Najlepszy mecz Mundialu - możemy wracać do domów
Zwieńczeniem pierwszego poważnego mundialowego dnia miał być nie lada szlagier. Hiszpanie, którzy od dwóch dni mają nowego selekcjonera mierzyli się z obecnymi jeszcze Mistrzami Europy, którzy na ten turniej nie wzięli połowy składu z tamtego czempionatu. W końcu miało się coś zadziać. Dzisiejsze spotkania były nudne, a na bramki kazano nam czekać do samych końcówek. Chcieliśmy, wręcz desperacko pragnęliśmy widowiska. Czy dostaliśmy je?
Spotkanie rozpoczęło się z wysokiego C. Nacho, który miał być tym, który zneutralizuje Ronaldo, bo przecież zna go z klubu, sfaulował go w polu karnym. Do jedenastki podszedł sam poszkodowany, który nie mógł się pomylić. Hiszpanie niedługo potem wyrównali za sprawą genialnej akcji Diego Costy, który najpierw znokautował jednego obrońcę, a potem dwóch okiwał. Tuż przed przerwą Portugalczycy wyszli na prowadzenie niby za sprawą Ronaldo, ale tak na dobra sprawę to dzięki De Gei. Hiszpan postanowił oddać hołd Greenowi i niczym były angielski golkiper w 2010 roku z USA, wpuścił do bramki ledwo toczącą się piłkę. Ale to dobrze, przynajmniej Real da mu teraz spokój.
Po przerwie przebudziła się La Furia Roja, która dziś wyjątkowo była szara. Najpierw wyrównał Diego Costa, po kapitalnie rozegrany wolnym, a potem zrehabilitował się Nacho, który uciszył stadion niesłychanie efektownym wolejem. Ten wynik utrzymywał się dość długo, dopóki Hiszpanie nie uznali, że sfaulowanie Portugalczyka tuż za dwudziestym metrem będzie spoko pomysłem. Do piłki podszedł Ronaldo i wpakował ją z wolnego w samo okienko, kompletując tym samym hat - tricka. Co ciekawe CR7 strzelał do tej pory już na trzech Mundialach, ale na nich wszystkich razem wziętych zdobył tyle bramek, co dzisiejszego wieczora.
Myślę, że spokojnie można uznać turniej za zakończony. Nie ma sensu oglądać dalej tych Mistrzostw, bo nic lepszego nas już nie spotka. Putin powinien honorowo rozciąć puchar na pół i wręczyć go obydwu reprezentacjom. A tak na poważnie, to te dwie drużyny pokazały ogromną siłę. Zarówno Portugalczycy, jak i Hiszpanie są piekielnie mocni i wróżę im przynajmniej ćwierćfinał. No chyba, ze faktycznie odpali się Iran, tylko oby nie ze swoją atomówką.