Przed eliminacjami EURO - Słowenia
Jeśli jesteście dosyć uważni, to pewnie zauważycie, że od czasu dwóch awansów Słowenii na mundiale (w 2002 i 2010 roku) trochę już zdążyło się pozmieniać. Mieli Zlatko Zahovicia, gwiazdę Valencii z przełomu XX i XXI wieku. Mieli później wielu piłkarzy, którzy jednak nie osiągnęli poziomu wielkiego Zlatko, ale stanowili porządny monolit - jak właśnie 10 lat temu. Wymienicie pewnie przez lata nazwiska Ilicicia, Birsy, Handanovicia, Oblaka, a z naszego podwórka pewnie przypomnicie sobie Sulera i Kirma.
Nawet selekcjoner jest ten sam, jak w 2009 roku - Matjaz Kek próbuje posprzątać po tym, co stało się z kolei w Lidze Narodów. A wiecie, co się stało? Zapaść nastąpiła. Spotykamy się w miejscu, gdzie to raczej my jesteśmy faworytami do pierwszego miejsca w grupie, a Słoweńcy mogą skończyć grupę na pozycji przedostatniej. Dziś mówimy o starciu drużyn, z których jedna zajmuje ostatnią pozycję za Portugalią i Włochami, a druga... zajmuje ostatnie miejsce w swojej grupie Ligi Narodów... za Norwegią, Bułgarią i Cyprem. ONI NIE WYGRALI W TEJ GRUPIE ANI JEDNEGO MECZU.
(źródło: Wikipedia)
Słoweńcy poczuli się, jakby ktoś sprzedał im soczysty strzał w pysk. Normalnie nie mają wielkich ambicji, Ligę Mistrzów podobnie jak my oglądają na swoich trybunach dość rzadko. Mają NK Maribor, wysyłają do Europy Olimpiję Ljubljana, ale poza tym widać, że jest to kraj, który jedyne, co ma wspólnego z byłą Jugosławią, to dostarczanie ciekawych indywidualności.
Dziś Matjaz Kek na spotkanie w Ljubljanie ma zapewne jeden plan - Oblak ma zatrzymać Lewandowskiego. Na stadionie Olimpiji trybuny wypełnią się z całą pewnością (jest tam 16 tysięcy miejsc), ale tutaj jest to raczej komplement dla Polaków, bo to my mamy piłkarzy na lepszym poziomie, to my mamy światową gwiazdę w ofensywie. Oni są tacy, jak kiedyś my - przyzwoity niby piłkarze z przodu, ale bez rewelacji, za to golkiper - totalna klasa. Stąd też dziś Polacy są faworytami. A Słoweńcy? Ich selekcjoner wcale nie skreśla swojego zespołu, brzmiałby zresztą niepoważnie, gdyby to zrobił. On też chce powalczyć o drugie miejsce w grupie. Wczoraj Izrael zremisował z Macedonią Północną, więc nie dziwi nas, że widzą Słoweńcy dla siebie szansę.
(źródło: Wikipedia)
Nie są oni co prawda w takiej formie, jak Peter Prevc, gdy walczył o Puchar Świata w skokach narciarskich... ale spodziewamy się kolejnego niewygodnego wyjazdu. Mur w Ljubljanie w postaci Jana Oblaka będzie równie ciężki do sforsowania, jakby to było Wanda Metropolitano, a przed Słoweńcem stali Hermoso i Gimenez (kapitan Bojan Jokić jest bowiem bardzo doświadczonym zawodnikiem, on też pamięta Maribor i 2009 rok). Jeśli macie dosyć gry reakcyjnej i dostosowywania się Polaków do gry rywala... to macie okazję zobaczyć dziś, jak to raczej Słoweńcy będą bronili się przed nami. Polski akcent jest taki, że powołany jest Uros Korun z Piasta Gliwice (a także były piłkarz Jagiellonii, Roman Bezjak - dziś piłkarz APOEL-u). Jest także m. in. syn Zlatko - Luka Zahović (bliżej mu do syna Simeone niż do syna Chiesy). Ciekawi ludzie zatem tam są, ale jednak mogą dziś być jedynie piłkarską ciekawostką, a nie silną drużyną.