Klimala bohaterem, a Slonina antybohaterem - Oko na Polaka
Dzisiejszej nocy fani MLS byli świadkami bardzo emocjonującego meczu pomiędzy Chicago Fire a New York Red Bulls, w którym brało udziało dwóch Polaków. No, a przynajmniej na pewno jeden, bo wciąż trudno nazwać Gabriela Slonine reprezentantem naszego kraju. Niemniej, działo się mnóstwo i zarówno młody bramkarz, jak i Patryk Klimala ewidentnie się wyróżnili. Problem tylko w tym, że pierwszy z nich nie będzie wspominał tego meczu dobrze.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Całe starcie zakończyło się wynikiem 3:3. Obydwie drużyny co chwile wymieniały się ciosami w postaci groźnych akcji. Slonina dwie dobre okazje rywala zdołał zatrzymać, za co należą mu się pochwały, ale w decydującym momencie popełnił żenujący błąd. Harper, który kończył akcję gospodarzy, kopnął słabo, wprost w Gabriela. Chłopak był tego świadomy, dlatego chciał futbolówkę złapać w ręce, a nie bawić się w wybijanie. Problem w tym, że ta po prostu prześlizgnęła się przez jego dłonie i wpadła mu za kołnierz. Po tym błędzie tablica wyników pokazywała 2:2.
Fire genuinely might have to sit Slonina for a few games. He's been... not good for a solid month now, and he's not playing through it at the moment.
— Matthew Doyle (@MattDoyle76) May 19, 2022
Potem Xherdan Shaqiri wyprowadził gości na prowadzenie, więc wydawało się, że klops Sloniny pójdzie w zapomnienie. Niestety, w doliczonym czasie gry po raz kolejny ukąsił go właśnie Patryk Klimala, który zdobył wyrównującego gola po wejściu z ławki. Warto bowiem przypomnieć, że na początku maja obydwie ekipy mierzyły się w Chicago, gdzie wygrał Red Bull po golu Klimali również w doliczonym czasie gry. Nasz napastnik ewidentnie ma nerwy ze stali i jakąś niechęć do Chicago. Aż dziwne, ze Czesław Michniewicz ostatecznie nie powołał go do tak szerokiej kadry, na jaką się zdecydował.