ŁATWOrd? Otóż nie, lecz City znów wygrywa!
Grudzień to okres, w którym angielska Premier League nabiera największego rozpędu. Jeszcze nie zdołaliśmy ochłonąć po wydarzeniach z 14. kolejki, a piłkarze na Wyspach rozpoczęli już kolejną serię spotkań. Dziś na murawie mogliśmy podziwiać przewodzący całej stawce Manchester City, który pojechał w roli zdecydowanego faworyta na Vicarage Road, by zmierzyć się z Watfordem. Podopieczni Pepa Guardioli wywiązali się z obowiązku, wygrywając i dopisując kolejne 3 punkty
Składy:
- Watford: Foster – Kiko Femenia, Kabasele, Catchart, Holebas – Chalobah (Deulofeu 63'), Doucoure – Pereyra, Hughes (52’ Quina) – Deeney, Success (Gray 75')
- Manchester City: Ederson – Walker, Kompany (Otamendi 83'), Stones, Delph – David Silva (Gundogan 73'), Fernandinho, Bernardo Silva – Mahrez, Gabriel Jesus (Laporte 89'), Sane
Szerszenie nie gryzą
W zasadzie Manchester City mało kto potrafi ugryźć, a zespół Javiego Gracii jest przy „The Citizens” jednym z najbardziej bezzębnych. W dwóch ostatnich potyczkach u siebie Watford stracił z City, bagatela, JEDENAŚCIE bramek. Dorzucając aktualną formę City, niebezpodstawnie można było oczekiwać worka bramek.
Spotkanie rozpoczeło się zgodnie z przewidywaniami. Goście szybko przejęli kontrolę w środku pola, trzeba powiedzieć, że gospodarze im zbytnio nie przeszkadzali. Aczkolwiek pierwszą sytuację w 8. minucie stworzyli sobie właśnie piłkarze w żółto-czarnych strojach, jednak Roberto Pereyra nie zdołał dokręcić piłki w długi róg. Trzy minuty później mistrz Anglii postanowił odpowiedzieć. Piłkę w kole środkowym przejął Leroy Sane, po czym pognał na bramkę Fostera, lecz ten od tej interwencji zaczął pieczołowicie pracować na miano zawodnika meczu.
City w pół godziny wymieniło dwukrotnie większą liczbę podań niż rywale, jednak przez długi czas nie mogło się to przełożyć na bramki. Głęboko cofnięta defensywa Watfordu do spółki z Fosterem zatrzymywała dośrodkowania posyłane za linię obrony.
Niestety dla „The Hornets”, nie udało się im zatrzymać jednej takiej akcji. Piłkę za kołnierz, w kierunku Sane, obrońcom wrzucił Riyad Mahrez. Niemiec dopadł do piłki i klatką piersiową umieścił futbolówkę w siatce. 1:0 w 40. minucie, Pep Guardiola mógł odetchnąć przed przerwą.
Sane L goal 0 1 Watford vs Manchester City https://t.co/clV4vnSERi
— mohamad mimti (@MohamadMimti) 4 grudnia 2018
O, Jesus żyje!
Wobec wyśmienitej formy Sergio Aguero, Brazylijczyk musiał czekać na swoją szansę dopiero do momentu, gdy Argentyńczyk odniósł uraz. Sześć minut po zmianie stron postanowił się odpłacić asystą. Będąc w posiadaniu piłki w polu karnym wyłożył ją na dwunasty metr do Mahreza, który po natychmiastowym strzale z pierwszej mógł cieszyć się piątym golem w sezonie.
Le but de #Mahrez https://t.co/Q57ashEUop
— Soccer Algeria News (@socceralgeria2) 4 grudnia 2018
To wciąż jednak było za mało dla Jesusa, który miał chrapkę na gola. Pojawiły się ku temu dwie dogodne okazje: pierwsza po dośrodkowaniu, lecz nawet gdyby napastnik reprezentacji Canarinhos lepiej przyłożył głowę, gol nie zostałby zaliczony, ponieważ był on na spalonym. Za drugą jednak nie można go już w żaden sposób usprawiedliwiać, Foster wychodząc z bramki nieco speszył młodego atakującego, przez co ten nie wymierzył podcinki i uderzył w boczną siatkę.
Gdy zawodnicy Guardioli nieco opadli z sił pozory odrabiania strat zaczęli prezentować piłkarze Watfordu, a konkretnie Abdoulaye Doucoure, który dwukrotnie próbował pokonać Edersona. Najpierw głową, potem z daleka, lecz w obu przypadkach bramkarz City pewnie złapał piłkę w koszyczek.
Pep w gorącej wodzie Kompany
Nie no, żartuję – hiszpański menedżer wcale nie pośpieszył się ze zmianą, musiał zdjąć belgijskiego stopera wskutek odniesionego naciągnięcia mięśnia dwugłowego. Już w pierwszej akcji po zejściu Vincenta Kompany’ego Watford zdołał zdobyć gola kontaktowego. Po dośrodkowaniu z prawej strony do piłki dopadł Doucoure, który musiał uderzać na bramkę aż trzy razy by w końcu zdobyć gola. 2:1!
Podopieczni Gracii poszli za ciosem i postanowili zapewnić Edersonowi pracowitą końcówkę spotkania. Deeney z rożnego, lecz Brazylijczyk pewnie wyłapał strzał Anglika. Guardiola w obawie przed stratą 3 punktów ściągnał Jesusa, a za jego miejsce wpuścił Aymerica Laporte. Wiarę w poczynania ofensywne poczuł w sobie nawet Foster, który zawędrował pod bramkę rywali, lecz w ostateczności Watford stać było tylko na jednego gola.
Hej, jestem Guardiola i strolluję Twoje Fantasy!
Po potyczkach z City na własnym stadionie „Szerszenie” schodziły z płyty boiska ze spuszczonymi głowami i bagażem zapakowanych bramek. Dziś przy dużej odrobinie szczęścia mogli wyszarpać nawet punkt, lecz przez większość meczu to goście mieli go pod kontrolą. A co by było, gdyby Guardiola wystawił Sterlinga, którego jakaś połowa graczy posiada w składzie w FPL? Redaktor Pietruszewski stwierdził, że jego trolling byłby jeszcze bardziej wysublimowany, gdyby wpuścił właśnie Anglika. Wpuścił Laporte, w pewnej mierze z przymusu, co okazało się być również niezłym figlem w stronę wirtualnych menedżerów.
A Watford? Czwarta porażka w piątym kolejnym meczu u siebie. Vicarage Road zaczyna być łatwym terenem nie tylko dla „Obywateli”.
Watford 1:2 Manchester City (Doucoure 85' - Sane 40', Mahrez 51')