.jpg)
Koniec marzeń. Co wyszło, a co nie?
Porażką (2:3) z reprezentacją Szwecji zakończyła się przygoda Polaków na wciąż trwającym Euro 2020. Zespół prowadzony przez Paulo Sousę uplasował się na ostatniej pozycji w tabeli grupy E. Zdobył w tym czasie zaledwie punkt, nie wygrał ani jednego spotkania i w pełni zasłużenie wraca do domu bez większego sukcesu. Dlaczego? Proste, bo był najsłabszy, choć trudno powiedzieć, po której stronie leży największy problem tej drużyny.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Miesiące przygotowań, wymiana selekcjonera, zmiana formacji i skończyło się jak zawsze. Nie licząc turnieju rozegranego przed pięcioma laty, kiedy to reprezentacja Polski dobrnęła do historycznego już ćwierćfinału, był to jeden z najlepszych występów "biało-czerwonych" na turnieju rangi mistrzowskiej. Tych lepszych momentów faktycznie objawiło się przynajmniej kilka. Udało się zatrzymać rozpędzonych Hiszpanów. Ku zadowoleniu nie było tak, że zespół Luisa Enrique przyjechał bez większych ambicji. Akurat tych im nie zabrakło, co potwierdził we wczorajszym spotkaniu ze Słowakami. Wysokie zwycięstwo (5:0) zapewniło im drugą pozycję w grupie E oraz pewne miejsce w 1/8 finału. Idąc dalej, nieźle spisał się Robert Lewandowski, bo choć zarzuca mu się naprawdę wiele w stosunku do tego, ile zarzucać się powinno, zakończył turniej z trzema trafieniami na swoim koncie. Fakt, mógł mieć z dwa więcej, lecz trudno wskazać zawodnika, który na przestrzeni Euro 2020 wniósłby odpowiednią jakość. Takiego raczej nie było i głównie dlatego wszystko kręciło się wokół napastnik Bayernu Monachium.
Lewandowski, Zieliński, Glik na plus i nic więcej.
— Samuel Szczygielski (@SamSzczygielski) June 23, 2021
Najgorszy Polak na turnieju?
Każda z trzech bramek Lewandowskiego nie wzięła się jednak znikąd, więc jest to prawdopodobnie jedyny aspekt w stosunku, do którego można mieć pewne powody do zadowolenia, bo drewniana dotąd ofensywa wreszcie osiągnęła nieco bardziej zadowalający poziom. Po kilkunastu miesiącach ciągłego bronienia doszło do diametralnej zmiany nastawienia. Nareszcie był ten polot, większe zaangażowanie w ataku, co przekładało się na wiele, aczkolwiek koniec końców niewykorzystanych sytuacji. Kilkukrotnie próbował Piotr Zieliński, przebłyski miewał Karol Linetty, słupek obijał Karol Świderski, w poprzeczkę trafiał Robert Lewandowski, a trafienie Jakuba Świerczoka zostało anulowane ze względu na minimalny ofsajd. Wnioski? Być może jest na nie zbyt wcześnie, lecz wiele wskazuje na to, iż zmiana formacji była tym, czego potrzebowała linia ataku. W końcu coś zatrybiło, zaczęło przynosić odpowiednie efekty z przodu, ale w tym wszystkim pojawiła się również druga strona medalu – gra w defensywie.
Bez względu na to, z której strony się spojrzy, linia obrony była niczym ser szwajcarski. Notorycznie przeciekała, za każdym razem brakowało konsekwencji. Mimo wielu uwag ze strony Paulo Sousy, co mogliśmy zresztą zobaczyć na materiałach pomeczowych, napataczały się te same błędy. Niemal każde trafienie dla rywala było zapoczątkowane mniejszym lub większym wylewem pod własnym polem karnym i kończyło się istną tragedią.
Na plus?
— Michał Świerczewski (@MichalS1978) June 23, 2021
Zaangażowanie, wiara oraz mimo wszystko gra ofensywna a zwłaszcza liczba stworzonych sytuacji.
Między innymi dlatego wczorajsze spotkanie ze Szwecją było dla reprezentacji Polski ostatnim na wciąż trwającym Euro 2020. Linia defensywy zawiodła po całości. Nie zdołała dorównać formacji ofensywnej, choć istniały pewne obawy, iż coś takiego może się zdarzyć. Było to wpisane w pewne ryzyko, bo nie umniejszając tej kadrze, nie jest ona ani Anglią, ani tym bardziej Włochami, którzy ustawienie z trójką stoperów opanowali do perfekcji. W ich przypadku takie błędy się nie zdarzały, mieli zdecydowanie lepszych wykonawców. Zamiast Kamila Glika był Giorgio Chiellini. Lepszy od Bartosza Bereszyńskiego jest Leonardo Bonucci i tak można by wymieniać w nieskończoność. Wnioski są więc takie, że Paulo Sousa – o ile rzecz jasna zostanie – ma nad czym pracować, by dobrze rokujące ustawienie nie tylko siało popłoch pod bramką rywala, ale również zachowało nieco więcej spokoju we własnym polu karnym.
To tyle w kontekście przyszłości, cofając się nieco wstecz przekonaliśmy się na własnej skórze, że zatrudnienie Paulo Sousy było błędem, lecz tylko w kontekście czasowym. Kto wie, jakby potoczył się turniej, gdyby zamiast pięciu spotkań rozgrzewkowych było dziesięć, a cała współpraca rozpoczęła się jeszcze jesienią ubiegłego roku? Teraz można gdybać, lecz wiele wskazuje na to, że takie są fakty. Zespół stale się przecież rozwija i nieźle rokuje na przyszłość.
Dla mnie oczywistym jest, że Sousa powinien zostać do końca eliminacji, tak jak mówi kontrakt. Brak awansu na mś, dziękuję, do widzenia. Awans - zostaje. Poczytałem w nocy opinie. Zgadzam się: za późno zatrudniony. Poza tym kto teraz, kolejny z łapanki? A w kraju nie ma nikogo. https://t.co/j3kFRYOWgK
— Piotr Koźmiński (@UEFAComPiotrK) June 24, 2021