Everton po niespełnionego Brazylijczyka
Everton poczynił przed tym sezonem potężne transfery. Oczywiście, nie mówimy tu o wydatku 100 milionów na jednego zawodnika, bo The Toffees nie są klubem tego kalibru, ale i tak porobili solidne transfery. Przecież ściągnęli aż trzech zawodników z Barcelony. Co z tego, że ostatecznych rezerwowych, już mniejsza z tym. Marco Silvie spodobał się najwyraźniej pomysł odradzania piłkarskich karier i zaczął wierzyć, że może tak zrobić z każdą. Jego następny cel transferowy też był kiedyś w dołku i choć powoli z niego wychodzi, chyba jednak przyda mu się jakaś pomocna dłoń. Everton ma mu ją właśnie podać.
O kim mowa? O Gabrielu Barbosie, szerzej znanym jako Gabigol. Brazylijczyk trafił do Europy w bardzo młodym wieku, ale wtedy wydawało się, że zasłużenie. W Kraju Kawy zachwycił wszystkich swoimi występami, więc nie można było dziwić się, że walczyło o niego pół Starego Kontynentu. Gabigol zdecydował się ostatecznie na wybranie oferty Interu Mediolan. Problem jednak w tym, że w zespole Nerazzurrich nigdy się nie rozwinął, więc postanowiono odesłać go na wypożyczenie. W Benfice również sobie nie radził. Pomógł dopiero powrót do ojczyzny. Szkoda jednak, by zawodnik o takim talencie nigdy nie pokazał pełni swoich umiejętności w Europie, więc tuż po zakończeniu wypożyczeniu do Santosu ma wrócić. Tylko gdzie?
Inter raczej nie będzie specjalnie chciał go zatrzymać, jeśli dostanie odpowiednią ofertę. Everton za to raczej nie będzie chciał go kupować, a tak przynajmniej twierdzi "Tuttomercatoweb". The Toffees mieli już się wstępnie kontaktować z Interem i będą nalegali na możliwość wypożyczenia go do końca sezonu. Jeśli tylko zgodzą się pokrywać całą pensję Gabigola, Mediolańczycy nie powinni mieć problemów z takim rozwiązaniem.
Istnieje w końcu szansa, że cudotwórca i znachor piłkarskich karier, Marco Silva, nauczy Barbosę grać w Europie. Do tej pory nikomu się to nie udało, ale może nie wszystko stracone. Wydawać by się modło, że Premier League to najgorsze miejsce, żeby oswoić jakiegokolwiek Brazylijczyka z piłką na Starym Kontynencie, ale przypomnijmy sobie Gabrela Jesusa. Chłopaki się znają, może wystarczy jeden telefon.