Trener pod ścianą, kadra jeszcze nie - Polska przed eliminacjami do EURO 2020
Polska – to brzmi dumnie. Wiecie, jak bardzo chcielibyśmy znów usłyszeć, że nasza kadra gra z godnością, że ma dobre wyniki, że wychodzi na mecze bez strachu i idzie po swoje, jak mawiał w pewnym spocie Jacek Gmoch. Cóż, 2018 rok pokazał, że nie bywa tak zawsze. Jedynie trzy wygrane spotkania – z czego dwa towarzyskie – to coś, co było niczym cios młotem w głowę. Po drodze powitaliśmy nowego selekcjonera, który w koncertowy sposób postawił się pod ścianą. Jeśli pytacie, czy Jerzy Brzęczek musi jutro wygrać, to tak – macie rację, musi. Ale czy nasza reprezentacja musi wygrać? Nie, wcale nie musi. O tym poczytacie więcej w jutrzejszej zapowiedzi, natomiast dziś skupmy się na naszej sytuacji…
Oto i oni!
Dawno chyba nie było sytuacji, żeby zaledwie parę ogniw w naszej kadrze miało problemy. Ogromnym brakiem jest ten spowodowany przez uraz Macieja Rybusa. Z pewnością brakuje nam też czasów, gdy nie obawialiśmy się o formę Kamila Glika. Wyrwę po Łukaszu Piszczku jakoś staramy się łatać – powiedzieć, że Bartosz Bereszyński sobie nie radzi… to byłoby kłamstwo. Jerzy Brzęczek wybrał kadrę oczywistą. Nawet jeżeli mamy zastrzeżenia do dalszych powołań dla Kuby Błaszczykowskiego i Arkadiusza Recy, to i tak znajdą się obrońcy tego typu ruchów. OK, Reca nie gra. Macie rację. Powołanie Pawła Jaroszyńskiego z Chievo ma większy sens, bo ma on pewniejszy plac i więcej rozegranych minut. Ale i tak Reca to piłkarz numer 22 lub 23 w talii Brzęczka. Będziemy się o niego zabijać? Jeśli naszym największym problemem jest Reca, to znaczy, że w sumie całkiem łaskawy jest dla nas ten rok. Przynajmniej jeśli chodzi o formę zawodników w klubach.
(grafika: Łączy Nas Piłka)
Pomoc: Kuba Błaszczykowski wreszcie zaczął dobrze wyglądać w Ekstraklasie – zupełnie tak, jakby w końcu zaczynał łapać na nowo, że potrafi. Widać w jego oczach wiarę – i między innymi ta wiara dała Wiśle zwycięstwa nad Koroną i Cracovią. Austriacy będą groźniejszymi rywalami, natomiast Łotysze zagrają na poziomie ekstraklasowym. Dlatego też możemy mieć w końcu mniejsze obawy o naszego skrzydłowego. Od razu dodam, że nie zwariowałem – nie sądzę, że jest on kandydatem do pierwszego składu. Damian Kądzior i Przemysław Frankowski grają w swoich klubach, z których każdy jest lepszy od Wisły Kraków. Były gracz Jagiellonii zaczął co prawda sezon raptem na początku marca, ale już pokazał się tam z dobrej strony. Kądzior, który jest ciągle podstawowym graczem Dinama Zagrzeb, miał jesienią pecha. Nie został sprawdzony przez dłuższy czas, stąd może być lekką niewiadomą. Każdy wybór na prawe skrzydło będzie uzasadniony.
Obrona? Kamil Glik i Jan Bednarek wiedzą, że zależy od nich wiele. Bednarek ma swój czas w Southampton, Ralph Hasenhuettl stawia na niego od początku, gdy tylko zjawił się na St. Mary’s. Można się lekko uśmiechać, że nasz obrońca może wypytał swojego szkoleniowca o sposób na Austriaków. Glik nie jest wiodącą postacią Monaco, wielokrotnie w „Misji Futbol” Tomasz Smokowski podkreślał, że jego błędy prowadziły do utraty gola przez ekipę z Księstwa. Ale jest ktoś taki jak pewien łysy pan, którego na EURO nazywano profesorem. Gdy przyjeżdżał na kadrę, był jednym z najbardziej skoncentrowanym ludzi na boisku. Michał Pazdan gra w Ankaragucu i to jest dla nas genialna wiadomość. Szkoda tylko Macieja Wilusza, który leczy zerwane więzadła w kolanie i długo go nie zobaczymy nawet w artykułach zachęcających do powołania go do kadry.
Bramka? Wojciech Szczęsny może wygrać Ligę Mistrzów z Juventusem, którego jest pewnym punktem. Jego interwencje nie odbijają się aż takim echem jak te Fabiańskiego. Jak myślicie, dlaczego? Może dlatego, że do poziomu Wojtka każdy się przyzwyczaił? Może dlatego, że lista klubów Legia-Arsenal-Roma-Juventus już na swój sposób sprawia, że litujemy się nad Fabiańskim, który po Legii i Arsenalu powędrował do słabszych Swansea i West Hamie oraz musiał wykazywać się tam dużo bardziej. Każdy z nich miał w kadrze wielkie chwile, każdy miał też chwile słabości. Nawet „Fabian”, matki miłosierdzia! Swoją drogą, polecamy Wam dyskusję pod tym tweetem…
Środek pola również nie jest wielkim problemem. Grzegorz Krychowiak wrócił z Lokomotiwem po przerwie zimowej, Mateusz Klich śrubuje swoje statystyki w Leeds i zmierza po awans do Premier League. On akurat nie jest pewny występu, gdyż wszystko zależy od formacji, jaką wyjdziemy na spotkania z Austrią i Łotwą. Pewnie chcecie zapytać o pewnego pana z Ząbkowic Śląskich.
Piotr Sebastian Zieliński - im szybciej zaakceptujemy, że będzie on jedynie elementem tej kadry, a nie jest liderem, tym lepiej dla nas. Michał Borkowski już tylko przebiera palcami, by pokazać Wam, ile asyst miałby na koncie piłkarz Napoli, gdyby koledzy z przodu nie kopali obok bramki, w golkiperów lub obijali słupki i poprzeczki. A jeśli nadal nie czujecie się przekonani, to chciałbym przypomnieć, że „Zielu” miał SIEDEM asyst na koncie w poprzednich eliminacjach. Tych samych, które uważaliście za słabe w jego wykonaniu. Szczerze? Jeśli podtrzyma obecną formę z Napoli i będzie równie skupiony, odzyskamy go dla tej kadry.
Atak? Wszystko jedno, kto wyjdzie obok Roberta Lewandowskiego. Tak, nie strącamy go na ławkę. Nie wolno nam robić tego komuś, kto uwielbia mecze eliminacyjne i był dwukrotnie królem strzelców ostatnich edycji European Qualifiers. Nie wolno nam tego robić komuś, kto walczy o koronę króla strzelców w Bundeslidze. Czy zatem można zrobić to Krzyśkowi Piątkowi, który walczy o ten sam tytuł w Serie A, a za rywala ma samego Cristiano Ronaldo? Akurat można. Dlaczego? Bo Piątek to ciągle kadrowy nowicjusz. To nie umniejsza zaufania wobec niego, każdy zna jego atuty. Ale najważniejsza jest drużyna. A w tej Lewandowski oraz Milik grali ze sobą tyle razy, że rozumieją się bez słów. Zresztą – czy nie byłoby pyszniejsze wpuścić z ławki głodnego goli „Bombera” z Milanu? Wyobraźcie to sobie…
Słuchajcie – do tej pory teoria zawsze podpowiadała nam, że powinniśmy uwierzyć. Teraz dołącza do tego logika. Ale potem człowiek patrzy na te wyniki i się obawia. Dlatego teraz nie będziemy nic zapowiadać. Teraz usiądziemy i obstawimy bramkowy remis. Najwyżej się zdziwimy.
Ta kadra nie może być mocniejsza niż ta, którą zobaczymy na murawie stadionu w Wiedniu. Gdyby komuś z Was przyszło do głowy wymyślanie, że „ten by lepiej zagrał”, „ten by lepiej zagrał”, od razu mówię, żebyście przestali. To nie ma sensu. Nasz obecny stan posiadania widnieje na obrazku z powołaniami. Jakakolwiek kłótnia z tymi wyborami jest bezsensowna. Oczywiście, możecie to robić, ale co to da?