Honorowe harakiri Maroko
Drugim mundialowy starcie dzisiejszego dnia miało być starcie Maroko z Iranem. W teorii był to mniej istotny mecz z grupy B. Tak naprawdę był on niezwykle ważny. Podkreślano, ze zwycięzca tego spotkania będzie miał szansę na to, by sprawdzić niespodziankę i ewentualnie wyjść z grupy kosztem któregoś z gigantów. Remis oznaczałby dramat dla obydwu ekip, które o awansie mogłyby wtedy zapomnieć. Były prezes PZPN, Michał Listkiewicz zapowiadał bardzo ostry mecz, spodziewając się, że obydwie drużyny będą świadome stawki i absolutnie nie odpuszczą. Jak było naprawdę?
Mecz rozpoczął się pod dyktando Marokańczyków. Zespół z Afryki był zdecydowanie dużo bardziej kreatywny, a to Iran był tym zespołem, który stawiał na proste i siłowe rozwiązania. Od samego początku w zespole Maroka błyszczał Harit. Zawodnik Schalke mijał omijał zawodników z Azji, jak partia rządząca konstytucję. Niestety zawsze brakowało mu ostatniego podania, przez co po dobrym dryblingu, ostatecznie tracił futbolówkę. Iran obudził się w późniejszej fazie gry i również stworzył swoje okazje. Niemniej jednak cały czas groźniejsze było Maroko. W spotkaniu nie brakowało ostrej gry. Amrabat został dosłownie znokautowany, przez chwilę miał problem ustać na nogach, przez co ostatecznie go zmieniono. Kiedy wydawało się, że spotkanie skończy się bezbramkowym remisem, Maroko popełniło głupi faul na wysokości pola karnego. Po dośrodkowaniu z wolnego piłkę do własnej siatki wbił Bouhaddouz, któremu najwyraźniej szkoda było męczących się Irańczyków. Na wyrównanie pozostała ledwie minuta, więc nie ma się co dziwić, że Azjaci nie dopuścili do tego.
Czy warto było oglądać ten mecz? No nie. Ten kto sobie odpuścił, może śmiało przybić ze sobą piątkę. Spotkanie było typowym meczem walki. Piękne akcje się zdarzały, ale zdecydowanie za rzadko, by warto było poświęcić na to półtorej godziny. Abstrahując od ciekawości spotkania, Iran zrobił milowy krok do ewentualnego awansu. Jeśli marzą o wyjściu, zwycięstwo z Maroko było absolutnym musikiem i udało im się to. Mimo to nie uważam, żeby Irańczycy mieli jakiekolwiek szanse z Portugalią czy Hiszpanią. Mogą pożyć sobie nadzieją, ale lepsi piłkarsko zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego wybiją im ją z głowy już za kilka dni.