Znamy kandydata do zastąpienia Zbigniewa Bońka
Trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że wraz z objęciem sterów w Polskim Związku Piłki Nożnej przez Zbigniewa Bońka ten sport w naszym kraju odżył. Nasza reprezentacja pojechała na kilka wielkich turniejów, młodzieżowcy też zaczęli pokazywać się z lepszej strony, a oprócz tego organizacja wyszła jeszcze z kilkoma innymi, ciekawymi inicjatywami.
Już dziś mecz Tottenham vs RB Lipsk! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Kadencja Zbigniewa Bońka oczywiście nie mogła trwać wiecznie. Jest już coraz bliżej jej końca, a to oznacza, że lada chwila trzeba będzie wybierać nowego prezesa. Poprzednie kadencje pokazały nam, że to wcale nie taka łatwa sprawa, by zdecydować się na odpowiednią osobę i wie pewnie o tym też sam Boniek. Od jakiegoś czasu mówiło się, że wybrał sobie kandydata, który według niego sprawdzi się najlepiej, ale teraz wiemy już oficjalnie, że namaszczony przez Bońka działacz będzie kandydował. Mowa bowiem o Marku Koźmińskim, który dziś, w trakcie konferencji na Stadionie Narodowym jasno to zakomunikował:
W 2012 roku po raz pierwszy znalazłem się w zarządzie krajowej federacji. Bardzo sobie cenię te osiem lat, które już za mną. Zrobiliśmy bardzo dużo dobrych rzeczy, ale wiemy, ile jeszcze zostało do zrobienia. Dziś mam dużo większy bagaż doświadczeń, które chciałbym spożytkować dla dobra polskiego futbolu. Dlatego zdecydowałem się kandydować w wyborach na prezesa PZPN
— PZPN (@pzpn_pl) February 19, 2020
Czy to dobry kandydat? Jeśli faktycznie ma kontynuować prace, które rozpoczął Zbigniew Boniek, to na pewno tak. Do końca jednak nie wiemy, jakie działania podejmie, jeśli zostanie prezesem PZPN. Pozostaje nam więc liczyć, że kondycja rodzimego związku przez nadchodzące lata przynajmniej się nie pogorszy