CR7 zrobił swoje, Portugalia w finale - echa meczu Portugalia vs Szwajcaria
Rywalizację w Final Four Ligi Narodów rozpoczęliśmy w Porto, gdzie Portugalia mierzyła się ze Szwajcarią. W drużynie Fernando Santosa wreszcie mogliśmy oglądać Cristiano Ronaldo, którego zabrakło w rywalizacji grupowej. Przed CR7 i spółką czekało dzisiaj trudne zadanie, bowiem Szwajcarzy w ostatnich meczach prezentowali się znakomicie. Wystarczy wspomnieć, że w fazie grupowej pokonali Belgów, czyli brązowych medalistów MŚ w Rosji.
Składy:
- Portugalia: Patricio- Guerreiro, Dias, Pepe (63' Fonte), Semedo- Bernardo Silva, Neves, Carvalho, Fernandes (91' Moutinho)- Ronaldo, Joao Felix (70' Guedes)
- Szwajcaria: Sommer- Rodriguez, Akanji, Schar, Mbabu- Zuber (83' Steffen), Freuler (89' Drmić), Xhaka, Zakaria (71' Fernandes)- Shaqiri, Seferović
Ku zaskoczeniu kibiców zgromadzonych na stadionie, to goście lepiej rozpoczęli to spotkanie. Shaqiri i spółka zepchnęli Portugalczyków do defensywy, a Rui Patricio miał naprawdę sporo pracy w pierwszych minutach. W końcu gospodarzom udało się uporządkować swoją grę i zaczęli coraz odważniej podchodzić pod pole karne rywala. Mecz od samego początku oglądało się z przyjemnością. Obie ekipy miały sporo do zaoferowania w ofensywie i nie było tu mowy o nudnych wymianach piłek w ataku pozycyjnym.
W 25. minucie przypomniał o sobie ten, którego ostatnio w kadrze Portugalii brakowało. Ronaldo popisał się perfekcyjnym uderzeniem z rzutu wolnego, kompletnie myląc bramkarza Szwajcarii. Mieliśmy 1:0 i goście ruszyli do odrabiania strat.
Ambicji i chęci podopiecznym Vladimira Petkovicia nie można było odmówić. Konsekwentnie grali wysokim pressingiem, zmuszając bramkarza Portugalii do posyłania długich piłek. Niestety ze strony Szwajcarów brakowało konkretów. Indywidualne zrywy Shaqiriego nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. Nie potrafili również zagrozić ze stałych fragmentów gry, których w pierwszej połowie nie brakowało. Najlepszą okazję na gola mieli w 42. minucie, kiedy to świetne podanie w pole karne posłał Shaqiri. Przed bramką Patricio doskonale odnalazł się Haris Seferović, a po jego uderzeniu futbolówka trafiła w poprzeczkę. Tą akcją Szwajcarzy wysłali jasny sygnał, że w drugiej połowie będą groźni. Czekaliśmy zatem na to, co wydarzy się po przerwie.
Już od samego początku drugiej połowy działo się bardzo dużo. W trakcie jednej z akcji w polu karnym Portugalczyków upadł Seferović, jednak arbiter nie przerwał gry. Kiedy piłka opuściła wreszcie boisko, Felix Brych zdecydował się skorzystać z VAR-u, aby sprawdzić, czy Semedo nie złamał przepisów. Na powtórkach ewidentnie widać było, że napastnik reprezentacji Szwajcarii przewrócił się o własne nogi i o karnym nie ma mowy. Sędzia widział chyba jednak co innego i ku zdziwieniu komentatorów oraz kibiców, wskazał na "wapno". Do wykonania rzutu karnego podszedł Ricardo Rodriguez. Doskonale intencje strzelca wyczuł bramkarz, jednak piłka przetoczyła się po jego rękawicach i ostatecznie wpadła do siatki. Mieliśmy remis i walka w tym spotkaniu rozpoczęła się na nowo.
Szwajcarzy imponowali mi pewnością siebie. Sommer za każdym razem starał się wznowić grę krótkim podaniem, do najbliższego obrońcy. W wymianie piłki pod własnym polem karnym nie przeszkadzał im wysoki pressing ze strony gospodarzy. Portugalczycy z każdą upływającą minutą wyglądali coraz gorzej. Indywidualne zrywy Bernardo Silvy nie robiły już wrażenia na obrońcach Szwajcarii.
Kiedy wydawało się, że czeka nas dogrywka, swój geniusz po raz kolejny potwierdził CR7. Przez dwie minuty zdobył dwa gole, kompletując tym samym hat-tricka. Cristiano przez całą drugą połowę był kompletnie niewidoczny i zaatakował w najlepszym możliwym momencie.
Szwajcarzy nie mogli uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Przez cały mecz grali zdecydowanie lepiej od Portugalczyków, tylko na ich nieszczęście w ekipie rywali jest człowiek z innej planety, który w pojedynkę potrafił rozstrzygać losy meczu. Cristiano i spółka meldują się w finale, a ich rywala wyłoni jutrzejsze starcie Holandii z Anglią.