Everton po rozchwytywanego Francuza
Everton jest ostatnio łączony z bardzo ambitnymi transferami. The Toffees nie raz już takie przeprowadzali, włączywszy w to te średnio sensowne, ale teraz prześcigają samych siebie. W końcu na Goodison Park ma trafi Gabriel Barbosa, który przecież już dwa razy zawodził w europejskich klubach tylko po to, by udowodnić, że w Brazylii jest kapitalnym napastnikiem. Brytyjskie media twierdzą też, że Everton chce włączyć się do walki o Tanguya Ndombele. Włączyć to on się może, ale z Manchesterem City czy Tottenhamem to nie ma szans, tym bardziej, że Obywatele mają być gotowi do wydania 70 milionów funtów na tego grajka.
Odnośnie tej drugiej kwestii Everton chyba jednak nieco się opamiętał. Rozumiem, że chcą zakupić rosłego i silnego pomocnika, który w środku pola będzie rządził i dzielił. W końcu obecnie takiego nie posiadają, a mógłby być bardzo przydatny. Są jednak tańsze alternatywy dla Ndombele i właśnie taką mieli sobie wypatrzeć. Tak przynajmniej uważa "Daily Mirror", które podaje, że na celowniku The Toffees znalazł się Abdoulaye Doucoure. Też Francuz, też duży, też czarnoskóry, więc wszystko się zgadza.
Tylko, że on również nie będzie tani. Watford prezentuje się w tym sezonie całkiem nieźle, a Doucoure jest jednym z jego najważniejszych ogniw. Poza tym, jego cena wciąż jest determinowana przez kapitalny zeszły sezon. Kiedy latem Francuzem interesował się Liverpool i Arsenal, mówiło się, że będą one musiały zapłacić nawet 40 milionów funtów, by mieć go w swoim składzie. Nie wydaje mi się, by ta stawka cokolwiek zmalała na tę chwilę, więc Everton musi wziąć to pod uwagę.
Nie ma też wątpliwości, że to za dużo. Doucoure jest dobry, ale na pewno nie aż tak, by kosztować takie pieniądze. Trzeba jednak podkreślić, że transfery między klubami z Premier League zawsze wiążą się z przesadnym podbijaniem ceny. Everton wie o tym z resztą najlepiej, bo sam przepłacał za Richarlisona, Pikcforda czy Sigurdssona. Teraz zrobi to samo, bo przecież po co uczyć się na błędach, nieprawdaż?