Newcastle definitywnie zaopatrzy się w napastnika
Nie ma się co oszukiwać, Newcastle zaliczyło w tym sezonie taki falstart, że aż wyrżnęło łbem o beton. Sroki miały sobie spokojnie siedzieć w środku tabeli, a tymczasem w pierwszych kolejka obstawiały strefę spadkową, a w pewnym momencie nawet samo jej dno. Klasyczna już „walka o spadek” nie była założeniem, ale to dopiero doszło do zawodników po kilku tygodniach. Teraz nieco się oni ogarnęli i już radzą sobie przyzwoicie, ale wciąż nie mogą być pewni swego.
Rafa Benitez ma świadomość, że latem trochę zbagatelizował rynek transferowy i zespół należało wzmocnić lepiej. W związku z tym szykuje na zimę poważne środki, by móc sprowadzić nowych zawodników. Oczywiście priorytetem jest Miguel Almiron, który jest gwiazdą MLS, ale Paragwajczyk może nie być jedynym, który na stałe zasili szeregi Srok.
Użyłem stwierdzenia „na stałe”, bo jest ono w tym przypadku kluczowe. Wielce prawdopodobne jest bowiem, że Newcastle United zakupi Salomona Rondona, który przecież już i tak występuje w ich barwach. Wenezuelczyk jest jednak tylko wypożyczony z West Bromwich Albion, z którego uciekł, gdy The Baggies spadli z ligi. Rondon na razie nie zachwyca, bo strzelił dopiero 2 gole, ale z drugiej strony, o kim w składzie Srok można tak powiedzieć? Poza tym, sprowadzenie go na stałe na pewno wpłynęłoby na jego psychikę, ponieważ czułby się w zespole pewniej. To na pewno odbiło by się na jego formie.
Ile kosztuje takie zakontraktowanie Wenezuelczyka na stałe? Nie tak mało w sumie, bo Newcastle będzie musiało zapłacić West Bromowi 16 milionów funtów. The Baggies mieli ubezpieczyć się w odpowiednią klauzulę w umowie wypożyczenia, więc żadne negocjacje nie wchodzą w grę. Moim zdaniem nie warto tych pieniędzy wydawać, bo Rondon od początku swojej kariery jest zawodnikiem chimerycznym i wypożyczanie go, jest najlepszą formą inwestycji z nim związaną. Wenezuelczyk może i na początku nowej umowy się poprawi, ale potem znowu będzie o kant wiadomo czego potłuc. Szkoda pieniędzy i nerwów, tym bardziej, że Rafa Benitez i tak już nie bardzo może pozwolić sobie na wyrywanie włosów z głowy