Ogromne emocje w końcówkach - echa półfinałów MŚ U20
Turniej wkroczył dzisiaj w decydującą fazę i zaczęła się gra o medale. Po południu o miejsce w finale walczyła Ukraina z Włochami. Pogromcy Polaków chcieli poprawić swój wynik sprzed dwóch lat, kiedy to skończyli rywalizację na trzecim miejscu. Na wieczór zaplanowano mecz Ekwadoru z Koreą Południową. Ekipa z Ameryki Południowej rywalizację grupową skończyła na 3. miejscu i mało kto spodziewał się, że dojdzie aż tak daleko.
Ukraina 1:0 Włochy
Od pierwszych minut lepiej wyglądali nasi wschodni sąsiedzi. Starali się konstruować akcje w ataku pozycyjnym, a Włosi cofnęli się pod własne pole karne. Gracze z półwyspu Apenińskiego chcieli stworzyć zagrożenie z kontrataków, jednak w ich zagraniach brakowało dokładności. Bardzo szybko tracili piłkę, za sprawą wysokiego pressingu stosowanego przez Ukraińców. Sikan i spółka przeważali na boisku, jednak brakowało konkretów w postaci goli. Piłkarze obu ekip mieli świadomość rangi tego pojedynku i nikt nie chciał ryzykować w pierwszej połowie. Liczyłem na to, że po przerwie swoją grę poprawią Włosi, którzy w pierwszej części meczu nie oddali ani jednego strzału.
W drugiej połowie role się odwróciły i to piłkarze z półwyspu Apenińskiego wzięli się za rozgrywanie piłki. Już w 52. minucie mogli wyjść na prowadzenie za sprawą Pinamontiego, jednak strzał napastnika Frosinone wybronił Łunin. Bramkarz reprezentacji Ukrainy nie wyglądał na osobę, która odbyła całonocną podróż ze Lwowa, gdzie Ukraina podejmowała Luksemburg, do Gdyni. Z każdą upływającą minutą byłem coraz bardziej pewny tego, że czeka nas dogrywka. Brakowało groźnych strzałów na bramkę, a tempo gry zdecydowanie spadło.
Jak na złość, w 62. minucie gola zdobył Serhii Bułeca. Futbolówkę w pole karne dośrodkował Konopla, a przed bramką doskonale odnalazł się pomocnik Dynama Kijów i strzałem z pierwszej piłki pokonał bramkarza. Włosi od razu ruszyli do odrabiania strat, czując presję czasu. Nie potrafili jednak przebić się przez szczelnie ustawioną defensywę rywali. W doprowadzeniu do remisu graczom z półwyspu Apenińskiego nie pomogło nawet ukaranie jednego z ukraińskich defensorów czerwoną kartką, choć w końcówce emocji nie brakowało.
W doliczonym czasie gry piłkę do siatki, po fantastycznym uderzeniu z woleja, wpakował Scamaccal. Radość Włochów nie trwała jednak długo. Sędzia po skorzystaniu z VAR-u uznał, że napastnik reprezentacji Włoch podczas składania się do strzału, sfaulował jednego ze swoich rywali i ostatecznie gola nie zaliczył.
Grając w osłabieniu, nasi wschodni sąsiedzi utrzymali prowadzenie do końca meczu i mogą cieszyć się z gry w finale. Przed turniejem nikt na nich nie stawiał, jednak z każdym kolejnym meczem zyskiwali coraz więcej sympatyków. W sobotę na stadionie Widzewa Łódź zagrają o złoto i na pewno mogą liczyć na wsparcie ze strony swoich rodaków. Włosi, podobnie jak dwa lata temu, zagrają o brąz.
Ekwador 0:1 Korea Południowa
Piłkarze reprezentacji Ukrainy z pewnością zerkali na to spotkanie, oczekując na swojego rywala w finale. Od pierwszych minut zdecydowanie lepiej prezentowali się Koreańczycy. Byli bardzo groźni w ofensywie i błyskawicznie odzyskiwali piłkę po stracie. Najlepiej w ekipie wicemistrzów Azji wyglądał lewy obrońca Choi Jun, który dosłownie bawił się z defensorami Ekwadoru. Niestety jego dośrodkowań nie potrafili wykorzystać napastnicy.
Ekwadorczycy byli bezradni wobec świetnie dysponowanych rywali, którzy imponowali konsekwencją w kryciu oraz szybkością rozgrywania piłki w kontratakach. Pierwszą bramkę, zgodnie z oczekiwaniami, zdobyli Koreańczycy. Boiskową mądrością, w stylu Alexandra-Arnolda z półfinału Ligi Mistrzów, wykazał się w tej akcji Kang In Lee. Błyskawicznie wznowił on grę z rzutu wolnego, podając futbolówkę do doskonale ustawionego Choi Juna. Rozkojarzeni Ekwadorczycy nie zareagowali w porę i mieliśmy 0:1. Zawodnicy z Ameryki Południowej nie zdążyli odpowiedzieć jeszcze przed przerwą i na kolejne okazje musieli poczekać 15 minut.
Po przerwie dało się zauważyć frustrację zawodników Ekwadoru, którzy co chwilę faulowali swoich rywali. W przeciągu dwóch minut, sędzia pokazał podopiecznym Jorge Celico dwie żółte kartki. Skupili się na kopaniu Koreańczyków po nogach, zamiast podjąć chociaż próbę przedostania się pod bramkę wicemistrzów Azji. Campana i spółka nie mieli pomysłu na przebicie koreańskiego muru.
Nawet trener Koreańczyków, widząc bezradność rywali, chciał im pomóc i w 73. minucie zdjął z boiska najlepszego zawodnika na murawie (oszczędzę sobie pisania jego imienia i nazwiska), grającego z numerem 10. Jak się później okazało, nic to nie dało, bowiem Ekwadorczycy mieli swoje okazje, ale kapitalnymi paradami popisywał się bramkarz reprezentacji Korei. Piłkarze z Azji zasłużenie meldują się w finale i już w sobotę powalczą o złoto z Ukraińcami. Taka obsada finału to z pewnością duże zaskoczenie, ale taki właśnie jest ten turniej - nieprzewidywalny.