Powtórka z Rosji - po pierwszym dniu MŚ U20
Nie takiego rozpoczęcia Mistrzostw Świata do lat 20 spodziewali się Polacy. Dokładnie wiedzieliśmy, że będzie ciężko, ale nie spodziewaliśmy się, że zostaniemy aż tak zdominowani. Nieco humory poprawiły nam pozostałe spotkania z które choć nie były idealne, to pokrótce wprowadziły nas do tego turnieju.
Polska 0:1 Kolumbia (23' Angulo, 90+3' Sandoval)
Ubiegłoroczne Mistrzostwa Świata w Rosji nie należały do najbardziej udanych dla naszej reprezentacji. Jednym z naszych pogromców była reprezentacja Kolumbii, z którą dziś przyszło nam się zmierzyć już na otwarciu turnieju w Polsce. Jacek Magiera nie zamierzał kombinować i od pierwszej minuty posłał do boju wszystko to, co miał najlepszego. I początek wyglądał naprawdę dobrze. W reprezentantach Polski było widać ogromną determinację, a ich gra była przyjemna dla oka. Nieźle operowali piłką, a wysoki pressing nie pozwalał na rozłożenie skrzydeł rywalowi, sprawiając im problemy z utrzymaniem się przy piłce. Taki stan nie trwał jednak długo i po zaledwie kwadransie znów oglądaliśmy to, do czego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Brak pomysłu na wykreowanie sobie porządnych sytuacji i gra na aferę. Doskonale wiemy jak się to skończyło. W 23. minucie błąd w rozegraniu Sebastiana Walukiewicza wykorzystał Ivan Angulo, który nie dał szans Radkowi Majeckiemu w pojedynku sam na sam.
Od tamtego momentu w naszej grze siadło dosłownie wszystko. O miernej postawie naszego zespołu mówi przede wszystkim fakt, że niecelne były nawet nasze podania...do tyłu. Gdyby tego było mało, w drugiej odsłonie z gry wypadł Sebastian Walukiewicz, który opuścił murawę na noszach i musieliśmy sobie radzić bez ostoi naszej defensywy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo i faktycznie nie było. Pierwszy mecz zakończył się zasłużoną porażką i zaczynam mieć pewne wątpliwości, czy na naszej drodze nie staną również pozostali rywale.
Polska piłka idzie w dobrym kierunku. Kiedyś byliśmy mistrzami w podaniach do tyłu, dzisiaj nawet to nam nie wychodzi. #POLCOL #U20WC
— to-masz? (@Tomektuta) May 23, 2019
O zwycięzcy w tym spotkaniu zadecydowały przede wszystkim indywidualności. Tę różnice widać dopiero na arenie międzynarodowej, a to co robili z naszymi obrońcami, atakujący reprezentacji Kolumbii zasługuje na ogromne brawa. Szczególną uwagę na swoją osobę zwrócił zdobywca gola Ivan Angulo, który miał niebywałą lekkość w dryblingu. Młody atakujący już teraz znajduje się na celowniku Realu Madryt oraz Manchesteru City, a takie występy z pewnością pomogą w wielkim transferze.
Sezon się skończył, a Angulo się nie zatrzymuje.#POLCOL
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) May 23, 2019
Tahiti 0:3 Senegal (1', 29', 50' Sagna)
Początek turnieju i od razu niezłe widowisko, którego przed rozpoczęciem spotkania trudno było się spodziewać. Naprzeciw siebie stanęły dwie, stosunkowo słabe reprezentacje, które w rzeczywistości zaprezentowały się znacznie lepiej, niż przewidywano. A w szczególności Senegal, który pierwszą bramkę na tym turnieju zdobył już w 10. sekundzie spotkania. Dobry przerzut nad obroną rywala wykorzystał Amadou Sagna, który nie brał jeńców i kończył dosłownie wszystko. Do końca spotkania skompletował hat-tricka i choć po pierwszym trafieniu, oczekiwania były bardzo duże, to ostatecznie nie doczekaliśmy się scen rodem z meczów Polski z San Marino. To właśnie skrzydłowy Senegalu był wyróżniającą się postacią tego spotkania i turniej w Polsce rozpoczął od tytułu MVP.
Senegal nie pokazał pełni potencjału z Tahiti. Powinien wygrać wyżej niż 3:0. Podtrzymuję to, co napisałem w tekście. Lwy Terangi dopiero pokażą na co ich stać w meczu z Kolumbią. Przekonamy się, czy są faktycznie tak groźni #TAHSEN #U20WC #U20WorldCup #Poland2019
— Michał Krzeszowski (@Krzeszov) May 23, 2019
Od samego początku stroną przeważającą był Senegal, lecz na kilka słów zasługuje również Tahiti. Pomimo negatywnych opinii na temat tej reprezentacji, ci prezentowali się naprawdę dobrze, jak na swoje standardy. W ich zespole nie trudno było znaleźć wyróżniających się zawodników i choć dla wielu przedstawiciele reprezentacji Tahiti są zwykłymi anonimami, to naszą uwagę zwrócił gracz występujący z numerem 6. Terai Bremond prezentował niesamowity luz w operowaniu piłką, a w pamięci zapadło mi kilka jego indywidualnych szarż. Patrząc na CV zawodników z rejonów Australii oraz Oceanii nie przyszłoby mi do głowy, że w zespole prowadzonym przez Bruno Tehaamoana, może występować gracz, potrafiący minąć w bardzo efektownym stylu czterech rywali. To są właśnie uroki młodzieżowych Mistrzostw Świata i możemy w nich dostrzec wiele niespotykanych rzeczy, jak na przykład bramkarza reprezentacji Tahiti, który na bramce musiał stanąć z jednego prostego, ale za to bardzo znanego powodu - "gruby na bramkę" i problem pomiędzy słupkami załatwiony.
#U20WC #TAHSEN Numer sześć w Tahiti to całkiem dobry piłkarz. Wyróżnia się na tle Senegalu.
— to-masz? (@Tomektuta) May 23, 2019
Meksyk 1:2 Włochy (37' De La Rosa - 3' Frattesi, 67' Ranieri)
Z bardzo wysokiego "C" rozpoczął się pierwszy dzień tegorocznych Mistrzostw Świata U20. Już w pierwszym z dwóch spotkań do walki stanął jeden z kandydatów do końcowego triumfu i zespół, który był nazywany czarnym koniem tego turnieju. Od samego początku bardzo ofensywnie rozpoczęli Włosi, którzy po upływie zaledwie 3 minut wyszli na prowadzenie. Świetny strzał z dystansu Davide Frattesiego nie dał szans bramkarzowi rywali, który bardzo szybko był zmuszony do wyjmowania piłki z siatki. Nie był to jednak mecz typowo jednostronny, a akcję podbramkowe oglądaliśmy pod oboma polami karnymi. Mówi o tym, przede wszystkim liczba stworzonych sytuacji, których było dokładnie 37. Przy takiej liczbie ataków nie mogło skończyć się skromnie i jeszcze w pierwszej połowie meczu bramkę wyrównującą zdobył Roberto Carlos De La Rosa. Co prawda do Roberto Carlosa mu daleko, lecz jego uderzenie po rzucie rożnym dało Meksykowi wyrównanie i ci przed drugą odsłoną mieli nadzieję, że w tej będzie zdecydowanie lepiej.
Świetni są Włosi. Rozklepują Meksykanów, aż miło patrzeć. #U20WC #MEXITA
— Maciek Łanczkowski (@mlanczkowski) May 23, 2019
Obraz się jednak nie zmieniał, a stroną dominującą wciąż byli Włosi, którzy udokumentowali to w 67. minucie spotkania. Zimną krew w polu karnym zachował Luca Ranieri, który sprytnym strzałem zapewnił swojej drużynie 3 punkty na otwarcie. Prawdę mówiąc, to przedstawiciele Półwyspu Apenińskiego nie spodziewali się aż tak łatwego meczu, gdyż śledząc jego przebieg, to właśnie oni w dużej mierze go kontrolowali. Za jedną z przyczyn można uznać słabszą dyspozycję Diego Laineza, który mimo materiału na gwiazdę, nie zaprezentował dziś nic ciekawego. A szkoda, bo miałem nadzieję, że obejrzę dziś kilka ciekawych zagrań w jego wykonaniu.
Lainez nie będzie miał łatwego życia w meczu z Włochami, gdy tylko piłka idzie w jego kierunku od razu ma 2 Włochów koło siebie, mimo to już parę razy fajnie urwał się obrońcom. Przyjemnie się patrzy na jego gre. Widać te nutke szaleństwa w jego grze #U20WC #MEXITA
— Patryk Wiła (@patryk_wila) May 23, 2019
Japonia 1:1 Ekwador (68' Yamada - 45' Tagawa (sam)
Pojedynek Japonii z Ekwadorem od samego początku był uznawany za najsłabszy tego dnia. Mało jakości w obu zespołach nie dawało zbyt wielu powodów do optymizmu, o czym przekonaliśmy się już podczas samego spotkania. Obie drużyny nastawiły się dość defensywnie i żadna nie chciała się zbytnio odkrywać. Skutkiem tego była bardzo mała ilość okazji podbramkowych i choć mogliśmy oglądać bramki, to o tym pojedynku chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Przewagę w tym meczu posiadali Ekwadorczycy, lecz tak jak wspomniałem powyżej, nie przynosiło to skutków. Na pierwszą bramkę musieliśmy czekać do 45. minuty, kiedy to gola samobójczego do szatni zdobył Kyosuke Tagawa. Na bramkę swojego kolegi z zespołu odpowiedział w drugiej połowie Kota Yamada, który zapewnił swojemu zespołowi remis. Do zwycięstwa zespołowi z Ameryki Południowej zabrakło jednak niewiele. Wystarczyło wykorzystać rzut karny, który został fatalnie zmarnowany i ostatecznie doszło do podziału punktów, który w ostatecznym rozrachunku nie będzie komfortowy.