Polska - Chile 2:2. Nudno nie było.
Podczas gdy Senegal przegrał ze słabo wyglądającą fizycznie Chorwacją, podczas gdy Japonia przegrała ze Szwajcarią, podczas gdy Kolumbia wciąż kontynuuje swoje owiane tajemnicą przygotowania pod okiem Jose Pekermana i remisuje w ostatnim sparingu 3:3… Polska niemalże pokonuje Chile. Pokonuje Chile, które jest mocno osłabione brakiem kluczowych piłkarzy.
Zawsze jednak powinno nam przyświecać powiedzenie „wygrana nas cieszy, porażka nie martwi”, jeśli chodzi o mecze towarzyskie.
Umówmy się, że był taki moment w niezłych pierwszych 15 minutach, że kilka razy mogły nam mocniej zabić serca. Strata piłki przez Krychowiaka na samym początku jest tego przykładem. Tak samo na murawie leżał kilkakrotnie Kuba Błaszczykowski. Carillo, napastnik chilijski postraszył nas też efektownym strzałem przewrotką. I wtedy to się stało.
Poszła jedna akcja po wrzutce Piszczka – był rzut rożny. Tym razem Grzegorz Krychowiak po dośrodkowaniu Kamila Grosickiego niewiele chybił. Miał też swoją szansę Karol Linetty, który za mocno uderzył po ziemi po akcji „Grosika”.
Potem świetnie zachował się Kuba Błaszczykowski i pokazał, jak silny jest w pojedynkach 1 na 1. Pobiegł i dorzucił do Grosickiego… co jednak z tego, jeśli Kamil nie umiał dobrze uderzyć piłki z woleja.
Widać było przełom. Polacy – w swoim stylu – postanowili pójść za ciosem, cisnąć rywala. Piłkę przejął Lewandowski i zrobił TO.
Strzał zza pola karnego, lewa noga, Robert Lewandowski. Jakiego jeszcze innego dowodu potrzebujemy na to, żeby stwierdzić, że to jest nasz lider? Huknął jak z armaty, kapitalny strzał.
Nawet jeszcze nie otrząsnęliśmy się z euforii, a kilka minut później poszła kolejna akcja. Treningowe granie – tak można to określić… ostatnie odegranie Grosickiego do naprawdę nieźle poczynającego sobie i pewnego siebie Piotra Zielińskiego to było tylko zwieńczenie świetnej gry.
Problem polegał jednak ciągle na tym samym. Polska to taka drużyna, która często poprzez wyjście na tzw. „hurra” zapomina o tym, żeby albo dobić na dobre rywala, albo o tym, by jednak bronić wyniku w odpowiedni sposób. Wkrada się zbyt duży luz i tego efektem były błędy Michała Pazdana, a później Jana Bednarka i Karola Linettego (strefa powinna być rewirem Janka, a Karol dał się wyprzedzić). Z tego też narodził się gol dla Chile – umówmy się, tyle sytuacji mieli nasi rywale, że zasłużyli na to trafienie.
Kapitalnie jednak w tym meczu zaobserwował jednak Mateusz Januszewski jedną bardzo ważną rzecz:
Pojawiały się informacje, że w Arłamowie pracowano nad większą liczbą zawodników w polu karnym. Przy częstym schodzeniu RL do rozegrania nie widać problemów, jakie miała kadra kiedyś, gdy RL operował głęboko i nie było nikogo z przodu.
— Mateusz Januszewski (@januszewski_m) 8 de junio de 2018
Założyciel EkstraStats po raz kolejny pokazał, dlaczego Adam Nawałka jest geniuszem taktyki (przynajmniej na polskie warunki). Największą bolączką od zawsze było jedno – sam Lewandowski z przodu i żadnego wsparcia. Dzisiaj w ofensywie naprawdę mogliśmy się podobać.
***
Po przerwie zrobiliśmy trzy zmiany. Można było zauważyć, że w obronie zaczęliśmy w końcu ogarniać. Łukasz Fabiański wprowadzony na murawę łapał wszystko, a Jan Bednarek nie popełniał żadnego błędu, był w pojedynkach główkowych dokładnie tam, gdzie być powinien.
Ustawienie trójką. Wariant ofensywny.
— Tomasz Włodarczyk (@wlodar85) 8 de junio de 2018
Fabiański - Cionek, Bednarek, Pazdan – Błaszczykowski, Krychowiak, Zieliński, Rybus – Grosicki, Lewandowski, Milik
Niestety, dobrze było tylko do czasu. Wprowadzony na murawę Thiago Cionek popełnił błąd, który kosztował nas stratę gola (do spółki ze złym wybiciem Macieja Rybusa). TEGO pięknego gola. Miiko Albornoz, proszę państwa.
Gola Polakom strzelił Chilijczyk urodzony w Szwecji, którego matką była Finka, a on sam gra w Niemczech.
— Mateusz Miga (@MateuszMiga) 8 de junio de 2018
Znowu straciliśmy dwubramkowe prowadzenie. Wydaje się to być już w naszym przypadku coś typowego.
Co się później działo? Chaos, bardzo dużo chaosu. Wyróżnić można było zaledwie nieco lepszą formę Grzegorza Krychowiaka (którego trzeba też dopisać do listy zasług rozpoczęcie akcji przy golu na 2:0). Niestety, po stronie minusów można było zaznaczyć słabą grę Macieja Rybusa i dość sporą elektryczność Thiago Cionka (choćby właśnie na tle chwalonego Bednarka).
Duża liczba zmian zaburzała odbiór meczu (wchodził Góralski, Teodorczyk)… generalnie mecz toczył się na zasadzie „stop and go”. To nie przeszkodziło jednak Polakom przy stanie gry 2-2 w końcu przejąć znów inicjatywę, ładnie rozgrywać piłkę, wymienić kilkanaście podań, zanim ktoś z przodu (np. Arek Milik) wyjdzie do dobrego zagrania i stworzy zagrożenie.
Takie to było oczekiwanie na mały cud w cichym Poznaniu i się skończyło na remisie. Nudno jednak nie było.