamendi, Laporte, Delph - David Silva, Fernandinho, Gündoğan (69. Foden) - Sterling (74. Mahrez), Aguero (80. Gabriel Jesus), Sane