Pierwsze koty za płoty. Polska uległa Słowenii
Pierwsza porażka reprezentacji Polski w Eliminacjach do Mistrzostw Europy stała się faktem. Grający przed własną publicznością Słoweńcy okazali się górą nie do przeskoczenia, a podopieczni Jerzego Brzęczka wrócą do kraju z podkulonym ogonem.
Słowenia 2:0 Polska (35' Struna, 65' Sporar)
Składy:
Słowenia: Oblak - Stojanović, Struna, Mevlja, Balkovec - Kurtić, Krhin, Verbić (62' Crnigoj), Ilicić - Sporar (85' Popović), Bezjak
Polska: Fabiański - Kędziora, Pazdan, Bednarek, Bereszyński - Klich (70' Bielik), Krychowiak, Zieliński, Grosicki (70'Błaszczykowski) - Lewandowski, Piątek (76' Kownacki)
Nie takiego powrotu spodziewali się kibice reprezentacji Polski, którzy po czterech zwycięstwach z rzędu oczekiwali kolejnego triumfu z polotem. Poprzednie spotkania podopiecznych Jerzego Brzęczka ukazywały ich w roli faworyta do przedwczesnego zwycięstwa w grupie, a wczorajszy podział punktów w spotkaniu Izraela z Macedonią Północną znacznie uspokajał sytuację. Założenie było jednak jedno i na ogół bardzo proste - bez trzech punktów ani rusz. I choć początek zapowiadał się bardzo pozytywnie - reprezentanci Polski starali się dominować, to do kraju wrócą z podkulonym ogonem. Znakomite pół godziny w wykonaniu podopiecznych Jerzego Brzęczka nie wystarczyło, a bramki Aljaža Struny i Andraża Sporara, pozwoliły zniwelować straty gospodarzom.
Co tu dużo gadać. Kek taktycznie zniszczył Brzęczka. Faule, kontrataki, zagęszczenie pola gry, odcięcie napastników i na koniec marnująca czas zmiana. Perfekcyjnie rozegrany mecz przez selekcjonera Słowenii. #SVNPOL
— Dawid Jankowiak (@DJ_ankov) September 6, 2019
Poprzednie starcia z Łotwą, Izraelem czy Macedonią Północną były następstwem ogromnej determinacji w środku pola. Linia pomocy działała na wysokim poziomie, zamykając wszelkie warianty rywalom. Dziś podziwialiśmy zupełnie inny obraz gry. Mateusz Klich oraz Grzegorz Krychowiak, którzy w swoich klubach odgrywali pierwsze skrzypce, tym razem byli bezzębni. Indywidualne próby ataków Piotrka Zielińskiego oraz Kamila Grosickiego nie przynosiły efektów, a kolejny eksperyment z Bartoszem Bereszyńskim na lewej obronie okazał się tym nie trafionym. Reprezentacja Polski od lat słynęła przecież z ofensywnych boków obrony, a dziś lewa flanka była bezużyteczna. Pojedyncze akcje, kończone wrzutkami zawodnika Sampdorii nie przynosiły nawet celnych strzałów w stronę bramki, których przez pierwsze 45 minut nie zdołaliśmy zanotować.
Podobnie wyglądało to również w drugiej odsłonie. Na oko słaba defensywa rywali była tego dnia górą nad polskimi strzelbami. Ani Robert Lewandowski, ani Krzysztof Piątek nie otrzymali w tym meczu chociażby jednej dogodnej sytuacji. W przeciwieństwie do atakujących reprezentacji Słowenii, którzy pod bramką Łukasza Fabiańskiego meldowali się kilkukrotnie. Swoich szans próbowali Benjamin Verbić, Josip Ilicić, Andraż Sporar, oraz Aljaž Struna. Ostatecznie do siatki trafiła tylko ostatnia dwójka, lecz to wystarczyło, aby w ostateczności zapewnić swojemu zespołowi zwycięstwo i do meczu z Izraelem przygotowywać się w bojowych nastrojach.
Według mnie jeżeli chcemy grać dwójką napastników to pan Robert Lewandowski powinien wziąć się za rozgrywanie piłki, być taką niby "10". Lewy potrafi zagrać świetne podanie, stworzyć akcje, którą Piątek mógłby wykorzystać. #SVNPOL
— Natalka⚽ (@Celestials_s) September 6, 2019
Nam zostało natomiast jak najszybciej otrząsnąć się po porażce, poprawić wszystkie niedociągnięcia i w jak najlepszym stylu przystąpić do spotkania z Austrią. Poniedziałkowe starcie będzie dla podopiecznych Jerzego Brzęczka niezwykle ważne. W razie zwycięstwa zachowamy pozycję lidera, w innym wypadku zaczniemy nerwowo oglądać się na siebie, a przerwę na rozgrywki ligowe spędzimy w nie najlepszych nastrojach...
Ten mecz wiele nie zmienia, wniosek ogólny jest nadal taki sam, jak po wcześniejszych spotkaniach w tych eliminacjach. Awansować awansujemy, ale z czym do ludzi? #SVNPOL
— Michał Gutka (@M_Gutka) September 6, 2019