115. BITWA o Wyspy Brytyjskie na REMIS!

Wieczorne starcie było długo zapowiadanym widowiskiem. Przewidywano walkę "na noże" i tak też było. Twardy, wyspiarski futbol dał się we znaki zawodnikom obu drużyn. Bohaterem spotkania był cały zespół szkocki, który w fantastyczny sposób przeciwstawił się świetnej technicznie reprezentacji prowadzonej przez Garetha Southgate'a.

Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ! 

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.

Anglia - Szkocja 0:0

Anglia: Pickford - Shaw, Mings, Stones, James - Phillips, Rice - Sterling, Mount, Foden (63' Grealish) - Kane (74' Rashford)

Szkocja: Marshall - Tierney, Hanley, McTominay - Gilmour (76' Armstrong) - Robertson, McGregor, McGinn, O'Donnel - Adams (85' Nisbet), Dykes

Od pierwszych minut byliśmy świadkami dynamicznego i pełnego kontaktów fizycznych spotkania. Wszystko przebiegało zatem zgodnie z przewidywaniami. Choć początkowo Szkoci postraszyli "Synów Albionu", to ci drudzy stosunkowo szybko przejęli inicjatywę. Foden i spółka konsekwentnie naciskali rywali kreując groźne sytuacje pod bramką Marshalla. Wspomniany Phil Foden był wiodącą postacią jeśli mowa o uderzeniach na bramkę, bowiem po pół godziny gry znalazł się w dwóch obiecujących sytuacjach bramkowych. Oba zespoły grały agresywnie, stosując wysoki pressing. Szczególnie dobrze na tej płaszczyźnie wyglądał Phillips, Foden oraz Mount. Pierwsza połowa choć zacięta i pełna zaangażowana, zakończyła się bezbramkowym remisem. Żadna z wykreowanych okazji nie została wykorzystana.

Drugie 45 minut rozpoczęło się od kontynuacji dominacji Anglików. Umiejętne rozgrywanie futbolówki i wyższość techniczna nad rywalami pozwalała im na prowadzenie oblężenia bramki gości. W pierwszym kwadransie doszło także do groźnej sytuacji dla Szkotów. Dośrodkowanie z rzutu rożnego trafiło pod nogi Dykesa, którego uderzenie zostało wybite z linii bramkowej przez Reece Jamesa. Chwilę po tym wydarzeniu na murawie pojawił się ulubieniec kibiców, Jack Grealish. W pierwszej części spotkania padał deszcz, w drugiej byliśmy momentami świadkami ulewy. Na murawie nie dochodziło natomiast do lania, bowiem niżej notowany zespół wciąż świetnie się bronił i dochodził co kilka minut do bramki Pickforda.

Im dalej w las, tym bardziej Anglikom się spieszyło. Ich niecierpliwość przejawiała się w niefrasobliwym rozegraniu przy wykorzystaniu podania prostopadłego, a także w nieustających atakach kończonych wrzutkami. Harry Kane najczęściej dochodził do piłki w okolicach 40. metra, gdy wycofywał się w celu rozegrania piłki. Na murawie pojawił się także Marcus Rashford, który miał odmienić losy tego spotkania. Napór "Synów Albionu" wcale nie wskazywał na jednoznaczne zwycięstwo, nie zanosiło się na bramkę. Szkoci dzielnie broniąc się także wyprowadzali ataki. Co więcej, w 75. minucie mieli aż 9 sytuacji bramkowych, przy 8 próbach gospodarzy. Jeszcze przed 80. minutą faulowany w polu karnym zawodników Clarke'a, jednak Lahoz nie zauważył przewinienia.

O ile o poprzednich 80 minutach można było mówić głównie w superlatywach, o tyle ostatni kwadrans był prawdziwą obustronną szarżą. Choć brakowało skuteczności, nie można było odmówić piłkarzom obu drużyn zaangażowania, dynamiki czy ambicji. Momentami dochodziło do szarpanin w parterze w obronie piłki, aby później w ekwilibrystyczny sposób blokować uderzenie rywali. Nieprawdopodobne widowisko na topowym tempie zakończyło się remisem, który przed ostatnią kolejką dał Szkotom nadzieją na awans!

Autor

Jakub Stawski

average_jamess