Derby ZSRR, wynalezienie alfabetu, islam i GKS Tychy - rusza Puchar Azji!
Normalny kibic piłkarski z Europy nie zauważy nawet, że gdzieś na największym kontynencie ziemskiego globu jest rozgrywany taki turniej jak mistrzostwa Azji. Normalny. To znaczy, jaki? Niebędący fanatykiem futbolu? Ignorant? Stereotypowy "janusz"? Na imprezę rozgrywaną na bogato - w Zjednoczonych Emiratach Arabskich - warto spojrzeć, choćby z racji tego, że każdy z nas - w większym lub mniejszym stopniu - lubi egzotykę. A ten pierwszy mecz już dzisiaj!
Nie będziemy się tutaj wgłębiać w szczegóły wszystkich kadr poszczególnych reprezentacji, zastanawiać się, czy preferują 4-3-3, czy może 4-4-2. Mi w większości przypadków nic to nie mówi, Wam też, nie oszukujmy się. Research researchem, to oczywiście zrobię, jestem przygotowany. Ale kto w tym kraju regularnie ogląda mecze reprezentacji Jordanii i śledzi wszelkie bieżące doniesienia z tamtego kraju? Piłkarskie doniesienia - doprecyzujmy. No nikt, a jeśli ktoś taki jest, dajcie mi na niego namiary, zrobi się jakiś wywiadzik czy coś. Mistrzostwa Azji trzeba potraktować jako egzotyczną ciekawostkę, bo nie oszukujmy się, ale większość jego spotkań będzie stała na poziomie ekstraklasowo-pierwszoligowym.
Czy futbol wywołał wojnę?
Ale na początek trochę faktów. Bieżąca edycja będzie 17. w historii tego turnieju. Pierwszy odbył się w 1956 roku w Hong Kongu, czyli stosunkowo niedaleko Wietnamu. Wygrała Korea Południowa, a mierzyła się z takimi zespołami jak Izreal, Hong Kong i Wietnam Południowy. Co do tego ostatniego to jego historia jest bardzo zabawna, ponieważ choć jego niepodległość została proklamowana w 1949 roku, to istniał on dopiero od 1955 roku. No i rok po powstaniu pojechał sobie na turniej, przekraczając morze - bo do Hong Kongu mieli blisko.
Żeby było zabawniej, rok po pierwszym Pucharze Azji rozpoczęły się słynne wojny wietnamskie, które zakończyły się porażką południowców (tych niekomunistycznych) i powstaniem obecnie istniejącej Socjalistycznej Republiki Wietnamu. Czy wpływ na to miało ostatnie miejsce w czteroosobowym turnieju z 1956 roku? Oczywiście, że nie, chyba nie myśleliście, że to miało jakiekolwiek znaczenie.
Kończąc jeszcze temat Wietnamu Południowego, który zapewne Was zafascynował tak, jak mnie, ci goście zagrali jeszcze w kolejnej edycji w 1960 roku. Żeby było zabawniej, dotarli tam po eliminacjach! W grupie pokonali Singapur i... Federację Malajów, która została rozwiązana w 1963 roku. W jej miejsce pojawiła się obecna Malezja, ale w szczegóły już wchodzić nie będę. Wróćmy do tej cholernej piłki nożnej, bo straciłem właśnie dwie godziny na czytanie o historii i systemie gospodarczym współczesnego państwa malezyjskiego.
Trzech debiutantów
Nie ma drużyny, która wzięłaby udział we wszystkich edycjach Pucharu Azji. Najwięcej mają Irańczycy i Koreańczycy z południa, po 13, zaś ten zaczynający się dzisiaj będzie ich numerem 14. Nie zdziwi Was też pewnie fakt, że obie te ekipy radziły sobie najlepiej, przy czym Iran... lepiej, w przeliczeniu na punkty wykręcając ich 129 przy 112 Korei. No, ale olać tam tych największych, skupmy się na tych bardziej hardkorowych ekipach. W tym roku w Pucharze Azji zadebiutują bowiem Kirgistan, Filipiny oraz Jemen. Co powinniście wiedzieć o tych krajach?
5 CIEKAWOSTEK O KIRGISTANIE:
- Kirgistan jest niepodległy od 1991, kiedy ogłosił deklarację niepodległości względem rozpadającego się Związku Radzieckiego. Tego samego dnia powstał również Uzbekistan, który również zagra na turnieju w ZEA - dla nich będzie to jednak już siódmy udział. Kilka dni po Kirgistanie od ZSRR odłączył się także Tadżykistan (oni niestety w Pucharze nie grają), a w październiku Turkmenistan, który zmierzy się w jedynych i niepowtarzalnych derbach byłych Republik Radzieckich z Uzbekistanem. Ten mecz już 13 stycznia o godzinie 17:00.
- Kirgistan jest 1,6 razy mniejszy od Polski, a 78% jego mieszkańców wyznaje islam. Z 6,1 mln mieszkańców 1400 stanowią Polacy, co daje nam równowartość dwóch Niecieczy.
- 41% Kirgizów ma dostęp do internetu, a ok. 650 tysięcy ma konta na Facebooku. Jednym z nich jest Edgar Bernhardt, czyli polski rodzynek jeśli chodzi o Puchar Azji. Czemu? Ano temu, że jest on jedynym piłkarzem z polskiej ligi, który zagra w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. 32-latek na co dzień reprezentuje barwy pierwszoligowego GKS-u Tychy, gdzie raz gra częściej, raz rzadziej, ale ogółem prezentuje się bardzo przyzwoicie. W ostatnim meczu z Japonią Bernhardt był nawet kapitanem Kirgistanu.
- Aż 55% Kirgistanu stanowią grunty rolne. Uprawia się tam głównie pszenicę, ziemniaki, buraki cukrowe, Przemka Tytonia i bawełnę. Kirgistan eksportuje także m.in. uran, a chyba nie muszę Wam tłumaczyć, co to oznacza.
- Trzech piłkarzy reprezentacji Kirgistanu pozostaje bez klubu. Są to Anton Zemlyanukhin (w przeszłości grał w ojczyźnie, Turcji, Kazachstanie, Serbii, Tajlandii oraz Rosji), Akhlidin Israilov (wychowanek Dynama Kijów, grał też w Indiach i Singapurze), Farhad Musabekov (Kirgistan, Mołdawia, Rosja, Uzbekistan)
5 CIEKAWOSTEK O FILIPINACH:
- Filipiny w ciągu najbliższych lat nie będą prosperowały do miana czołowej siły gospodarczej świata. Aczkolwiek są czołówką, jeśli chodzi o produkcję kokosów. Taki paradoks.
- Filipiny są podobnej wielkości co Polska, z tą jednak różnicą, że mieszka tam ponad 100 mln ludzi, w tym ok. 100 Polaków. Na kraj ten składa się ponad 7000 tysięcy wysp, z czego ok. 1/7 jest zaludniona, więc jeśli chcecie ogarnąć sobie jakąś bezludną wyspę, to uderzajcie na Filipiny.
- Musicie jednak pamiętać, że Filipiny mają 53 aktywne wulkany, a bezrobotni bywają tam nawet lekarze czy inżynierzy. Ale z drugiej strony jest to jedyny chrześcijański kraj Azji i możecie tam znaleźć fajne perły. Kiedyś ktoś trafił na taką, która ważyła 40 kilogramów.
- Reprezentacja tego kraju jest dość... specyficzna. Znajdziecie tam nazwiska takie jak Falkesgaard (korzenie duńskie), Mendoza (korzenie... duńskie), Silva (korzenie hiszpańskie), Sato (korzenie japońskie), Palla (korzenie austriackie), Woodland (korzenie angielskie), Strauß (korzenie niemieckie), Tanton (korzenie amerykańskie), Mulders (korzenie holenderskie) i wielu innych... No, "czystych" Filipińczyków tam za wielu nie ma, ale z drugiej strony nie jest to nic dziwnego, bo tak jak w wielu azjatyckich przypadkach jest to kraj z bogatą przeszłością kolonialną.
- Kilku piłkarzy wartych jest zwrócenia uwagi, jak chociażby: Daisuke Sato (regularnie grający w czwartej drużynie ligi rumuńskiej), John-Patrick Strauß (3 mecze dla Erzgebirge Aue w 2. Bundeslidze w tym sezonie, szkolony w RB Lipsk) czy gość, którego do końca życia będę kojarzył z Filipinami z racji Football Managera 2007, wychowanek Chelsea, napastnik, 102-krotny reprezentant kraju: Phil Younghusband. Ma też rok starszego brata Jamesa, również mającego w CV ekipę "The Blues". Trenerem Filipińczyków jest z kolei słynny Szwed Sven-Göran Eriksson, którego tak tylko na wszelki wypadek przedstawię: 120 meczów na ławce Romy, 81 na ławce Fiorentiny, 199 Sampdorii, 187 Lazio, 66 kadry Anglii, 45 Manchesteru City, 55 Leicester i wiele, wiele innych na wielu kontynentach
5 CIEKAWOSTEK O JEMENIE:
- Jemen leży obok Omanu, na Półwyspie Arabskim, a tak się kiedyś składa, że kiedyś piłem wódkę z Omańczykiem, którego brat był ziomkiem księcia Omanu.
- Jeżeli nie masz nazwiska zaczynającego się od "Al-", nie możesz czuć się prawdziwym Jemeńczykiem.
- Mniej więcej 1/3 Jemeńczyków jest bezrobotna, a prawilnym zawodem jest w tamtym kraju pasterstwo. Niewiele zmieniło się w tej kwestii od czasów Jezusa Chrystusa. Zresztą można sięgnąć nawet dalej w chrześcijańskie dzieje, bo słynna żona króla Salomona, Saba, pochodziła właśnie z Jemenu.
- Piłkarze jemeńscy są skrajnymi noł-nejmami, ale za to trenuje ich pewna osobistość. Jan Kocian to człowiek, którego każdy fan Ekstraklasy powinien znać! W końcu niemałą część swojej trenerskiej kariery spędził właśnie w Polsce, pracując w Ruchu Chorzów, Podbeskidziu Bielsko-Biała i Pogoni Szczecin.
- Reprezentacja Jemenu istnieje w obecnej formie od 1990 roku, bo właśnie wtedy zjednoczyły się dwa Jemeny - Północy i Południowy. Obecna kadra jest sukcesorem tego pierwszego. Tegoroczny turniej będzie ich pierwszym, w którym kiedykolwiek Jemen wystąpił. No, chyba że przed pierwszym meczem kraju ogłosi upadłość, to wtedy nie.
Prawie jak na Euro
Mówiąc o 17. edycji Pucharu Azji nie można nie wspomnieć o tym, że największy kontynent świata poszedł w ślady najstarszego kontynentu świata (#not). Mianowicie AFC niczym UEFA zdecydowała się na powiększenie liczby grający drużyn do 24, dzięki czemu powyższe ananasowe trio mogło się do niego spokojnie załapać. Awans do dalszego etapu turnieju zagwarantują sobie dwie najlepsze ekipy każdej z sześciu grup, a także cztery najlepsze zespoły z trzecich miejsc. Jak prezentują się grupy i czego można się po nich spodziewać? Oprócz tego, że nie wiadomo czego?
Gospodarz posmarował, czyli grupa A - Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Indie, Tajlandia
Grupa z gospodarzem, który na pewno jest mocnym kandydatem do awansu. Głównie dlatego, że jest gospodarzem, ale też z powodu fantastycznych zawodów rozegranych przed czterema laty. Emiraty zajęły wówczas sensacyjne trzecie miejsce, a królem strzelców Pucharu został obecny także i tym razem Ali Mabkhout. Co prawda ZEA będzie bardzo osłabione przez brak Omara Abdulrahmana, największej gwiazdy tego kraju, a także w ogóle całej Azji, lecz biorąc pod uwagę całkiem przyjemnych przeciwników, gospodarze awans powinni wywalczyć. Ciekawostką jest to, że ich selekcjonerem jest Alberto Zaccheroni, który w przeszłości prowadził m.in. Milan, Juventus czy Inter.
Interesującą reprezentacją w grupie A wydaje się Bahrajn, głównie dlatego, że totalnie nic nie wiem o tej ekipie. O kraju coś tam czasem się słyszy, że szejki, że hajsy, że łamanie praw człowieka, że F1, że powstały w ten sam rok co GKS Tychy, ale tak poza tym? Dawać, cwaniaki, co jest stolicą Bahrajnu? Hę? Hę? MANAMA! Do zapamiętania. A tak serio, warto zwrócić uwagę na napastnika Yusufa z praskiego Bohemians, który w tym sezonie ligi czeskiej zdobył 5 goli i 3 asysty. Przedwczoraj klepnęła go sobie nawet Slavia Praga, od razu wypożyczając z powrotem do derbowego rywala. Zresztą ich selekcjonerem także jest Czech, tak jak Tajlandię prowadzi Serb, a Indie Anglik. Wesoło, nie?
Syryjsko-palestyński pojedynek, czyli grupa B - Australia, Jordania, Syria, Palestyna
Australia jest tutaj murowanym faworytem do awansu (i jak co turniej - do wygrania go), zresztą będzie bronić tytułu mistrza Azji, mimo że jest z zupełnie innego kontynentu. A będzie mierzyć się z ekipami z prawdopodobnie największego obecnie kotła militarnego na ziemi, czyli z Jordanią, Syrią oraz Palestyną. Nawet nie będę wchodził w szczegóły, co, kto, jak i z kim w tej wojnie, bo prawdopodobnie bym się w tym zagmatwał, ale raczej w tym przypadku będzie to pojedynek zgodowy, bo wszystkie te trzy państwa należą do Ligi Państw Arabskich i nie lubią Izraela. Swoją drogą wiedzieliście, że obserwatorem Ligi Państw Arabskich jest... Erytrea?
Co do zestawień personalnych tychże trzech reprezentacji - bo o Australii wiadomo całkiem sporo - w Jordanii jest jeden zawodnik warty uwagi. Mowa o Musie Al Taamarim, który ma 21 lat, gra w APOEL-u Nikozja i w lidze zdobył 7 goli w 11 spotkaniach. Reszta to jakieś noł-nejmy, a trener to Belg - też noł-nejm. Ciekawa jest natomiast Syria, gdzie szkoleniowcem jest 70-letni Niemiec Bernd Stange, urodzony w NRD, będący tam nawet selekcjonerem przez pewien okres, podobno (nieoficjalnie) szpiegujący też w komunistycznych służbach. Jak było naprawdę, nie będziemy się nad tym zastanawiać, ale na początku lat 90. Stange trenował w Bundeslidze Herthę Berlin i VfB Lipsk. Z końcem stulecia ulotnił się z kraju, ruszył na Ukrainę, by potem bujać się po różnych krajach azjatyckich i haczyć o Cypr czy Białoruś, gdzie był selekcjonerem.
Natomiast w drużynie palestyńskiej jest wątek polski, białostocki, bo gra tam mający 6 lat występów w Jagiellonii Alexis Norambuena! Piłkarz pochodzenia chilijskiego nie jest jedynym zawodnikiem mającym kraj Arturo Vidala we krwi, bo w Palestynie jest takich graczy kilku. Z czego to wynika? Pewnie z tego, że Chile uznało Palestynę jako kraj i ok. pół miliona Palestyńczyków mieszka właśnie w Ameryce Południowej. Lubią się.
Wielcy vs mali, czyli grupa C: Korea Południowa, Chiny, Kirgistan, Filipiny
Mecz Kirgistanu z Filipinami, o których dzięki temu tekstowi wiecie już wszystko, będzie na pewno pasjonujący, ale to Korea z Chinami są faworytem grupy, z naciskiem na tych pierwszych. Wiadomo, mundial, pokonanie Niemców, Hueng-Min Son. Trzeba czegoś więcej? Najlepszy piłkarz Azji robi swoje, chociaż i Chińczycy nie mają się czego wstydzić. W ich szeregach występuje chociażby Wu Lei, który w minionym sezonie tamtejszej ligi, tej z wieloma europejskimi dorobkiewiczami, wpakował aż 27 goli i pewnie został królem strzelców. Chociaż niewykluczone, że europejscy analitycy Transfermarkta coś pomylili, bo wiadomo jak to jest z ponad miliardem Chińczyków... Przedstawiciele tego komunistycznego kraju mają w swoich szeregach także najstarszego piłkarza Pucharu Azji - 38-letniego Zhi Zhenga, a na ich ławce zasiada 70-letni doskonale znany Włoch, Marcelo Lippi.
Azjatycki odpowiednik Gentu i Genku, czyli grupa D: Iran, Irak, Jemen, Wietnam
Największym faworytem tego turnieju jest Korea Południowa, głównie przez Sona, swoje do powiedzenia zapewne będą mieli też Australijczycy czy Japończycy, zaskoczyć może Bahrajn, a nigdy nie wiadomo też, co pokaże zawsze mocny Liban. Lecz do grona faworytów obowiązkowo należy dodać również Iran, który niemało krwi napsuł na rosyjskim mundialu chociażby Hiszpanom. A i kilka lat wcześniej Leo Messi jedynym dobrym strzałem musiał ratować Argentynę w starciu z nimi. Carlos Queiroz pracuje tam od prawie ośmiu lat i widać ciągłość wykonywanej przez niego roboty. W dodatku Iran, czyli kraj jak na standardy Bliskiego Wschodu całkiem liberalny, ma kilku uznanych w Europie piłkarzy, jak np. Alireza Jahanbakhsh z Brighton czy słynny Sardar Azmoun z Rubina Kazań, świetnie spisujący się w Rosji, mający w kadrze 23 gole w 36 meczach.
Pasjonująco zapowiada się starcie w trzecim meczu grupowym między Irakiem a właśnie Iranem. Podopieczni Queiroza będą chcieli zemścić się za porażkę sprzed czterech lat, kiedy to ćwierćfinałowe spotkanie między tymi ekipami zakończyło się wynikiem 3:3, a po karnych w półfinale zameldowali się Irakijczycy. W dodatku prawie dwa lata temu Irak miał czelność pokonać Iran w sparingu, przez co obecnie może cieszyć się passą dwóch tryumfów nad swoim prawie imiennikiem. Jak myślicie, czy ta potyczka ma szansę, żeby zagrozić absolutnemu szlagierowi, jakim będzie starcie Jemenu z Wietnamem?
Bo specyficznym trzeba być, czyli grupa E: Arabia Saudyjska, Katar, Korea Północna, Liban
Patrząc po kolei:
- Arabia - kraj, w którym łamane są prawa człowieka, nieprzestrzegane są prawa kobiet, wykonywane są kary śmierci na więźniach politycznych, pełna dyskryminacja itp.;
- Katar - kraj podobny do Arabii, ale no w sumie jakoś tak bardziej z szejkami się kojarzy, ma śmieszną nazwę i organizuje mundial;
- Korea Północna - kraj, który od tych wcześniejszych różni się właściwie tylko tym, że nie jest bogaty i nie ma tam islamu.
- Liban - no siema.
Arabia jest faworytem, bo grała na mundialu i wbrew pozorom udowodniła, że na kontynentalnym podwórku może namieszać. Katar z kolei będzie chciał przed tym mundialem się pokazać, chociaż nie wiadomo, czy szejki sobie nie pokupują jakichś nowych obywateli. Natomiast Koreańczycy będą, jak to oni, grali o życie swoje i swoich rodzin. No i taki Liban. Ich media za niezależne i wiarygodne to tam nie są, bo w rankingu Reporterów Bez Granic zajmują dopiero 100. miejsce (Katar 125., Arabia 169., Korea 180., czyli ostatnie, a Polska 58.) , ale jednak wciąż prezentuje się lepiej niż ta trójka reżimowców. A na co ich stać na boisku? Nie mam pojęcia, mówiłem już na początku, że nie oglądam regularnie reprezentacji Libanu, ale mają w swoich szeregach piłkarza Hajduka Split (Bassel Jradi, były reprezentant duńskich młodzieżówek) czy Joana Oumariego, który w 2. Bundeslidze zagrał ponad 60 meczów w karierze.
Zdecydowanie fajniejsze są ciekawostki o samym Libanie. Wiedzieliście, że Liban przed wybuchem konfliktu palestyńskiego był nazywany Szwajcarią Wschodu, bo był taki kasiasty? A jego stolica, Bejrut, jest nazywana Paryżem Bliskiego Wschodu - znaczy była. To właśnie w Libanie Jezus miał zamienić wodę w wino, a w mieście Byblos powstał alfabet fenicki, będący podwalinami współczesnego alfabetu łacińskiego. Liban to podobno jedyny azjatycki kraj niemający pustyni, ale za to mający wyższe szkoły prawnicze, bo właśnie w Bejrucie powstała pierwsza taka na świecie. W Libanie mieszka ok. 4 mln Libańczyków, a w Brazylii jest ich... 7 mln.
Derby Związku Radzieckiego, czyli grupa F - Japonia, Oman, Turkmenistan Uzbekistan
Tutaj dopiero będą lecieć szlagiery. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że Japonia się tu z kimś potknie co najmniej raz i będą jaja. Liczę na Oman, w którego szeregach zabraknie niestety 103-krotnego reprezentanta Aliego Al-Habsiego, którego fani angielskiej piłki powinni pamiętać. 37-letni obecnie bramkarz zagrał bowiem po ponad 100 meczów w Premier League oraz Championship, głównie w barwach Wigan (154). Za to w Uzbekistanie, który gra regularnie w Pucharze Azji od 1996 roku, wystąpi 35-letni golkiper Ignaty Nestrov, który w tym turnieju zagra po raz piąty z rzędu. Zresztą Turkmenistan też nie ma się czego wstydzić, ponieważ z tego kraju pochodzi klub Altyn Asyr, dostarczyciel wielu reprezentantów i finalista azjatyckiego odpowiednika Ligi Europy.
A czego TY spodziewasz się po Pucharze Azji?