Butland uwięziony
Jak ktoś oglądał dzisiejsze Derby Liverpoolu to na pewno złapał się za głowę po tym, co najlepszego zrobił Jordan Pickford. Aż dziw bierze, że ten gość jest podstawowym bramkarzem drużyny, która wyeliminowała Wicemistrzów Świata i Hiszpanów z Ligi Narodów. Jeszcze ze dwa lata temu nikt nie pomyślałby, że obecnie to właśnie Pickford będzie zawodnikiem pierwszego składu, bo ubezpieczeniem na przyszłość, swoistym funduszem inwestycyjnym angielskiej bramki był przecież Jack Butland.
Fakty są jednak bolesne i bezwzględne. Pickforda łączy się z transferem za 70 milionów funtów do Manchesteru United, a Butland gra w drugiej lidze angielskiej. Gdybyśmy jednak postawili obydwu panów obok siebie albo raczej dali im zagrać po połowie w dzisiejszych derbach to jest pewien, że Butland byłby lepszy. To gość, który zasługuje na duży transfer i grę w znacznie lepszym zespole niż Stoke. Niestety, wiele wskazuje na to, że prędko nie doczeka się jakiejkolwiek zmiany otoczenia, bo The Potters zamierzają mu to skutecznie utrudnić.
The Telegraph podaje bowiem, że Stoke zamierza zgodzić się na każdą ofertę powyżej 50 milionów funtów, ale żadną poniżej tej kwoty. Butland oczywiście jest dobry, ale nie mamy wątpliwości, że tej sumki nie jest wart. Nikt też nie będzie tyle za niego płacić. Może gdyby popisał się kilkoma dobrymi paradami w Premier League, byłaby na to szansa, ale nikt nie spojrzy na niego poważnie, kiedy ten gra w Championship. Jedyną opcją jest więc awans ze Stoke z powrotem do angielskiej ekstraklasy i tam udowodnienie swojej wartości.
Dobrą metodą byłoby też uderzenie kogoś z zarządu w łeb czymś w miarę ciężki, ale też dosyć tępym. Taka patelnia na pewno zdałaby egzamin. Być może włodarzom poprzestawiałoby się w głowie na tyle, że zmądrzeliby nieco i wymyślili dla swojego zawodnika bardziej racjonalną cenę, ale nie wykluczone jest też to, że po prostu pozwaliby go do sądu. Z drugiej strony, taka gra dla Stoke to i tak już jest więzienie, a w kryminale nie musiałby sobie kupować jedzenia sam, tylko płaciliby za to podatnicy. Jeśli polubowne rozmowy z zarządem na temat jego ceny nie wypalą, zawsze jest to jakaś alternatywa.