Zespół Michniewicza wraca z Anglii z cennym doświadczeniem - echa meczu kadry U-21
Reprezentacja u-20 po raz pierwszy, reprezentacja u-20 po raz drugi, a także zespół o rok starszy i dorosła drużyna narodowa. W taki właśnie sposób przedstawiał się dzisiejszy dzień. Gdzie nie spojrzysz to Polacy, próbujący zgotować nam kolejne emocje. Choć spotkań było naprawdę wiele, to w tym tekście poruszę tylko zespół prowadzony przez Czesława Michniewicza, który chwilę temu zakończył swoje zmagania z rówieśnikami z Anglii. Przyglądając się zestawieniom na papierze faworyt był tylko jeden. Polska zadziorność dała jednak o sobie znać po raz kolejny, co sprawiło, że na boisku działy się rzeczy wręcz z kosmosu.
Składy:
- Anglia: Gunn - Kenny, Tomori, Kelly, DaSilva - Dowell (80' Choudhury), Foden (72' Davies), Maddison - Nelson (72' Gray), Lookman (72' Barnes), Calvert-Lewin (72' Solanke)
- Polska: Grabara - Fila, Wieteska, Bielik, Stolarski - Dziczek, Piotrowski, Kapustka, Michalak (62' Gąska), Szymański (80' Wdowiak), Buksa (73' Świderski)
Spoglądasz na skład naszych dzisiejszych rywali i myślisz tylko jedno. Zjedzą nas. Zawodnicy reprezentujący barwy Manchesteru City, Hoffenheim czy Evertonu, a na przeciw nich młode wilki z Lotto Ekstraklasy. Choć na papierze przepaść była olbrzymia, to oglądając postawę naszych piłkarzy na boisku, można było być z nich dumnym. Oczywiście nie w każdym momencie, bo zdarzały się takie, jak te z początku meczu, kiedy to Reiss Nelson ograł naszą obronę jak dzieci z orlika, a następnie dograł na pustą bramkę do Calverta-Lewina. Oczywisty był fakt, że to gospodarze będą prowadzili grę, a my spróbujemy gry z kontry. Na nasze nieszczęście, brakowało dziś szybkości Konrada Michalaka oraz Bartka Kapustki, którzy mieli rozbijać defensywę Anglików swoją szybkością. Przez pierwsze 45. minut doświadczyliśmy maksymalnie jednego takiego ataku i nie mieliśmy wątpliwości, że skrzydłami dziś nie zaskoczymy rywala.
W sumie to w pierwszej połowie było naprawdę niewielu zawodników, których można pochwalić. Boki defensywy złożone z Pawła Stolarskiego oraz Karola Fili, które co chwilę były objeżdżane przez dynamicznych skrzydłowych, czy nieistniejący dziś środek pola, nie dawały nam zbyt wielkich szans. Przez ponad pół godziny ulegaliśmy Anglikom 0:1 i nie zanosiło się na jakieś trafienie. Dużo większe zagrożenie pod polem karnym tworzyli gospodarze, którzy mogli sobie porządnie nastrzelać. Mogli, ale tego nie zrobili. Wreszcie nadszedł moment, w którym możemy kogoś pochwalić. Krystian Bielik, Mateusz Wieteska i Kamil Grabara. To dzięki tej trójce zawdzięczaliśmy tylko jedną straconą bramkę. Hola Hola, ale wynikiem 1:0 to pierwsza połowa się nie skończyła. W 34. minucie do rzutu wolnego z pozornie niegroźnej pozycji podszedł Sebastian Szymański. Pomocnik Legii zrobił coś niesamowitego, a po chwili usłyszeliśmy krzyk angielskiego komentatora. "GOOOOOOOOL WHAT'S A GOOOOOOOL!". Co ja będę opowiadał. Spójrzcie sami.
To właśnie to uderzenie było ozdobą pierwszej połowy, lecz nie oznaczało, że na tym się zakończy. W drugiej połowie zobaczyliśmy wręcz odmieniony zespół. Zdecydowanie odważniej podchodziliśmy do przodu, tworząc sobie kolejne sytuacje. Na pierwszy rzut oka było widać, że Czesław Michniewicz ma bardzo dobry wpływ na drużynę i w zaledwie 15 minut potrafi w zespół grający defensywnie wszczepić kroplę ofensywy. Nasi reprezentacji tworzyli sobie kolejne sytuacje, a z bardzo dobrej strony zaczęła pokazywać się środkowa formacja. Sebastian Szymański i Patryk Dziczek o wiele lepiej rozprowadzali piłki, stwarzając okazję naszym atakującym. Co prawda w większości przypadków były to dośrodkowania, które nie sprawiały większego zagrożenia rywalom, lecz samo nastawienie zespołu powinno się podobać.
Warto pamiętać, że kilku zawodników z tego pokolenia, już niebawem może awansować do pierwszej reprezentacji, więc pokazanie się w meczu towarzyskim z takim rywalem jak Anglia było dla nich niezwykle ważne. Tym bardziej, że kilku z nich ma już na swoim koncie występy w Europie, więc na tle kogo porównywać swoje umiejętności, jak nie na "Synów Albionu". Tak jak wspomniałem, to właśnie część tej reprezentacji już niebawem ujrzymy w dorosłej drużynie narodowej. Kto wyróżniał się najbardziej? Co do wyboru tego konkretnego zawodnika raczej nikt nie powinien mieć większych wątpliwości. Kamil Grabara - tak właśnie nazywa się zawodnik, który był dziś najlepszy na boisku. Świetnie wybronione uderzenie lecące w okno bramki, jeszcze lepsza interwencja przy akcji jeden na jednego, a także multum wyłapanych dośrodkowań, które miały sprawić naszej drużynie problemy. To właśnie bramkarz Liverpoolu sprawia, że spokój w bramce reprezentacji Polski będziemy mieli zapewniony nawet po skończeniu kariery przez Wojtka Szczęsnego czy Łukasza Fabiańskiego.
Poza naszym golkiperem ogromne brawa należą się również dwójce defensorów. To dzięki nim Grabara mógł czuć się nieco pewniej, a ich wyprowadzenie piłki stało na naprawdę dobrym poziomie. Próby grania do środkowych pomocników, bez niepotrzebnego wybijania, sprawiały, że po Janku Bednarku rosną nam kolejni świetni środkowi obrońcy. To właśnie oni przez znaczną część spotkania nie dali się przechytrzyć angielskim atakującym i bardzo pewnie oddalali zagrożenie spod naszej bramki.
Choć rywal był naprawdę pokaźny, to remis z takiej klasy zespołem, powinien jak najbardziej cieszyć. Mistrzostwa Europy do lat 21 zbliżają się wielkimi krokami, a nasi młodzi reprezentacji zdobywają kolejne doświadczenie. Oby tak dalej Panowie.