Oko na Polaka #48 - Świerczok i Góralski, czyli bułgarski desant
Choć runda w lidze bułgarskiej zakończyła się już jakiś czas temu, warto, byśmy zajrzeli tam na moment i przypomnieli sobie, co słychać u dwóch Polaków. Jeszcze jakiś czas temu dziwiliśmy, że mistrza Bułgarii, Łudogorec Razgrad, stać na to, by wykupić z naszych zespołów dwóch ludzi, którzy mogą kandydować do pierwszego składu reprezentacji Polski. Jakub Świerczok i Jacek Góralski są już tam sporo czasu. Zapraszamy na „Oko na Polaka”!
Przede wszystkim zerknijmy na tabelę, liczby oraz metryki:
(zdjęcie via Google)
Oto liczby Jacka Góralskiego według Transfermarktu:
Jacka Góralskiego ośmieliłem się kiedyś ochrzcić „polskim Thomasem Gravesenem”. Zgadzała się nie tylko pierwsza litera nazwiska, ale podobna zadziorność, jak w przypadku grającego kiedyś w Realu Madryt Duńczyka. Facet nie pasował do grającej dość elegancko kadry Adama Nawałki, tak samo w Ekstraklasie oraz I lidze sprawował się dobrze – ale głównie od strony wolicjonalnej. Złośliwi powiedzą, że facet nie umie grać w piłkę. Xabi Alonso z kolei nie przyznałby racji tym, którzy zachwycają się tym, że w reprezentacji Polski mógł grać taki przecinak, zwykły walczak z Bydgoszczy. Jacek Góralski jednak zmienia w swojej karierze przede wszystkim kluby, nie styl gry. Wszędzie gdzieś się czegoś nowego nauczy, ale „basics” pozostają te same. Wisła Płock, Jagiellonia, a teraz Łudogorec – jego noga niech lepiej nie spotka się z twoją nogą, inaczej może być różnie…
Poprosiłem o analizę jego sytuacji Łukasza Bobruka, którego znacie z „Magazynu Lig Egzotycznych” w Weszło FM:
Jeśli przypomnimy sobie kupno Świerczoka i Góralskiego, to lepiej na przenosinach do Bułgarii wyszedł Góralski, który po ściągnięciu z Jagiellonii dostał właściwie od razu szansę gry u Dimitara Dimitrowa. Na razie zagrał w 39 spotkaniach ligowych, ponadto wystąpił w siedemnastu meczach europejskich pucharów. Nie jest to zły wynik, zważywszy na to, iż jego rywalami na tej pozycji są kapitan drużyny, 34-krotny reprezentant Bułgarii Swetosław Djakow oraz Brazylijczyk z włoskim paszportem Lucas Sasha, mogący grać także na bokach obrony. Myślę, że przejście do regularnego uczestnika faz grupowych europejskich pucharów było dla Góralskiego dobrym ruchem, gdyż w ten sposób może wypromować się do mocniejszego i bogatszego klubu niż Ludogorec. Jeśli będzie spisywał się jak dotychczas, po tym sezonie znajdzie się ktoś, kto na 27-letniego wtedy defensywnego pomocnika wyłoży sporą gotówkę. Niezła dyspozycja Jacka może być niezwykle ważna w aspekcie reprezentacji Polski, gdzie na swojej pozycji byłby dobrą alternatywą dla Grzegorza Krychowiaka.
I ponownie czas na liczby, tym razem u Świerczoka…
(źródło: Transfermarkt)
Jakub Świerczok… patrzycie na jego liczby i powiecie, że wygląda to całkiem nieźle. Na pewno będzie Wam przychodził do głowy mający problemy Dawid Kownacki, który ma niezaprzeczalnie większy talent do piłki niż napastnik Łudogorca. I właśnie na tym polega cały szkopuł. Tomasz Ćwiąkała przyznał nam w marcu, że to nie jest international level. Niestety chyba tak jest. Kuba wraca do Polski i jest królem, a za granicą jego problemy są aż nazbyt zauważalne. Fakty są takie, że nie potrafi przełożyć roli najskuteczniejszego Polaka w I lidze, a także w Ekstraklasie (GKS Tychy, Zagłębie Lubin – odpowiednio) na poczynania za granicą. Odbił się od peryferii niemieckich, a teraz ciężko powiedzieć, by o Dimitrowa był numerem jeden. A o tym każdy marzył. 318 minut mniej od Góralskiego to oczywiście nie jest powód, by bić na alarm. Nasz atak w reprezentacji jest dobrze obsadzony, natomiast jeśli Świerczok chce zgłosić swój akces, to niestety będzie daleko w kolejce. Lewandowski, Milik, Piątek, Wilczek, a na jednym poziomie – Kownacki, Stępiński i właśnie Świerczok.
W pamięci zapadły mi głównie trzy fakty związane z jego osobą:
- ma tyle samo lat co Damian Kądzior (26 lat),
- jego partnerka życiowa, Alina Wojtas, jest już byłą piłkarką ręczną, gdyż postanowiła wyjechać razem z Kubą do Bułgarii (poznali się w Lubinie, tam grała pod koniec kariery),
- jego najlepszy występ w tym roku to eliminacje Ligi Mistrzów, pierwsze rundy i hat-trick załadowany Crusaders, mistrzowi Irlandii Północnej - drużynie, którą spokojnie nazwiemy półamatorską.
O kolejne kilka słów poprosiłbym ponownie Łukasza Bobruka:
Mam wrażenie, że ściągnięty został w roli typowego jokera, aby wchodzić na zmiany i dobijać przeciwników. Taki cel miał w stosunku do niego Dimitar Dimitrow, u Paulo Autoriego też się nic nie zmieniło a nie inaczej postępuje Antoni Zdrawkow. I choć w 37 spotkaniach we wszystkich rozgrywkach strzelił aż 17 goli, tylko w czterech meczach grał od pierwszej do ostatniej minuty. Jednak nie dziwię się temu, skoro w ataku mistrz Bułgarii posiada dwukrotnego z rzędu króla strzelców tamtejszej ekstraklasy, Rumuna Claudiu Keseru (znanego nam ze Steauy Bukareszt), Jody'ego Lukokiego, który niegdyś występował w Ajaksie Amsterdam czy naturalizowanego Brazylijczyka Marcelinho, który przyszedł do Ludogorca w 2011 roku i stał się współtwórcą krajowych i międzynarodowych sukcesów razgradzkiego klubu, co czyni go wręcz legendą drużyny. W poprzednim sezonie w ataku grał również drugi najskuteczniejszy strzelec drużyny (12 trafień) Virgil Misidjan, który latem odszedł do Norymbergi. Zatem nie dziwi mnie wcale, że Świerczok częściej jest tam rezerwowym, jednak nie znaczy to, że jego obecność nie ma w Ludogorcu żadnego znaczenia. Musi liczyć się po prostu z silną konkurencją z przodu. Sądzę, że pozycja Świerczoka w tym klubie na razie nie ulegnie zmianie.
Polacy nie są spychani na dalszy plan w Bułgarii, można powiedzieć, że nie tylko egzystują. Natomiast – liczymy, że wyniki tych ludzi zostaną podwojone, przynajmniej jeśli chodzi o rozegrane minuty. A zdrowia na święta także życzymy – pamiętajcie, bez zdrowia w sporcie nie można przenieść nawet pustego wiadra, a co dopiero góry…